Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej żądają likwidacji placu zabaw

Danuta Kuleszyńska
- Pod samym nosem ten plac nam zrobili, od tamtej pory mamy jeden wielki koszmar - wkurza się Marek Kosmala
- Pod samym nosem ten plac nam zrobili, od tamtej pory mamy jeden wielki koszmar - wkurza się Marek Kosmala Paweł Janczaruk
- Spółdzielnia zafundowała nam horror, dlatego żądamy zlikwidowania placu zabaw pod blokiem - domagają się mieszkańcy ul. Spółdzielczej nr 4. I ślą pismo do zarządu.

Plac zabaw jest ładny, estetyczny i ogrodzony drewnianym płotkiem. Ma kilka nowoczesnych urządzeń: mini karuzelę, huśtawki, piaskownicę... I nowiutkie ławki.

Kosztował 50 tysięcy złotych i spółdzielnia wybudowała go wspólnie z miastem. Naprawdę cacko. Ale to cacko stało się utrapieniem dla lokatorów Spółdzielczej 4.

- Mieliśmy święty spokój, a teraz spółdzielnia zafundowała nam prawdziwy horror - wkurza się Marek Kosmala spod "jedynki". I odsłania firankę w pokoju.

- Sama pani widzi, że ogrodzenie zrobili mi pod samym nosem. Jeszcze trochę, a dzieciaki włazić mi będą do domu. Wieczne piski, wrzaski i przeklinania słychać.

Lokator spod "piątki" tylko kiwa głową. - Nam nie chodzi o maluchy, które tu przychodzą z mamami. Ale o wyrostki, które nas terroryzują. Żyć się nie da, zwłaszcza latem. Najgorzej jest wieczorami, gdy zaczynają piwkować. A jak im się uwagę zwróci, to z błotem zmieszają.

Małżeństwo spod "ósemki" przy Spółdzielczej 4 mieszka od 40 lat. Ale czegoś takiego jeszcze nie widzieli.

- Raz idę, a na ławce leży dziewczynka, na niej chłopak, a drugi robi im zdjęcie. Mieli może po 13, 15 lat... Domyśla się pani co robili... Kiedyś zwróciłem uwagę, bo piszczały i wrzeszczały pod oknami, to spier... powiedziała jedna - opowiada starszy pan. - Strach tu żyć.

- Dziewczynki są gorsze od chłopaków - wtrąca żona starszego pana. - Biegają za nimi, podnoszą spódniczki, pokazują majtki... Mój Boże, co się porobiło! No i gdzie są rodzice tych dzieciaków!

- Śmiecą, krzyczą, chodzą parami w krzaki, sikają - dopowiada Anna Świątek, która mieszka z 11 letnią wnuczką. I boi się, bo dziewczynka widzi wszystko z okna.

Raz pani Anna nie wytrzymała, wezwała policję. - Ktoś krzyknął, że szmaty przyjechały i towarzystwo się rozbiegło - dodaje lokator spod "piątki".

Mieszkańcy wkurzyli się na dobre i napisali do spółdzielni pismo. Żądają zlikwidowania placu. Dowodzą, że "od czasu jego wybudowania zaczął się istny koszmar". I proponują przenieść go w inne miejsce.

Henryk Skrzypczak, prezes Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, z pismem się zapoznał. I przekazał do rozpatrzenia kierownikowi osiedla. Kierownik Adam Jastrzębski bezradnie rozkłada ręce.

- To problem nie do rozwiązania. Placu zlikwidować nie można, bo poszły na to pieniądze z Unii - argumentuje. - Przesunąć się nie da, bo nie ma wolnych miejsc. Zresztą, zawsze komuś będzie taki plac przeszkadzał.

Odnośnie krzykliwych nastolatków, kierownik też nie wie, co zrobić. - Nikogo tam nie postawię do pilnowania, policji też nie naślemy... Ta młodzież nie ma gdzie się podziać. Obok było boisko, to przerobili na parking. Kiedyś mieliśmy osiedlowe kluby, dziś jest jeden na całą spółdzielnię. Nic im w zamian nie daliśmy, to się szwendają.

- To co pan proponuje?
- Nie wiem... W poniedziałek wróci wiceprezes, to coś uzgodnimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska