Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Licznik prądu powodem sporów między byłymi małżonkami z Międzyrzecza

Dariusz Brożek
- Licznik mamy na przedpłaty. Kupujemy karty i musimy wbić kod, bo inaczej nie mamy prądu. Uważam, że w części zajmowanej przez byłą żonę należy zamontować kolejny licznik, bo teraz tylko ja płacę za energię - mówi Adam Gurlig.
- Licznik mamy na przedpłaty. Kupujemy karty i musimy wbić kod, bo inaczej nie mamy prądu. Uważam, że w części zajmowanej przez byłą żonę należy zamontować kolejny licznik, bo teraz tylko ja płacę za energię - mówi Adam Gurlig. fot. Dariusz Brożek
Dorota Rutkowska i Adam Gurlig są po rozwodzie. Mieszkają w oddzielnych pokojach. Korzystają jednak z tego samego licznika prądu, co stało się przyczyną kolejnych waśni między nimi.

Rozwiedli się dwa lata temu. Nadal mieszkają w tym samym lokalu przy ul. Waszkiewicza, choć wejścia mają oddzielne. I nadal mają ten sam licznik energii. Z prądu mogą korzystać dopiero po wbiciu kodu ze specjalnych kart, które kupują w punkcie energetycznym spółki Enea. Opłaty za energię stały się przyczyną kolejnych swarów między byłymi małżonkami.

- Tylko ja wykupuje karty, choć z prądu korzysta także moja była żona. Z jakiej racji mam za nią płacić, skoro jesteśmy po rozwodzie - mówi A. Gurlig.

Jego była żona D. Rutkowska zapewnia, że systematycznie płaci za energię. Nie zgadza się na montaż drugiego licznika. Twierdzi, że to może ułatwić byłemu mężowi przejęcie lokalu. Albio nawet wyeksmitowanie jej z zajmowanej części.

- Płacę jak za przysłowiowe zboże, choć prądu biorę tyle, co kot napłakał. W pokoju i w łazience mamy tylko kilka żarówek, lodówkę i starą pralkę - wylicza.

Bo nie napisała wniosku

Zdaniem A. Gurliga, problem może rozwiązać podział lokalu na dwa mniejsze i podłączenie kolejnego licznika.

- Byłem w tej sprawie u prezesa spółki komunalnej. Wpierw się zgodził, ale potem odmówił. A ja nie zamierzam dalej płacić za byłą żonę - mówi.

Byli małżonkowie zajmują tzw. lokal socjalny. To mieszkanie o niskim standardzie. Zarządza nim Międzyrzeckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego. Prezes MTBS Jan Muzia twierdzi, że nie może podzielić lokalu.

- Muszą się na to zgodzić wszyscy najemcy. Tymczasem pani Rutkowska nie wystąpiła z takim wnioskiem - dodaje.

Bo mają zaległości

Najemcy nie płacą czynszu. Ich zaległości wobec MTBS przekroczyły już 10 tys. zł. Dlatego nie mają szans na przeprowadzkę do osobnych mieszkań o wyższym standardzie. Tymczasem A. Gurlig twierdzi, że jego problem może rozwiązać przydział innego lokalu. Choćby nawet socjalnego. Najlepiej dwupokojowego, bo obecnie mieszka razem z przyjaciółką i wychowuje dziewięcioletniego syna.

- Tak dłużej nie da się żyć. Za prąd płacę ponad 200 złotych miesięcznie. Jak administrator nie podzieli mieszkania, albo nie przyzna mi innego lokalu, to rozbiję namiot pod ratuszem i wywieszę tam transparent z moimi żądaniami - zapowiada.

Prezes MTBS radzi najemcy, żeby w sprawie przydziału innego lokalu zwrócił się do władz miejskich.

- Złożyłem wniosek, ale go odrzucili. Powodem jest to, że zajmuje aż 47 metrów. Bo urzędnicy doliczyli część zajmowaną przez byłą żonę. Mam się zgłosić za rok - mówi rozgoryczony A. Gurlig.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska