Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lipiny są Haniszewskie

Dariusz Chajewski
- Rodzice nam powtarzali, że z tego nazwiska powinniśmy być dumni. Dobre, polskie.- wspomina Michał „Czarny” Haniszewski.
- Rodzice nam powtarzali, że z tego nazwiska powinniśmy być dumni. Dobre, polskie.- wspomina Michał „Czarny” Haniszewski. Fot. Paweł Janczaruk
Aby w tej podnowosolskiej wsi połapać się kto jest kim, trzeba znać pseudonimy, imię ojca, matki albo kolor włosów

Mniej więcej połowa mieszkańców podnowosolskich Lipin nosi nazwisko Haniszewski. Jednak nie ma się czemu dziwić, skoro w 1945 roku przywieziono tutaj dwa pociągi Haniszewskich. A później jeszcze wielu z Polski przyjechało.

Na pytanie, gdzie w Lipinach mieszkają Haniszewscy odpowiedzią jest tylko wzruszenie ramion. Wszędzie.

- Ja jestem Haniszewski, w sklepie w tej chwili jest dwóch - odpowiada spotkany przed sklepem w Lipinach Adam Haniszewski. - W tym domu a także w tym drugim i tutaj po tej stronie ulicy... Tutaj są sami Haniszewscy.

Haniszewski z Winiarni, Se Broncio Haniszewski, Jaśko Haniszewski od cmentarza, Władek z Dołu... Wyobraźnia lipinian w wymyślaniu przydomków nie ma granic. Ale mieszkańcy tej podnowosolskiej wsi nie mają innego wyjścia. Cóż mają zrobić skoro połowa mieszkańców wioski nosi nazwisko: Haniszewski.

- Oooo, było nas jeszcze więcej! - śmieje się Bronisław Haniszewski. - Ale jak może być inaczej skoro zaraz po wojnie, w 1945 roku, przywieziono tutaj dwa pociągi Haniszewskich? Pełniutkie.

Ulica jak rodzina

Gdzie można było znaleźć w tamtych czasach Haniszewskich na dwa pociągi? Józefa Haniszewska jest przekonana, że i więcej by się uzbierało. Ona, jej przodkowie i przodkowie jej przodków mieszkali w Słobódce Górnej obok Monasterzysk w powiecie Buczacz w województwie tarnopolskim.

- W Słobódce była cała długa ulica, która nazywała się Haniszewska - opowiada pani Józefa. - I przy niej sami Haniszewscy mieszkali. Zresztą tak w ogóle tamte ziemie nazywano Haniszewszczyzną...

A jakie było nazwisko panieńskie pani Józefy? Kobieta dziwi się temu pytaniu. Oczywiście Haniszewska. Wyszła za mąż za Haniszewskiego. Podobnie zresztą jak wszystkie jej kuzynki. Bardzo praktyczne rozwiązanie, ale czasem także kłopotliwe.

- Był czas, że było nas w Lipinach cztery Józefy o tym nazwisku - dodaje. - Wtedy w urzędach rozróżniano nas po imionach mężów i numerach domostw. Ale i tak co było z tym zachodu...

Już nie taki czarny

Michał Haniszewski już tylko wzrusza ramionami na określenie Czarny. To było od kruczoczarnej czupryny. Dziś bliżej jest mu do białego. Ale przydomek już niepotrzebny - inne Michały już pomarły.

- Jak opowiadali rodzice, w jakiś tam sposób byliśmy z sobą spokrewnieni - opowiada. - Ale to już naprawdę dziesiąta woda po kisielu. Tylko nazwisko zostało. Natomiast zawsze rodzice podkreślali, że jest to piękne, polskie nazwisko. Za to nazwisko i pochodzenie bardzo tam cierpieliśmy od banderowców.

Tadeusz Haniszewski, z tych Haniszewskich od Winiarni, nawet przez chwilę nie myślał, aby nazwisko zmieniać. Był jeszcze jeden Tadeusza Haniszewski w Lipinach, ale, niestety, się utopił. To i przydomek niepotrzebny. Wystarczy "od winiarni", bo w domu, gdzie mieszka przed wojną była winiarnia.

- Zabawnych sytuacji było mnóstwo - opowiada Piotr, syn Michała Czarnego Haniszewskiego. - Zawiozłem zwolnienie lekarskie mojego brata do urzędu i tam się dowiedziałem, że jest rencistą. Oczywiście pomylili Haniszewskich. To samo imię, nazwisko, wieś, ulica...

Wszyscy to katolicy

Adam Haniszewski żartuje, że podobna zbieżność może przynieść także korzyści. Niedawno otrzymał pakiet czeków wystawionych na sąsiada. Oczywiście także Adama Haniszewskiego...

I wszyscy Haniszewscy starszej daty podkreślają, że ich przodkowie byli Polakami. Na dowód mają nie tylko końcówkę "ski" w nazwisku. Ale i historię. Niestety, nikt jej nie spisał. Ktoś opowiada, że był to klasyczny szlachecki zaścianek. Z herbem. A że chłopy tęgie były, a kobiety płodne... Tak się mnożyli, że z rodowego majątku to tylko właśnie szlacheckie nazwisko zostało.

- Nie, nie pojechałbym tam, nie wiem, czy bym to przeżył - dodaje Bronisław Haniszewski. - Wiecie, jak tam nas rezali, za nazwisko, za pochodzenie. Ale najdziwniejsze jest to, że jak nas wszystkich tutaj zwieźli, prawosławnych i katolików to jakoś potrafiliśmy z sobą żyć. Tylko zaraz po wojnie, jak chciano, aby wystąpił ukraiński zespół folklorystyczny, to myśmy się zbuntowali. A trzeba wiedzieć, że wszyscy Haniszewscy to katolicy.

I tylko starszym jakoś żal się robi, bo teraz w chałupach u Haniszewskich taki spokój. Dzieciaków jak na lekarstwo. I dużo dziewuch. A wiadomo, jak same córki to - cytując jednego z lipińskich Haniszewskich - nazwisko idzie na zatracenie. ]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska