Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie pierwzoligowe derby

Robert Gorbat
Na bramkę zielonogórzan rzuca Tomasz Rafalski. Bronią (od lewej): Łukasz Jarowicz, Paweł Petela i Mariusz Zarenkiewicz. Między nimi obrotowy gorzowian Arkadiusz Bosy.
Na bramkę zielonogórzan rzuca Tomasz Rafalski. Bronią (od lewej): Łukasz Jarowicz, Paweł Petela i Mariusz Zarenkiewicz. Między nimi obrotowy gorzowian Arkadiusz Bosy. fot. Emilia Wójcik
Gospodarze utrzymali prowadzenie w tabeli, a goście zasygnalizowali zwyżkę formy.

Gdy liderzy podejmują ósmy zespół w tabeli, o wskazanie faworyta nie jest trudno. W sobotni wieczór potwierdziło się jednak stare, wyświechtane powiedzenie: derby rządzą się swoimi prawami. AZS AWF Gorzów Wlkp. pokonał Stelmet AZS UZ Zielona Góra tylko 29:27.

Młoda strzelba
Problemem gorzowian było utrzymanie koncentracji, która tydzień temu przyniosła im niezwykle cenny punkt w wyjazdowym spotkaniu w Wągrowcu. W 8 min goście uzyskali niespodziewanie prowadzenie 4:2, ale potem świetna skuteczność Tomasza Rafalskiego i Roberta Jankowskiego zapewniły gospodarzom prowadzenie różnicą 11 oczek (20:11 w 37 min). Mecz wyrównał się, gdy 19-letni Paweł Biłko zdobył między 38 a 48 min. sześć goli dla zielonogórzan. Wszystkie uzyskał rzutami z drugiej linii.

- Dlaczego nie grałem do przerwy? Może dlatego, że niezbyt przykładałem się do treningów?... - głośno zastanawiał się po meczu zawodnik Stelmetu AZS UZ. - Przegraliśmy, bo w całym spotkaniu popełniliśmy więcej błędów niż rywale. Po zmianie szkoleniowca w naszym zespole panuje trochę dziwna atmosfera. Na niektórych zawodników ta roszada wpłynęła pozytywnie, na innych zgoła odwrotnie.

Bramkarz numerem jeden

Organizatorzy meczu przygotowali dla swoich graczy dwa indywidualne upominki. Pierwszy otrzymał podczas prezentacji Tomasz Jagła, obchodzący w sobotę 31. urodziny. Drugi trafił po do rąk bramkarza Łukasza Wasilka, uznanego najlepszym zawodnikiem spotkania.

- Przez dziesięć minut gry w drugiej połowie przeciwnikom wpadało dosłownie wszystko, bo my zupełnie zapomnieliśmy o obronie. Ja też nie byłem wtedy pierwszoplanową postacią na boisku - przyznał po końcowej syrenie golkiper AZS AWF. - Prowadząc różnicą dziewięciu bramek za bardzo się rozluźniliśmy i zostaliśmy za to ukarani. W końcówce, zamiast spokojnie kontrolować wynik, musieliśmy ze wszystkich sił bronić skromnej przewagi.

Trenerski dwugłos

Choć mecz miał tylko jednego zwycięzcę, to obydwaj szkoleniowcy byli po ostatnich gwizdkach sędziów w dobrych humorach.

- Przyznaję, że zrobiłem trochę za dużo zmian, gdy w moim zespole wszystko dobrze funkcjonowało - oświadczył opiekun gorzowian Michał Kaniowski. - Straciliśmy kilka piłek w ataku, w obronie zagraliśmy za miękko i wynik zaczął iść w drugą stronę. A potem były już spore nerwy. Zielonogórzanie byli świetnie kierowani z ławki. Zagrali spokojnie i konsekwentnie, bo to przecież nie oni musieli wygrać ten pojedynek. I dlatego wypadli tak dobrze.

- W naszej drużynie jest tylko dwóch rodowitych zielonogórzan, więc zawodnicy nie traktowali derbów szczególnie emocjonalnie - dodał trener Stelmetu AZS UZ Marek Książkiewicz. - Mimo porażki jestem zadowolony z postawy chłopaków, ich woli walki i zaangażowania. W Gorzowie zostawili serce na boisku i pokazali, że są zespołem. Tyle tylko, że... na przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska