Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokomotywa, filozofia i... laseczki wąglika

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
Ok1-359 waży 129 ton, pędzi z prędkością do 100 km na godzinę, same koła mają 180 cm "wzrostu". I na dodatek jest gwiazdą filmową! O jej karierze opowiadał nam Tomasz Opaska
Ok1-359 waży 129 ton, pędzi z prędkością do 100 km na godzinę, same koła mają 180 cm "wzrostu". I na dodatek jest gwiazdą filmową! O jej karierze opowiadał nam Tomasz Opaska fot. Krzysztof Kubasiewicz
W domku przy ul. Białogóra powiatowy lekarz Robert Koch odkrył laseczkę wąglika. W domu przy Kościelnej na świat przyszedł filozof Józef Hoene Wroński. Są jeszcze stare parowozy... To duma tego miasta

Magdalena Błoszyk wspina się po drabinie. Żeby z muzealnych półek zdjąć dzieła wielkiego filozofa, wynalazcy, matematyka i fizyka w jednej osobie Józefa Hoene - Wrońskiego.

Jesteśmy w bibliotece Muzeum im. Marcina Rożka, a pani Magdalena jest tu bibliotekarką.
- Niestety, ani stałej ani czasowej ekspozycji Wrońskiego nie mamy, bo brakuje eksponatów. - uprzedza. - Zachowały się jedynie niektóre jego dzieła.

Na potwierdzenie słów zdejmuje z półki tom "Filozofii absolutnej" wydany w języku francuskim 25 lat po śmierci filozofa. - Takich prac mamy jeszcze kilka - dodaje. - Są także współczesne maszynopisy jego biografów i kilka reprodukcji zdjęć. I to wszystko.

Jego duch tu się unosi

TEN KOŚCIÓŁ POWSTAŁ W XIV WIEKU. Jego budowę rozpoczęto w końcu XIV wieku, a ukończono w 1410 r. Na początku XVI w. do nawy od strony południowej dobudowano
TEN KOŚCIÓŁ POWSTAŁ W XIV WIEKU. Jego budowę rozpoczęto w końcu XIV wieku, a ukończono w 1410 r. Na początku XVI w. do nawy od strony południowej dobudowano kaplicę. Prawdopodobnie w tym samym czasie powstała też zakrystia. Gruntownej renowacji świątyni dokonano w 1863 r. Wzniesiono wówczas neogotycką kaplicę północną, w 1897 roku dobudowano kruchtę. Wnętrze kościoła jest w większości neogotyckie. Starszym zabytkiem jest ołtarz rokokowy w kaplicy południowej. Uwagę zwracają bogato ornamentowane półkolumny i płaskorzeźby przedstawiające Boga Ojca, św. Stanisława i św. Wojciecha.

MUZEUM MALARZA MARCINA ROŻKA. Siedziba muzeum znajduje się w domu, który został zbudowany w 1934 r według koncepcji Marcina Rożka - architekta, rzeźbiarza, artysty malarza. Prócz pomieszczeń mieszkalnych Rożek miał tu swoją pracownię w której tworzył. Pracował do okupacji, potem wyjechał z Wolsztyna. Ścigany przez Niemców ukrywał się w Objezierzu i Poznaniu, zmarł w Oświęcimiu w 1944r. W muzeum znajdują się jego liczne rzeźby, płaskorzeźby i obrazy, rodzinne zdjęcia oraz pamiątki. Na tyłach domu zachował się przepiękny ogród z posągami, który prowadzi aż do jeziora.

Józef Hoene Wroński jest dumą Wolsztyna, bo tu się urodził 23 sierpnia 1776r w domu przy ul. Kościelnej. Jego ojciec Antoni był znanym architektem, emigrantem z Czech, któremu sam król Stanisław August nadał tytuł królewskiego architekta. Matka była rodowitą wolsztynianką. Gdy Józio miał roczek, rodzina Hoene przeniosła się do Poznania, gdzie w roku 1786 przyszły filozof rozpoczął naukę w Szkole Wydziałowej. Sześć lat później uciekł z domu, przyjął nazwisko Wroński i wstąpił do wojska. Brał udział w insurekcji, odznaczony został przez samego Kościuszkę. Potem wyjechał na Zachód, zajął się pracą naukową.

Hoene Wroński należy do najwybitniejszych przedstawicieli polskiej filozofii mesjanistycznej. Zajmował się matematyką, udoskonalał maszyny parowe.

Dziś w jego rodzinnym domu przy Kościelnej mieszka Zofia Szczerkowska. Gdy dzwonimy do drzwi i mówimy, że przyszliśmy " w sprawie filozofa", pani Zosia przynosi "Rzecz o Hoene Wrońskim". Grubą biografię spisaną przez Lecha Łukomskiego zawsze ma pod ręką.
- Jak to jest żyć w domu po wielkim myślicielu? - pytam gospodynię.

- No, jego duch stale się tu unosi - śmieje się pani Zosia. - Dom ten kupił mój tata Kazimierz Benebesel w 1919 roku, gdy się ożenił z córką piekarza. Ja tu przyszłam na świat w 1925 roku. A jak wojna wybuchła to nas wszystkich wywieźli. Wróciliśmy z powrotem w 1945 r.

Siedzimy z panią Zosią w korytarzu, na schodach, które prowadzą do jej mieszkania.
- Myśli pani, że mały Wroński raczkował po nich?
- Eeee, nie sądzę. Po pierwsze jeszcze nie chodził, jak tu mieszkali, a po drugie te schody mają najwyżej 160 lat. Tak myślę.
O Hoene Wrońskim pani Zosia nie uczyła się w szkole. - Chyba tata mi o nim opowiadał, ale dokładnie nie pamiętam - przyznaje.

Koch nie lubił Polaków?

ZAGRODA OLENDERSKA WIATRA I REKLINEK. Zwiedzanie rozpoczynamy od budynku z murem pruskim z końca XIX w, który pełni funkcję administracyjną. Na terenie
ZAGRODA OLENDERSKA WIATRA I REKLINEK. Zwiedzanie rozpoczynamy od budynku z murem pruskim z końca XIX w, który pełni funkcję administracyjną. Na terenie skansenu znajdują się ponadto zagroda olenderska, chata ze Świętna, karczma, kuźnia, wiatrak i reklinek. Na szczególną uwagę zasługuje kapliczka św. Jadwigi, która - podobnie jak kuźnia - jest kopią. Jej pierwowzór pochodzi ze wsi Łupice. Budowla stanowi przykład typowej przydrożnej kapliczki w wielkopolskiej wsi. Figurka św. Jadwigi jest kopią oryginalnej rzeźby przechowywanej we wsi Hetmanice.

TEN KOŚCIÓŁ POWSTAŁ W XIV WIEKU. Jego budowę rozpoczęto w końcu XIV wieku, a ukończono w 1410 r. Na początku XVI w. do nawy od strony południowej dobudowano kaplicę. Prawdopodobnie w tym samym czasie powstała też zakrystia. Gruntownej renowacji świątyni dokonano w 1863 r. Wzniesiono wówczas neogotycką kaplicę północną, w 1897 roku dobudowano kruchtę. Wnętrze kościoła jest w większości neogotyckie. Starszym zabytkiem jest ołtarz rokokowy w kaplicy południowej. Uwagę zwracają bogato ornamentowane półkolumny i płaskorzeźby przedstawiające Boga Ojca, św. Stanisława i św. Wojciecha.

Z Kościelnej "rzut beretem" na Roberta Kocha. W odrestaurowanym domu przy dawnej ul. Białogóra 12 mieszkał i pracował sam Robert Koch, absolwent uniwersytetu w Getyndze. Do Wolsztyna trafił w 1872 r jako lekarz powiatowy. Wcześniej pracował w oddalonych o 12 km Rakoniewicach.

- Niestety, nie lubił Polaków i nie chciał ich leczyć - zdradza jeden z młodych wolsztyńskich historyków.
Koch zamieszkał na piętrze domku przy. ul. Białogóra. Na parterze był szpital dla ubogich i małe laboratorium w którym prowadził badania. To tu odkrył min. laseczkę wąglika. Każdego dnia wpadał też do restauracji Roberta Fischera po... bryczkę. Wsiadał w powóz i jeździł od domu do domu odwiedzając chorych. Po ośmiu latach opuścił Wolsztyn, wyjechał do Berlina, został profesorem tamtejszego uniwersytetu. W roku 1905 otrzymał nagrodę Nobla za całokształt badań nad gruźlicą.

Dziś w domku przy dawnej Białogóra strasse, a obecnie Roberta Kocha znajduje się muzeum. Z oryginalnych przedmiotów zachowała się skrzynka na preparaty szkiełkowe, którą późniejszy noblista używał w swoim laboratorium. Jest list do profesora Fritscha z 1878 r i kserokopie licznej korespondencji oraz dokumentów noblisty, a także sporo zdjęć.

OK1-359 zagrał w "Pianiście"

ZAGRODA OLENDERSKA WIATRA I REKLINEK. Zwiedzanie rozpoczynamy od budynku z murem pruskim z końca XIX w, który pełni funkcję administracyjną. Na terenie skansenu znajdują się ponadto zagroda olenderska, chata ze Świętna, karczma, kuźnia, wiatrak i reklinek. Na szczególną uwagę zasługuje kapliczka św. Jadwigi, która - podobnie jak kuźnia - jest kopią. Jej pierwowzór pochodzi ze wsi Łupice. Budowla stanowi przykład typowej przydrożnej kapliczki w wielkopolskiej wsi. Figurka św. Jadwigi jest kopią oryginalnej rzeźby przechowywanej we wsi Hetmanice.

Będąc w Wolsztynie nie sposób nie zahaczyć o... parowozy. Stare maszyny ciągną się już od ładowni aż do parowozowni przy ul. Fabrycznej. Pordzewiałe, zżarte przez ząb czasu stoją na torach wzdłuż ulicy i są największą atrakcją miasta. Kilka z nich: a konkretnie sześć, ciągle są na chodzie.
Tomasz Opaska, przewodnik i pracownik PKP CARGO S.A, prowadzi nas do najstarszego parowozu. Ma 92 lata, został zbudowany w Berlinie, a po drugiej wojnie objeżdżał polskie miasta i miasteczka. W roku 1990 przeszedł na zasłużoną emeryturę.

- I jeszcze jeździ - zaznacza pan Tomasz. - A teraz przechodzi mały remont.
Ok1-359 waży 129 ton, pędzi z prędkością do 100 km na godzinę, same koła mają 180 cm "wzrostu". I na dodatek jest gwiazdą filmową!
Parowóz zagrał min w "Pianiście" Romana Polańskiego, w serialu "Pogranicze w ogniu", często jest wypożyczany przez niemieckich filmowców.

Nie przepuszczę takiej okazji, muszę spojrzeć gwieździe " w twarz". Pan Tomasz uprzedza, że "gwiazda" jest brudna od smarów, węgla i innych "drobiazgów".
A niech tam! Wspinam się po metalowych schodkach, kilka kroków i już jestem w kabinie maszynisty. Za plecami mam 6 ton węgla. Przed sobą serce parowozu. Chwytam za przepustnicę. To jak pedał gazu w samochodzie. Trzeba mieć siłę, by w ogóle drgnęła. Mnie tej siły brakuje.
- Jeśli ją podniesiemy w górę, maszyna ruszy - uprzedza T. Opaska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska