Lubuskie derby: Niedzielę spędzimy w swoim gronie

Kto wygra mecz? Dziś pytanie to elektryzuje sporą grupę mieszkańców Ziemi Lubuskiej. Kiedy ogromna część Polski żyje futbolem, u nas numerem jeden jest speedway i niedzielne derby. Absolutny sportowy hit, o którym mówi starsza pani w sklepie oraz przedszkolak. Frekwencja może słabiej dopisywać na innych spotkaniach, ale na to jedno przyjdzie komplet. Każdy chce uczestniczyć w tym wyjątkowym widowisku. Zawodnicy mówią, że to po prostu kolejny mecz. Wydarzenia z poprzednich lat wydają się temu zaprzeczać. Szczególnie w przypadku Piotra Palucha, Bartka Zmarzlika z jednej strony i Piotra Protasiewicza oraz Patryka Dudka z drugiej. Oni nie są dojeżdżający.

Zobacz też: Żużel i wielkie emocje na trybunach. Takie są lubuskie derby (zdjęcia)

Żużlowcy którzy mieszkają na Ziemi Lubuskiej mają - gdzieś z tyłu głowy - wbudowane, że w tym jednym meczu trzeba pojechać niczym w finale. Kibice zapamiętują takie gesty. "PePe" mówił, że stara się nie myśleć zbyt wiele o derbach, ale informacje są tak natarczywe, że mimo woli dotrą do niego. Dziś nie sposób wyłączyć telefon czy odciąć się od internetu. Znajomi czy fani spotkani w trakcie załatwiania codziennych spraw też nie pozwolą zapomnieć. Każdy jest ciekaw i zna się na żużlu. Zwróćcie na nich uwagę.

Ze sportowego punktu widzenia na pierwszy plan wychodzi kontuzja kolana Krzysztofa Kasprzaka. Lider Stali walczy z urazem. Dwa tygodnie temu odpuścił Grand Prix w Finlandii, ostatnio mecz w Toruniu, a teraz ma się sprawdzić w Pradze i ewentualnie w derbach. Jeśli "Kasper" odpuści sobotnią Grand Prix Czech, możemy być niemal pewni, że nie wskoczy do składu dzień później. Przedwczesny powrót może czasem oznaczać przekreślenie całego sezonu. Takich decyzji nie należy podejmować pochopnie i nikt w sztabie Stali nie oczekuje podobnych ruchów ze strony swego kapitana. W przeważającej większości opinii dominuje zdanie, że bez Kasprzaka Stal jest skazana na porażkę.

Z przekory, przypominałem o tym kibicom "żółto-niebieskich", wrócę do meczu w pierwszej lidze. To było pod koniec kwietnia 2006. Miejscowi z Grzegorzem Walaskiem i Rafałem Okoniewskim byli murowanymi faworytami. Jak to wiosną, spadł deszcz i wyrównał szanse. Ogromną niespodziankę sprawił wtedy młodzieżowiec Andrzej Głuchy (11 pkt. i dwa bonusy) i wynik do końca był sprawą otwartą.
Choć dziś skład SPAR Falubazu wygląda "galaktycznie" i wszelkie porównania wskazują raczej na gospodarzy, nie można zapominać o dozie niepewności i szaleństwa, która towarzyszy derbom. Taśma, defekt, błąd organizacyjny i wszystko może się nagle zmienić. Warto też pamiętać o rezerwie i Zmarzliku. Młody as z Gorzowa wiele razy potwierdzał, że jest waleczny i nie ogranicza się na torze do konwencjonalnych metod. Wielu puka się w głowę, krytykuje juniora, ale wyraźnie zapomina, że dokładnie takie same numery, jeśli nie gorsze, robili mistrzowie świata Jason Crump czy Tomasz Gollob. Żużel to szorstki sport...

Nadchodzące derby są nieco wyjątkowe. Pierwszy raz od kilku lat nie towarzyszy im negatywna otoczka. Prezesi Marek Jankowski i Ireneusz Maciej Zmora ograniczają się do komentarzy w bieżących sprawach organizacyjnych. Żadnych uszczypliwości. Cisza i spokój, o których zapomnieliśmy za czasów Władysława Komarnickiego i Roberta Dowhana. Czy komuś tego brakuje? Chyba nie. Energię raczej lepiej skierować na bieżące problemy, których przecież nie brakuje. Oby po imprezie było równie spokojnie. Do Gorzowa pojechało 750 biletów, a to gwarancja, że przyjezdni także mogą liczyć na doping, bez którego lubuskie święto po prostu traci na wartości.

Zobacz też: Jak żużlowcy SPAR Falubazu Zielona Góra przygotowują się do lubuskich derbów (wideo)

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje