W Lubikowie lub jak woli nazywać ten zakątek młodzież, na Lubi, zimowa szaruga obnażyła inne oblicze ośrodka. O ile latem słońce, czyste jezioro i okoliczne lasy jakoś skrywają pewne zjawiska, o tyle teraz wyłażą one z całą mocą. Zaledwie kilkanaście metrów od linii brzegowej jeziora straszą koszmarnie odrapane, rozlatujące się drewniane domki. Opustoszałe o tej porze, a może i w ogóle, przyciągają nocnych gości.
WIDEO: Lubuskie jeziora z lotu ptaka
Ośrodek w Lubikowie. Otwarte na oścież drzwi, ślady ogniska
Już z oddali przyciągają nasz wzrok otwarte na oścież drzwi jednego z takich właśnie straszydeł. Ze zdziwieniem stwierdzamy, że wewnątrz nikogo nie ma. W opustoszałym kempingu pozostały jedynie rozwalające się meble, a w kuchni na stole plastykowe pojemniki z czymś, co przypomina cukier, mąkę. Porządnie zachował się jedynie rzucony na podłogę metalowy stelaż od łóżka.
W kuchni, tak samo jak i w pokoju, brudne zasłonki powiewają… w poziomie, bo po pomieszczeniach hula wiatr. Na podłodze zaś, o zgrozo, ślad po ognisku. Niewielkie co prawda, ale jeżeli pomyśleć, że użytkownicy - koczownicy raczej za nic mają stan drewnianego budynku, to aż strach pomyśleć, do czego może dojść, kiedy opuszczają kemping, pozostawiając na podłodze np. niedopalone pety.
Przyjeżdżają goście, a tu wstyd
Dookoła szumi stary, piękny sosnowy las. Mniej romantycznie wyglądają natomiast kolejne drewniane domki. Wiele, sądząc po obejściu, nie było zamieszkałych od bardzo, bardzo, długiego czasu. I tak stoją, niszczejąc, ale i szpecąc krajobraz. Jak podkreśla nasz przewodnik, bywalcy ośrodka już się do tego księżycowego obrazu przyzwyczaili, co nie znaczy, że go zaakceptowali. – Ale tutaj przyjeżdżają też goście z połowy Polski, począwszy od Gorzowa, a skończywszy na Krakowie - mówi Lubikowianin. – No to jakie sobie świadectwo wystawiamy, tolerując ten bałagan.
Zadra w oku wizjonerki
Zaledwie kilkanaście metrów od ruin rozpościera się już zupełnie inne Lubi. Domki zadbane, posesje czyste, dobrze utrzymane. Prawie nikogo przy nich nie ma, choć to Sylwester. Wiadomo, pandemia. Widać jednak gospodarską rękę. Wizję takiego właśnie ośrodka wypoczynkowego miała wiele lat temu nieżyjąca od lat ówczesna wójt gminy Przytoczna Waleria Gruszczyńska. I to ona rozpoczęła tej wizji realizację. Jaką zadrą w jej oku byłby stan tych odrażających, chylących się ku upadkowi domków i to w bezpośrednim sąsiedztwie tego jej wymarzonego, europejskiego, ale jakże Lubuskiego, zadbanego, leśnego ośrodka z przepięknym jeziorem, piaszczystą plażą…
Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?