Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie Archiwum X: Dopadli drani po latach!

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
W minioną środę rano policjanci zapukali do drzwi mieszkania 67-letniego nowosolanina. Zdzisław F. został przesłuchany w sprawie potrójnego zabójstwa. Sąd aresztował go na trzy miesiące.
W minioną środę rano policjanci zapukali do drzwi mieszkania 67-letniego nowosolanina. Zdzisław F. został przesłuchany w sprawie potrójnego zabójstwa. Sąd aresztował go na trzy miesiące. KWP Lublin
Na tapecie policjantów z lubuskiego policyjnego Archiwum X znajduje się około 80 spraw, tych najpoważniejszych. Każda z nich to tragedia sprzed lat. I bezkarny morderca.

Nie mogą zapomnieć. Do mediów, policji, prokuratury, do premiera i Rzecznika Praw Obywatelskich ludzie piszą listy pełne żalu i łez. To krewni, znajomi, przyjaciele osób, które ktoś zamordował. Żalą się, że policja schowała "ich" sprawę do szuflady, że nikt nic nie robi, aby sprawiedliwości stało się zadość. A morderca paraduje na wolności.

Mówią, że zaczynają pracę dopiero wówczas, gdy ich koledzy zazwyczaj dawno już skończyli. Policjanci z tzw. Archiwum X, czyli sekcji wydziału kryminalnego lubuskiej komendy wojewódzkiej zajmują się niewyjaśnionymi zbrodniami sprzed lat. Oczywiście prowadzą klasyczne śledztwa, ale przede wszystkim posiłkują się najnowszymi zdobyczami nauki i techniki. Największą przeszkodą jest oczywiście czas. Świadkowie nie pamiętają szczegółów. Ale na szczęście, pozostają dowody, dzięki którym nawet po latach przestępcy nie mogą czuć się bezpieczni.

W sobotnio-niedzielnym Magazynie "GL" pisaliśmy o imponującym śledztwie policjantów z lubelskiego Archiwum X. W środę rano zatrzymali 67-letniego Zdzisława F. Nowej Soli. Gdy dowiedział się, że to funkcjonariusze z Lublina, ugięły się pod nim nogi. W 1991 r. był przesłuchiwany w związku z potrójnym zabójstwem w Opolu Lubelskim. 4 sierpnia 1991 znaleziono tam ciała 70-letniej Adeli T., jej męża Mieczysława i opiekuna Władysława L., którzy zginęli od licznych ran. Ślady wskazywały na rabunkowy charakter zabójstwa. Ofiary mieszkały w domu jednorodzinnym, gdzie prowadziły praktykę stomatologiczną. Były znane w mieście i uważane za zamożne.

Wśród osób wytypowanych do wyjaśnienia znalazł się także 46-letni wówczas Zdzisław F. Ponieważ brak było dowodów jego udziału w zbrodni, nie trafił za kratki. Ale wówczas na miejscu zabójstwa zabezpieczono sporo śladów, w tym próbki krwi, która nie należała do ofiar zbrodni. Do innej koperty trafiły włosy Zdzisława F. Ponieważ w tym czasie badania DNA nie były szeroko stosowane, dowody trafiły do magazynu. 30 czerwca 1992 sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawców. Dziś można było to zrobić.

- Przez cały czas wiedziałam, że to on - opowiadała nam mama 18-letniej Basi z Orzewa pod Zieloną Górą, gdy po ponad 20 latach dowiedziała się, że Mirosław C. ponownie jest w kręgu podejrzenia. - Gdy usłyszałam jego nazwisko, musiałam je zapamiętać, zostanie w głowie do końca życia. Tak samo zapamiętałam tę twarz. Przez te wszystkie lata... Tego dnia jechałam z nim autobusem, było ciasno, stał obok mnie. Razem wysiedliśmy. Poszedł przeczytać rozkład jazdy na przystanku, ale był dziwny.

Pod koniec maja 1983. Policjanci przesłuchiwali pasażerów autobusów, którzy tego dnia jechali do Orzewa. Podobnie jak matka Basi, zeznawali inni świadkowie. Na mężczyznę, który przyjechał z Zielonej Góry i kręcił się po drodze do Radomi i dalej do Orzewa, wskazało kilka osób. I wszyscy mówili, że "facet w kurtce ze skaju był dziwny". Starał się ukryć twarz, a gdy obok pojawiali się ludzie, znikał w lesie.

20 minut później autobusem z Zielonej Góry przyjechała Basia, wracała z praktyki w odzieżówce w Gubinie. Jej ciało znaleziono w lasku obok drogi do Radomi. Pętla z paska od torebki zaciśnięta na szyi, zdarte ubranie... Nie było wątpliwości, że była to zbrodnia na tle seksualnym. Dokonana ze szczególnym okrucieństwem. Ale wówczas alibi było wystarczająco mocne. Dziś sprawcę bestialskiego zabójstwa wskazał kod DNA.

Kilkanaście lat temu Paweł W. śmiertelnie pobił w Górzycy mieszkańca Dębna. Ujęto go w Słupsku, 300 km od miejsca zbrodni. Jego też wytropiło Archiwum X. Była noc z 2 na 3 marca 1999. 18-letni wówczas Paweł W. poznał 46-letniego mieszkańca Dębna. Rozmawiali, później się pokłócili. Doszło do bójki. 46-latek zmarł w wyniku obrażeń. Policja natychmiast wszczęła śledztwo. Nie przyniosło żadnych rezultatów. Sprawcy szukano kilka miesięcy. Bezskutecznie. Sprawę umorzono.

Kluczem do ustalenia sprawcy było odnalezienie nieczynnej już studni, do której mężczyzna 12 lat temu wrzucił dowody zbrodni. Pod kilkumetrową warstwą gruzu, błota i śmieci znaleziono dowody przestępstwa - fragmenty odzieży należące do śmiertelnie pobitego mężczyzny. Paweł W. został także poddany badaniu na wykrywaczu kłamstw. Zebrane w ten sposób dowody ostatecznie przekonały policjantów, że mężczyzna może być zamieszany w sprawę morderstwa sprzed lat i pozwoliły prokuratorowi na postawienie zarzutu zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.

W tej chwili policjanci z lubuskiego Archiwum X mają na tapecie ok. 80 spraw, tych najcięższych. I jak zawsze podkreślają, to ogromna satysfakcja doprowadzić takie śledztwo do końca, bo nie ma nic bardziej demoralizującego niż poczucie bezkarności bandziora. Sprawiedliwość bywa nierychliwa, ale...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska