Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuski Zespół Pieśni i Tańca ma 55 lat (zdjęcia)

Leszek Kalinowski 0 68 324 88 74 [email protected]
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Występował na scenach Meksyku, Brazylii, Panamy, Korei Północnej, Tajwanu i wielu innych krajów. Dziś na jubileuszowym koncercie spotkają się dawni i obecni członkowie zespołu..

[galeria_glowna]
Na całym świecie spotykali się z Polonią. Zajadali... polnymi konikami. I tak będzie nadal.

Lubuski Zespół Pieśni i Tańca ma 55 lat. Z tej okazji w sobotę na jubileuszowy koncert (początek o 17.00 w hali sportowej MOSiR-u przy ul. Urszuli) przyjedzie wielu absolwentów.

Bartłomiej Jędrzejak, obecnie dziennikarz TVN-Meteo, już przebiera nogami. Co prawda, z ekipą telewizyjną jeździ teraz po Polsce i świecie, ale tak naprawdę poznał wiele kultur dzięki Lubuskiemu (tak najczęściej nazywają nasz zespół w innych krajach, bo całe określenie jest dla nich za trudne).

- Pamiętam dokładnie, kiedy rodzice zapisali mnie do zespołu. To było w drugiej klasie podstawówki - wspomina B. Jędrzejak. - Tańczyłem w nim do 25 roku życia. Jeszcze studiując w Poznaniu dojeżdżałem na próby. Potem praca w Warszawie już mi to uniemożliwiła. Ale w ludowym stroju za każdym razem prowadziłem festiwale folkloru.
Bo Lubuski działa, jak magnes, jak narkotyk. Trudno bez niego żyć.

To dlatego na sobotnim koncercie jubileuszowym nie zabraknie nawet Donaty Czernik z... Emiratów Arabskich.

- Kto nie był Lubuskim, nie zrozumie tej mocy - mówią członkowie zespołu. I mogą godzinami opowiadać o pierwszych miłościach, przyjaźniach, przygodach w najodleglejszych zakątkach świata, gdzie koncertowali.

Nowi dopisują swoje nazwisko

- Zespół to moja druga rodzina - podkreśla Anna Błaszczyk. - Zapisali mnie rodzice, bo interesowałam się tańcem. Dziś jestem im bardzo wdzięczna. Bo oprócz ogólnego rozwoju, poznałam wiele kultur, nawiązałam przyjaźnie... Wszystkim na długo w pamięci pozostanie występ przed Janem Pawłem II. Takiego zaszczytu zespół doświadczył dwa razy.

Alicja Stasiuk już tańczyła w brzuchu mamy - Małgorzaty - która tak jak dziś córka wywijała oberki i inne ludowe tańce.

- Pierwszy koncert? Pożyczyliśmy stroje od Śląska. Dostałem o trzy numery za duży. Przez cały występ, myślałem, czy mi zaraz nie spadnie - wspomina B. Jędrzejak. - Lubuski to całe moje życie. Który album otworzę, wszędzie zdjęcia z zespołem. Ba, moja nauczycielka geografii z I LO, Henryka Frankiewicz, też tańczyła w Lubuskim. I na koncercie jubileuszowym też zatańczy.

O poprowadzenie imprezy organizatorzy poprosili oczywiście B. Jędrzejaka, który - jak przyznaje - trochę się wahał.

- Niedługo zielonogórzanie otworzą lodówkę, a tam Jędrzejak - śmieje się. - Ale jak miałem odmówić? Lubuskiemu? Nigdy się nie odmawia. Zastanawia się tylko, czy wystąpić w eleganckim garniturze czy ludowym stroju. Pewnie gdzieś leży jego. Podpisany. Można przeczytać, kto go miał wcześniej. Nowi, którzy otrzymują strój na wstępie, dopisują na nim swoje nazwisko.

Kontrabas na granicy

Lubuski Zespół Pieśni i Tańca ma 55 lat (zdjęcia)
fot. Tomasz Gawałkiewicz

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz )

Różnie bywało, ale nigdy nie zabrakło uśmiechu. Spadały spódnice, bo pękały gumki. Ktoś zapomniał butów lub pasa do konkretnego stroju, ktoś inny się przewrócił.
- Na szczęście umieliśmy poradzić sobie z tymi wszystkimi problemami - dodaje A. Błaszczyk.

Czasem bywało nawet groźnie. Gdy ostatnio wracali z występów w Mołdawii, celnicy przyczepili się do kontrabasu. Uznali, że to zabytek. Taki jest zniszczony.
- Wszyscy nas po nim rozpoznają. Gdy go tylko zobaczą, mówią: eee to Lubuski - śmieje się Grzegorz Łukasiewicz, kierownik kapeli. Muzycznych wspomnień nie zabraknie w sobotę, kiedy to w finale sześcioosobowa kapela stanie się 11-osobową.

Członkowie Lubuskiego podkreślają, że są dumni ze swych muzyków.
- A mamy takich, którzy grają w Filharmonii Zielonogórskiej, Jan Iwańczyk na wspomnianym wcześniej kontrabasie, Andrzej Brzozowski na skrzypcach - dodają.
W Korei Północnej zaś wybuchła afera, gdy jeden z członków zespołu wytarł podłogę gazetą. A przecież było w niej zdjęcie wodza!

Chipsy z koników

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

- Wyjazdy to najlepsza szkoła języków obcych. Bo i repertuar trzeba przygotować, by gospodarzy zadowolić. No i na miejscy każdy jakoś musi się dogadać - podkreśla B. Jędrzejak.

- Oj, pamiętam, ile trzeba było się naćwiczyć przed wyjazdem do Korei Północnej! Z ambasady tutaj przyjeżdżali, sprawdzić, czy dobrze nasi wymawiają słowa piosenki. Czy są poprawne, by żadnych niespodzianek nie było - dodaje Teresa Gradzik.
Wiele wspomnień wiąże się też z potrawami.

- Z Meksyku zapamiętałam chipsy z... koników polnych - mówi Anna Tomaszewska, zajmująca się obecnie zespołem.

- W Panamie schudliśmy 3 kg, choć na koniec mieliśmy obiad w dżungli, u Indian, którzy dali na liściu rybę. Duże jej było - wspomina G. Łukasiewicz. - Za to na Tajwanie przytyliśmy. Mięs było pełno, przed nimi nazwy: owca, koza, królik.
Nic jednak nie przebije naleśników w ogrodzie Anieli Anny Sidoło (obecnie na emeryturze), która przez lata sprawowała artystyczną pieczę.

Członkowie zespołu podkreślają, że za każdym razem najbardziej wzruszające są spotkania z Polonią. Dla nich strój, piosenka, taniec to kawałek Ojczyzny, za którą tęsknią. To tradycja przekazywana przez pokolenia.

Rosną im stopy

(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

Czy dziś łatwiej, kiedy w sklepach pełno materiału, zadbać o odpowiednie stroje wykonawców?

Kostiumolog, Teresa Gradzik dba, kręci głową. W sklepach towaru rzeczywiście nie brakuje. Ale drogi jest, a pieniędzy nie ma.

- Kiedyś składało się zamówienie do Spółdzielczości Pracy, bo przy niej funkcjonował zespół, i dostawaliśmy z Cepelii stroje - wyjaśnia T. Gradzik. - Teraz o wszystko musimy zatroszczyć się sami. Pieniędzy nie ma, a sponsorzy też się nie garną. Tymczasem niektóre stroje, jak bluzki łowickie, mają już po 40 lat. Trzeba o nie bardzo się troszczyć, by wytrzymały kolejne występy.

Poza tym dzisiejsze pokolenie jakieś bardziej wyrośnięte. Kostiumy dla dorosłych pasują dziś dla... dzieci. Stopy też ludziom rosną dłuższe.

- Kto tam kiedyś słyszał, że nasi z zespołu noszą numer 45, a dziś takich mamy. Ba, nawet jedna osoba ma 46 - dodaje.

Wygrali w Sławie

Wszystko zaczęło się w 1953 roku, kiedy to grupa entuzjastów postanowiła założyć w Nowej Soli przy Spółdzielni Rzemieślniczej zespół artystyczny.

Wówczas nie przypuszczali, że właśnie rozpoczynają długą historię Lubuskiego Zespołu Pieśni i Tańca. Kilka miesięcy później na wojewódzkim przeglądzie w Sławie grupa składająca się z 50.-osobowego chóru i czterech par tanecznych uzyskała najwyższą ocenę. A wraz z nim prawo do reprezentowania regionu i noszenia nazwy LZPiT. Z czasem zespół przeniósł się do Zielonej Góry i dołączono do niego jeszcze dodatek w postaci - Spółdzielczości Pracy.

- Ciężki był rok 1989. Wiele takich zespołów likwidowano. Wtedy uratował go wojewoda Zbyszko Piwoński, przyjął go bowiem pod opiekę Wojewódzkiego Ośrodka Metodyki i Kultury (dziś Regionalne Centrum Animacji Kultury) - mówi A. Tomaszewska. Od tego czasu pieczę nad zespołem sprawuje Gerard Nowak, dyrektor placówki. Ale czołową postacią w historii LZPiT jest Ludwik Figas, Wielkopolanin, który pokochał Lubuski i poświęcił mu całe swoje życie. W podziękowaniu w ub.r. zespół przyjął jego imię.

- Jako kierwonik i solista, potem instruktor muzyki odwiedził z zespołem pięć kontynentów. Dwukrotnie śpiewał z nim przed Papieżem - Polakiem - mówi dyrektor RCAK Gerard Nowak. - Jestem dumny z przyjaźni, którą mnie obdarował i moich współpracowników. Razem z Lubuskim od 1964 roku współgospodarzył Międzynarodowym Festiwalom Folkoloru.

Nie byłoby tych festiwalu, gdyby nie zaangażowanie członków zespołu, ich rodzin. Wszyscy pracują przy nim jako piloci, tłumacze, kelnerzy...

- Członkowie zespołu zawsze wykazywali się zaradnością, np. przed wyjazdem do Brazylii musieli zgromić sporą sumę. Pracowali m.in, sprzedając ,,Gazetę Lubuską" - przypomina T. Gradzik.

- Lubuski nauczył mnie samodzielności, odpowiedzialności, bycia na dobre i złe z grupą, prawdziwej przyjaźni - podkreśla B. Jędrzejak. - Dlatego tak nas do siebie ciągnie. Niezależnie, gdzie teraz mieszkamy.

Na sobotniej imprezie będzie wiele osób. Nie sposób nie podziękować tym najbardziej zasłużonym. Znane nazwiska to oprócz: A.A. Sidło i G. Łukasiewicza : Ludwik Rok, Ryszard Lisiecki, Lidia Drozdek, Andrzej Kładoczny, Eugeniusz Olejniczak, Roman Matysiak. Lista zaangażowanych jest znacznie długa, bo 55 lat istnienia zespołu to praca wielu osób. I radość niesiona na cały świat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska