Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuski karp zdrów jak ryba! Nie powinno go zabraknąć

Eugeniusz Kurzawa (dab) 68 324 88 54 [email protected]
- Odławianie i segregacja karpi to robota dla ludzi o końskim zdrowiu - mówią Marek Azarewicz i Krzysztof Konieczny z gospodarstwa rybackiego w Międzyrzeczu
- Odławianie i segregacja karpi to robota dla ludzi o końskim zdrowiu - mówią Marek Azarewicz i Krzysztof Konieczny z gospodarstwa rybackiego w Międzyrzeczu Dariusz Brożek
Nasze karpie nie chorują, więc na wigilijnych stołach nie powinno ich zabraknąć - uspokajają lubuscy i wielkopolscy hodowcy. Ale za świąteczny przysmak zapłacimy więcej niż przed rokiem. Na szczęście, niewiele więcej.

W mediach głośno ostatnio o epidemii, która trzebi karpie na wschodzie kraju. Czytelnicy są zaniepokojeni. Pytają, czy nasze ryby też chorują. - Opryszczka u karpi? Pierwsze słyszę! U nas na pewno tego nie ma - gwarantuje Ryszard Krawczyk, szef Gospodarstwa Rybackiego w Zbąszyniu.
Ale czy w takim zdarzeniu losowym nie upatruje szansy zarobku dla swojej spółki? Bo może wschodnie karpie, jako chore, są niejadalne i na tamtejszy rynek mogłyby przed świętami wskoczyć nasze, zdrowe? Krawczyk tłumaczy, że to... nieopłacalne. - Po pierwsze, transport na wschód dużo by kosztował. Po drugie, mamy na miejscu swoich stałych kontrahentów, których nie możemy zawieść. Po trzecie, nie hodujemy wielkich ilości, mamy zaledwie 20 hektarów "karpników" - wylicza. - Może sprawą zainteresują się więksi producenci, na przykład Osiecznica lub Żary?

Zdzisław Banaszak, dyrektor spółki Karp - Gospodarstwo Rybackie w Osiecznicy, oczywiście słyszał o opryszczce. - Dziwne byłoby, gdybym nie słyszał - stwierdza "pan na 400 ha stawów hodowlanych". Ale też nie ekscytuje się chorobą wschodnich ryb. Wie, że dotarła do nas za pośrednictwem karpi kolorowych z Izraela, zna nawet jej łacińską nazwę. I uważa, że jest nieszkodliwa dla ludzi.
- Nie przewiduję sprzedaży naszych ryb na wschodzie, bo 100 procent planowych odłowów mamy zakontraktowane tu - dodaje Banaszak. Ocenia, że nie ma też wielkich szans na zysk ze sprzedaży wigilijnych karpi, ponieważ ceny nie powinny mocno podskoczyć. Najwyżej o 10-15 proc. A to oznacza, że za kilogram zapłacimy w granicach 13 zł. - Pod warunkiem, że media nie podkręcą atmosfery i nie wywołają paniki - podkreśla Banaszak.

Opinię o złej robocie mediów podziela Irena Kramer, lekarz weterynarii z Międzychodu, która zajmuje się rybami. Mówi o programie telewizyjnym Elżbiety Jaworowicz, w którym padły słowa o "zarazie" wśród karpi. - Przede wszystkim należy wyjaśnić, że nie jest to żadna opryszczka, tylko choroba wirusowa zwana KHV. Niebezpieczna, ale tylko dla karpi i ryb kolorowych - tłumaczy Kramer. - Dlatego duże hodowle prowadzą badania profilaktyczne w ciągu roku, a także przed sprzedażą. Każde gospodarstwo rybackie, jak Osiecznica czy Żary, jest nadzorowane i ma numer weterynaryjny. A gdy przekazuje ryby do sprzedaży, to sprzedawca - nawet w sklepie - powinien mieć dokument ich badania, tak zwaną ocenę zdrowotności karpi. W przeciwnym razie sprzedaje je nielegalnie.

Kramer podpowiada, że o taki papier każdy z nas ma prawo zapytać i żądać okazania. Żeby mieć pewność, że kupujemy zdrowe ryby. Dlatego wielu handlowców wywiesza dokumenty potwierdzające ich pochodzenie. W markecie w Międzyrzeczu przy stoisku z karpiami wisi atest miejscowego gospodarstwa rybackiego. Jego prezes Tomasz Kujath zaznacza, że spółka ma certyfikat "Najlepsze w Polsce", gwarantujący najwyższą jakość karpi królewskich z międzyrzeckich stawów.
W bazie koło Kurska kończą się odłowy. - To ciężka robota. Reumatyczna. Niskie temperatury i wilgoć odbijają się potem w kościach - mówi Jan Wiśniewski. Pracownicy spuścili już wodę ze stawów i wybrali ryby. Teraz trwa segregacja. Na wigilijne stoły trafią przede wszystkim te ważące 1,5-2 kg. Nie za chude, nie za tłuste, w sam raz na patelnię. Te spod Międzyrzecza pojadą m.in. do Świebodzina i Sulechowa. Pozostałe doczekają wiosny w zimowych karpnikach.

Chłodne lato odbiło się na wadze ryb. Woda była zimna, dlatego słabiej żerowały i miały mniejsze przyrosty. Ale Kujath zdradza, że jego pracownicy odłowili więcej karpi niż przed rokiem. Konkretnej liczby podać nie może, bo to... tajemnica handlowa.
Główną potrawą naszych wigilijnych wieczerz będą ryby trzyletnie, więc jeden niezbyt udany sezon nie przesądza o ich masie, a także kosztach hodowców i cenie w sklepach. - U nas karp podrożał o złotówkę. W naszej bazie sprzedajemy je po 13 złotych. Tylko od handlowców zależy, jakie będą ceny detaliczne. Nie można wykluczyć, że niektórzy będą je windowali, wykorzystując medialne informacje o zarazie - ostrzega Kujath.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska