Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowy na zamarzniętej Odrze

Dorota Nyk 76 835 81 11 [email protected]
Teraz lód na Odrze ma 15 cm grubości. Nie ma obaw, że się załamie, a ryba spod takiego lodu najlepiej bierze
Teraz lód na Odrze ma 15 cm grubości. Nie ma obaw, że się załamie, a ryba spod takiego lodu najlepiej bierze Dorota Nyk
W sobotę rano w zatoce koło LOK-u było trzynaście, a w zatoce famabowskiej aż osiemnaście stopni mrozu. Takie zimno nie przeszkadzało społecznym strażnikom rybackim w kontrolowaniu wędkarzy. A my im towarzyszyliśmy.

Wędkarzy nad Odrą co prawda nie było tylu, co w słoneczne, ciepłe dni, ale jednak trochę. Zatoka jest zamarznięta, lód jest w tej chwili bardzo gruby. Komendant straży rybackiej Jacek Hoffmann mówi nawet, że można by po nim jeździć autem. Ale oczywiście tego nie poleca... - Teraz lód ma z 15 centymetrów grubości - ocenia.

Rankiem nad Odrą stawia się cała drużyna społecznych strażników: komendant Jacek Hoffmann i Władysław Rojek z koła Famaba, do nich dołączają Sławomir Chruściel, Andrzej Wróbel, Sebastian Wolski, Damian Michniewicz i Sławomir Iglik. Towarzyszy im policjant, asp. Andrzej Dominiak - to właśnie on, w razie spotkania wędkarza bez zezwolenia, wręczy mu mandat 200 zł.

Kiedy zbliżamy się do miejsca, gdzie na lodzie stoi grupka wędkarzy, widać między nimi lekki popłoch. - Ten z tyłu, na końcu, bierze wiadro i idzie. Zostawił wędkę przy krzakach i pewnie wróci po nią za dwie godziny, gdy nas tu już nie będzie - pokazuje komendant Hoffmann.

To jest już trzecia taka kontrola przeprowadzana w tym roku. Strażnicy sprawdzają, czy osoby łowiące ryby w Odrze mają zezwolenia na amatorski połów i czy działają zgodnie z przepisami. Kto nie ma, ten jest zwykłym kłusownikiem. W styczniu wpadły trzy takie osoby, dostały mandaty po 200 zł.

- Ci wszyscy mają dokumenty, a jeden to nawet z Obornik Śląskich tu przyjechał wędkować - relacjonuje wynik kontroli w zatoce LOK Władysław Rojek. Strażnicy idą jeszcze na zatokę koło Famaby i nad Zatokę Neptuna. W sobotę nie złapali żadnego kłusownika.

- Ale chodzi o to, by wędkarze wiedzieli, że ktoś nad tym czuwa i że jest jakaś kontrola - wyjaśnia Hoffmann.

- Bardzo niewdzięczna jest ta nasza praca, bo wędkarze krzywo na nas patrzą - narzeka Sławomir Chruściel. - Ale przychodzi tu dużo ludzi, którzy nie mają wiedzy, zezwoleń, łowią i do plecaka. A tak nie można, bo ryba też człowiek. Przecież są okresy ochronne, trzeba wszystko robić z głową. Teraz na przykład sandacz i szczupak są pod ochroną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska