Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskie > Wybory przetrzebiły sejmik

Michał Iwanowski

Niewiele brakowało, by wymiotło też zarząd województwa

Przewodniczący i wiceprzewodniczący sejmiku, szefowa radnych PO i niedawny kandydat na marszałka - to radni lubuskiego sejmiku, których wyborcy posłali w ławy poselskie i senatorskie. W składzie sejmiku zajdą spore zmiany.

W wyborach kandydowało czterech spośród pięciu członków zarządu województwa: marszałek Krzysztof Szymański i wicemarszałek Sebastian Ciemnoczołowski z PO, wicemarszałek Elżbieta Płonka z PiS oraz członkini zarządu Jolanta Fedak z PSL. Szymański powtarzał, że kampanii żadnej nie robi, a jedynie swoim nazwiskiem "wspiera" listę swojej partii. Ale zabrakło mu zaledwie 600 głosów, by znaleźć się w Sejmie.

Z kolei Płonka jeszcze dwa dni przed wyborami zastanawiała się czy jeśli wejdzie do Sejmu, to skorzysta z mandatu, czy raczej pozostanie na marszałkowskim stołku. Wyborcy uwolnili ją od tego dylematu. Nie wybrali jej.

W sumie, z 30-osobowego sejmiku, do parlamentu kandydowało aż 13 radnych, ze wszystkich opcji politycznych. Każdy chciał spróbować swych sił w głosowaniu, zaistnieć na plakatach i w telewizyjnych reklamówkach. Udało się tylko czterem, choć i to wprowadzi spore perturbacje w pracy sejmiku. Do Senatu dostali się bowiem przewodniczący sejmiku Henryk Maciej Woźniak z PO oraz wiceprzewodniczący Władysław Dajczak z PiS, a także Stanisław Iwan, niedawny kandydat PO na marszałka. Do Sejmu weszła z kolei szefowa klubu radnych PO Bożena Sławiak.

Rzec można: w sejmiku Platforma została mocno "osierocona". Ale liderka lubuskiej PO Bożenna Bukiewicz nie martwi się. - No trudno, będziemy musieli wybrać nowego przewodniczącego sejmiku - rozkłada ręce.

Co się w sejmiku zmieni? Otóż w miejsce Woźniaka radnym zostanie Roman Dziduch z Gorzowa, w miejsce Iwana wskoczy Elżbieta Polak (niedawna współpracownica byłej prezydent Zielonej Góry Bożeny Ronowicz), w miejsce Sławiak - Marek Kubik ze Słubic, a w miejsce Dajczaka - Grzegorz Grabarek ze Strzelec Krajeńskich. Oni bowiem zdobyli kolejno największą liczbę głosów w wyborach do sejmiku rok temu.

KOMENTARZ

Robota czy nazwisko?
Sytuacja się odwróciła. Rok temu w wyborach samorządowych partie wysyłały na bitwę o magistraty swoich parlamentarzystów. Bo mieli wypromowane nazwiska, jak Marcinkiewicz w Warszawie, Bukiewicz w Zielonej Górze, Bachalski w Gorzowie. W tym roku listy kandydatów do parlamentu zaroiły się z kolei od nazwisk samorządowców. I to czynnych. Bo znane nazwiska miały wzmocnić listy.
Dlaczego tak się dzieje? Czy ludzi jest za mało, czy wyborów za dużo? A może samorządowcy i parlamentarzyści nie mogą się zdecydować co w końcu chcą robić? I wreszcie: czy chodzi o robotę, czy może tylko o nazwisko?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska