Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łopata jak wehikuł czasu. Archeolodzy mówią o fenomenie

Redakcja
Dwa kręgi w Bodzowie mieściły się w granicach obszaru o średnicy zewnętrznej 64 m i wewnątrz około 55 m. Każdy z rowów miał szerokość około 2 - 2,8 m. Odkryto także pozostałości trzech kolistych palisad wewnątrz obszaru
Dwa kręgi w Bodzowie mieściły się w granicach obszaru o średnicy zewnętrznej 64 m i wewnątrz około 55 m. Każdy z rowów miał szerokość około 2 - 2,8 m. Odkryto także pozostałości trzech kolistych palisad wewnątrz obszaru
Nie, nie chodzi tylko o tajemniczą świątynię sprzed tysięcy lat w Bodzowie, ale o zainteresowanie mieszkańców okolicy. Z tym się w Polsce nie spotykali.

W tym roku badacze buszujący po bodzowskich polach zrealizowali plan minimum. Dokładnie zbadali bramę zorientowaną na północny-zachód, ustalili przebieg palisad i rowów. Do dna tych ostatnich nie udało się na razie dotrzeć. Jak żartują archeolodzy okazały się znacznie głębsze niż zakładano, teren był trudniejszy, a studenci bardziej... wątli fizycznie.

Przypomnijmy. Archeolodzy pojawili się tutaj w sierpniu nie przez przypadek. Na wzgórzu w okolicy Bodzowa 7 tys. lat temu znajdowało się sanktuarium. Tutejsi kapłani decydowali kiedy należy zasiać i kiedy w pole powinni wyjść żniwiarze. Aby przebłagać bóstwa tutaj składano ofiary. Być może także te krwawe.

Tym razem o wbiciu łopat w tym właśnie miejscu nie zadecydował przypadek. A wszystko zaczęło się w 1997 roku od zwiadu lotniczego, który stanowi nowe narzędzie historyków. Tuż obok Bodzowa na polu zwiadowcy ujrzeli i sfotografowali tajemnicze kręgi. UFO? Nie, ale wytłumaczenie tego zjawiska jest co najmniej równie tajemnicze. W miejscu, gdzie znajdowały się ludzkie sadyby, gdzie budowano konstrukcje z drewna, ziemia jest żyźniejsza, bardziej wilgotna i ciemniejsza. Stąd zboże tutaj jest znacznie bardziej wybujałe. Dlatego w podbytomskich łanach zbóż pojawiły się kręgi roślin, które rosną wyżej. Odpowiadają zarysom dawnych konstrukcji.

Już na podstawie fotografii naukowcy zakładali, że jest to właśnie sanktuarium z epoki neolitu. O ile podobne odnajdywano w Europie południowej i zachodniej, o tyle sądzono, że do polski ten archeologiczny fenomen nie dotarł. Pierwsze kręgi odkryto właśnie w okolicy Bodzowa. To spora sensacja.

- Nie przeżywamy specjalnie tych kolejnych "naj" - mówi archeolog pytany o emocje związanie z tym, że badali pierwsze tego rodzaju kręgi w Polsce. - Podobne sukcesy cieszą, ale są zwykle krótkotrwałe. Ktoś wkrótce znajdzie coś większego, starszego. Natomiast solidne opracowanie zostaje.

Jednak nie zabrakło odkryć, o których można śmiało powiedzieć, że są sensacyjne. Na przykład wśród narzędzi znaleziono sporo tych importowanych. Ot na przykład wykonanych z krzemienia czekoladowego z okolic Iłży. 300 km to wówczas był spory dystans. Inne znaleziska pochodzą prawdopodobnie ze Śląska lub Środkowych Niemiec. Interesujące jest także to, że badany rów wchodzi w starsze warstwy osadnicze stąd każdy ruch łopaty, a raczej łopatki, oznacza podróż w czasie. I tutaj pojawia się magia tego miejsca - wzgórza o bardzo bogatym życiorysie i - jak mówią naukowcy - o duchu. Przebadali ledwie tysiąc metrów kwadratowych, a to ledwie skrawek terenu osadnictwa.

Naukowcy są na wstępnym etapie opracowania wyników badań. Jak twierdzą skala odkrycia jest znacznie większa niż tylko eksploracja sanktuarium, gdyż odkryto ślady osadnictwa pierwszych rolników, którzy pojawili się tutaj, ze względu na żyzne gleby, w ostatnich stuleciach szóstego tysiąclecia przed naszą erą (starsze tzw. fazy kultur wstęgowych). Już udało się uchwycić elementy ich codziennego życia - ceramikę, narzędzia kamienne. Naliczono na razie siedem faz osadnictwa.

Potwierdzono, że kręgi tę tworzyły założenie świątynne, stosunkowo wczesne. Stąd brak jest najbardziej frapujących śladów rytuałów i zapewne było w jej działalności więcej astronomii niż magii. I występują problemy z precyzyjnym datowaniem.

- Na upartego ze względów naukowych moglibyśmy zastanawiać się nad zakończeniem prac - dodaje Budziszewski. - Jednak ze względów społecznych... Archeolodzy mówią, że są zachwyceni przyjęciem ich pracy przez społeczność lokalną. I to nie tylko dlatego, że burmistrz Bytomia Odrzańskiego zaproponował naukowcom nocleg w miejscowej szkole.

- Gdy władze gminy poprosiły nas o zorganizowanie spotkania z mieszkańcami sądziliśmy, że przyjdzie dwóch "dyżurnych" pasjonatów i trochę zmuszonych do tego uczniów - opowiada archeolog Janusz Budziszewski z warszawskiego Uniwersytetu Stefana Wyszyńskiego. - Tymczasem przyszły tłumy i czuliśmy się jak na premierze filmu. Wielu ludzi przychodziło na wykopalisko, pytali, widać było zainteresowanie... Czułem się jak chociażby w Szwajcarii, gdzie ludzie bardzo interesują się historią regionu.

Co ważniejsze goście nie byli to archeologicznymi piratami, do czego niestety naukowcy są przyzwyczajeni. Zresztą tutaj nie mieliby nic do szukania, to nie był czas, gdy wykonywano przedmioty z żelaza. I badacze obiecują, że skoro tylko oczyszczą znaleziska i "wykleją" ceramikę pokażą, co też udało im się na polu pod Bodzowem znaleźć.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska