Lockdown w Niemczech spowoduje kolejne straty dla przygranicznych handlarzy. - To dla nas duży cios - mówią sprzedawcy

Kanclerz Niemiec, Angela Merkel poinformowała w niedzielę (13 grudnia) o wprowadzeniu w kraju twardego lockdownu. Oznacza to, że tuż przed świętami większość sklepów, których działalność nie jest niezbędna, zostanie zamknięta do 10 stycznia.

Od 16 grudnia do 10 stycznia otwarte mają być tylko te sklepy, które są niezbędne co codziennego życia, a także apteki i banki. Zamknięte będą także szkoły, a niektórzy pracodawcy będą musieli zawiesić swoją działalność lub zlecić swoim pracownikom pracę w systemie zdalnym. Zamknięte zostaną również zakłady fryzjerskie, kosmetyczne i salony tatuażu.

WIDEO: Niemcy przedłużają częściowy lockdown co najmniej do 10 stycznia. Wyjątek na Boże Narodzenie

Od 16 grudnia 2020 r., przypuszczalnie do 10 stycznia 2020 zostaną wprowadzone obostrzenia w ruchu granicznym między Polską i Niemcami (Brandenburgią).

W Brandenburgii zostanie uchylona klauzula o tzw. „małym ruchu granicznym” pozwalająca dotychczas na wizyty w dowolnym celu w innym państwie na okres do 24 godzin. To oznacza, że od 16 grudnia 2020 r. do 10 stycznia 2021 zakupy, wizyty w banku, na poczcie itp. po drugiej stronie granicy będą wiązać się z obowiązkiem odbycia 10-dniowej kwarantanny.

Utrzymane zostaną natomiast dotychczasowe zwolnienia dla pracowników przygranicznych, uczniów i studentów. Również odwiedziny bliskich mieszkających po drugiej stronie granicy będą nadal możliwe. Podobne zmiany wprowadzi najprawdopodobniej również Berlin.

Wjazd do Niemiec (niezależnie od landu) na więcej niż 24 h oznacza obowiązek wypełnienia deklaracji na stronie www.einreiseanmeldung.de (formularz jest również w języku polskim)

Więcej informacji o lockdownie znajdziecie w naszym artykule:

Obostrzenia w małym ruchu przygranicznym z pewnością dotkliwie uderzą w handlarzy, którzy mają swoje stoiska na przygranicznych bazarach. - To był dla nas zawsze najgorętszy okres, kiedy mogliśmy najwięcej zarobić. A w tym roku? Nie wiem, czy będzie mi się opłacać w ogóle tutaj stać i marznąć - mówi nam jedna ze sprzedawczyń na bazarze w Słubicach.

- Wyprzedaję to, co mam i póki co nie zamawiam nic nowego. Nasze interesy wiszą na włosku. Najpierw zamknęli granicę przed Wielkanocą, a teraz przed kolejnymi świętami. Człowiek myślał, że się trochę odbije od dna, a tu nic... - mówi kolejny, rozżalony handlowiec.

Każdy, kto myślał, że dziś Niemcy rzucą się na zakupy na przygranicznych handlowiskach, był w dużym błędzie. Na parkingu przy dużym bazarze w Słubicach stoi zaledwie kilka aut więcej, niż w ciągu tygodnia. - Nie ma szału. My praktycznie nie widzimy dziś różnicy w porównaniu do poprzednich dni - przyznają sprzedawcy.

O sytuacji na przygranicznych bazarach postanowiliśmy również porozmawiać z prezesem Stowarzyszenia Handlowców Targowisk Miejskich w Słubicach „Odra”.

- Tak, jak rolnicy mają swoje żniwa w lipcu, tak nasze kupieckie żniwa są zawsze przed świętami. Wiadomość o wprowadzonych obostrzeniach w Niemczech spadła na nas jak grom z nieba. W najgorętszym okresie handlowym nie będziemy mieli komu sprzedawać... Wszyscy wiedzą, że opieramy się głównie na klientach z Niemiec. Czeka nas zarobkowa pustka - mówi prezes Paweł Sławiak.

Kiedy klientów brak, wielu handlowców po prostu zamyka swoje budy. Jak tłumaczą - i tak nic nie zarobią, a do tego muszą marznąć. Wolą więc przeczekać ten okres w domu.

Wiele osób ma pretensje do bazarowiczów, że nie nastawiają się oni na klientów z Polski. Inaczej sprawę widzą sami sprzedawcy.

- My, jako handlowcy jesteśmy nastawieni ogólnie na klienta. Ale z Polski nie ma klientów, po prostu ludzie nie przychodzą. To jest obiekt przygraniczny powstały dla klientów z Niemiec. Wystarczy poczytać o historii tego miejsca. Mamy tu klientów z Polski, Francji, Holandii, jednak podstawowym klientem są przyjezdni z Niemiec - tłumaczy Paweł Sławiak i podkreśla, że przez lata wiele się zmieniło na przygranicznych bazarach.

- Nie ma już takich wysokich cen jak 20, 30 lat temu. Ceny już nie są wygórowane. Są niskie, czasami niższe, niż w sklepach. Przyjezdni z centralnej Polski są zaskoczeni.

Przypomnijmy, że burmistrz Słubic, Mariusz Olejniczak wydał zarządzenie, które mówi, że w listopadzie i grudniu obniża czynsz dzierżawny na bazarach w Słubicach o 50 procent. - Jednak należy pamiętać, że pozostaje opłata komunalna, którą musimy płacić w całości. Więc podliczając wszystko to dla nas obniżka o jakieś 25 procent - mówi prezes Sławiak.

- To bardzo trudny czas dla bazarowiczów. Cały rok jest do niczego. Wiosenny lockdown przypadał przed świętami wielkiej nocy, w okresie handlowym. Później było trochę lepiej. W lipcu, sierpniu i wrześniu myśleliśmy, że się odbijemy. Ledwo się rozkręciliśmy, przyszedł listopad i znowu w dół. Najlepsze okresy handlowe to czas przedświąteczny. Jesteśmy w plecy, tego się nie odrobi. Pozostaje nam czekać na lepsze czasy. Jednak biznesy niektórych osób już wiszą na włosku... - dodaje.

WIDEO: Nawet podczas mrozu watro odwiedzić małe bazary (2017)