Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lepiej we dwoje

BOŻENA BRYL 0 95 758 07 61 [email protected]
Trzy lata temu Andrzej Cegłowski ze starej koparki cieszył się jak dziecko. - Ledwo dyszała, ale kupiłem ją za swoje pieniądze i sam naprawiłem. Dziś mam z żoną firmę instalatorską i właśnie otworzyłem sklep.

- Najważniejszy jest dobry fach w rękach, ale to nie wystarczy, żeby myśleć poważnie o własnym biznesie - uważa Andrzej Cegłowski z Rzepina. - Jeszcze ważniejsza jest pracowitość i cierpliwość. Jeśli brakuje jednego lub drugiego, to lepiej dać sobie spokój, bo nic z tego nie będzie.

Lepiej we dwoje

Kiedy się pobrali, Justyna jeszcze się uczyła, a Andrzej pracował z wujem, który prowadził warsztat hydrauliczny. - Mąż każde wolne pieniądze wydawał na narzędzia, bo wiedział, że przyjdzie taki moment, kiedy pójdzie na swoje
- mówi Justyna Cegłowska.
Zdecydował się sześć lat temu. Za kapitał początkowy firmy instalatorskiej posłużyło trochę narzędzi i kilka zleceń, o które zadbał wcześniej. Oboje mówią, że nie było łatwo.
- Dzięki Bogu, głodni nie chodziliśmy, bo ja już wtedy miałam etat w magazynie paliw i stałą pensję - opowiada żona.
Andrzej zdawał sobie sprawę, że zamówienia same do niego nie przyjdą. Walczył o zlecenia, stawał do przetargów i prawie każdy zarobiony grosz inwestował w sprzęt. Kiedy zdobył własną, choć mocno zdezelowaną koparkę, pojawiły się nowe możliwości. - Miałem czym robić wykopy, mogłem się ubiegać o większe roboty - opowiada.
Justyna pracowała już wtedy w fabryce mebli. Ich syn Dawid miał na starcie firmy dwa lata. - Zaczęliśmy się rozmijać w biegu - opowiada Cegłowska.
Dlatego pewnego dnia zdecydowali, że razem poprowadzą biznes. Ona zajęła się papierkową robotą, on wykonawstwem i zleceniami. O inwestycjach decydują wspólnie.

Cenią spokój

Na pierwsze, rodzinne wakacje wyjechali trzy lata temu. W tym samym roku kupili działkę. Teraz stoi na niej budynek, w którym urządzili sklep. Na górze są cztery mieszkania - wszystkie wynajęte. Już wiedzą, że nie muszą obawiać się biedy. Justyna mówi, że sześć lat, których potrzebowali na rozkręcenie interesu, to może niewiele, ale jej się wydaje jakby minęło 16. - To był czas kłopotów, wyrzeczeń i ciężkiej pracy od rana do wieczora - opowiada. Problemów i teraz nie brakuje, ale jest spokojniej. Zatrudniają na stałe czterech ludzi. Chcieliby więcej, ale się nie da. - Powody są dwa - tłumaczy Andrzej. - Po pierwsze, brakuje wykwalifikowanych fachowców, bo szkoły przestały kształcić hydraulików, a po drugie, koszty utrzymania pracowników z ZUS-em, ubezpieczeniem, podatkami są za wysokie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska