Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuskiego gangstera "Łapę" wiązano z rozmaitymi gangami: Pruszków, Wołomin...

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Zbyt wielu osobom zależało, by "Łapa” nie trafił żywy w ręce wymiaru sprawiedliwości. Wiedział za dużo o wielu ludziach
Zbyt wielu osobom zależało, by "Łapa” nie trafił żywy w ręce wymiaru sprawiedliwości. Wiedział za dużo o wielu ludziach fot. archiwum
Gdy niedawno media rozpisywały się o "Gabrysiu" jako o najbardziej poszukiwanym lubuskim przestępcy, co starszym policjantom natychmiast przypomniał się "Łapa". Ooo, to był gangster!

Przeczytaj też: Gangster Tybur wpadł przez alimenty. Czy to on zorganizował napad na jubilera w Głogowie?

Koniec lat 90. Gdzie bywali zielonogórzanie, którzy lubili ostro zaszaleć? Oczywiście w Ostoi. Dawny lokal myśliwych wydzierżawili ludzie, którzy umieli rozruszać gości. Panienki, półświatek, policjanci, prokuratorzy, lekarze... I pierwsze miejsce, gdzie niemal oficjalnie można było kupić prochy.
- Kula z lusterek, egzotyczne drinki, głośna muzyka. Ale to tak naprawdę był burdel, zwykły burdel - mówi lekarz, który gościł w Ostoi. - Jak teraz popatrzymy na nazwiska ówczesnych bywalców, to spotkamy zarówno obecnych biznesmenów, którzy zaczynali jako cinkciarze, jak i bandziorów lub stróżów prawa. Tam wszystko się mieszało.

Kolekcja ostrych filmów

I tam można było spotkać "Łapę", właściciela. Dobiegał czterdziestki. Przed laty ten stolarz bez zawodowego doświadczenia wyrwał się ze swojego Żelechowa, kręcił się po Niemczech. Podobno "robił" w papierosach i w samochodach. W tym czasie szefował różnym agencjom towarzyskim, starał się o lokale na kolejne, a mówiło się, że kręcił tym interesem na lokalną skalę.
Z policjantami po raz pierwszy dłużej porozmawiał, gdy prosił o ochronę przed gangsterem "Czapą" (znany Czytelnikom z jednego z poprzednich pitawali). I jak chcą niektórzy, wtedy "Łapa" został informatorem Centralnego Biura Śledczego. A informacje to on miał. I podobno w rozmaitych miejscach ukryte kamery. I kolekcję ostrych filmów z udziałem niejednego luminarza. To był jego główny fach, ale jak wszyscy ważni ludzie półświatka w tamtych czasach, zajmował się kradzionymi samochodami i przemytem. Do tego podpalenia, napady, kradzieże, zastraszenia, oszustwa...

Przeczytaj też: Czarna seria napadów w Nowej Soli. Bandyci atakują ,,Żabkę"

Panienki zamiast krasnali

"Łapę" wiązano z rozmaitymi gangami: Pruszków, Wołomin... Ale tak naprawdę najbliższy był bandziorom z Wrocławia. Choć nie tylko im zawdzięczał swoją siłę i nietykalność. Dla nikogo nie było tajemnicą, że opłacał się policjantom, prokuratorom, sędziom. Na innych miał haki. I nie jest to tylko plotka, bo wielu prawników zasiadło później na ławie oskarżonych.
Prawnicy osłaniali go, ale też brali czynny udział w przewałach, przede wszystkim podatkowych. A interesy miał tyle rozbudowane, co proste. Weźmy historię pewnego Belga, który chciał zainwestować w Dąbiu pod Krosnem Odrzańskim i rozkręcić wytwórnię krasnali. "Łapa" ze swoim radcą prawnym pozbawili cudzoziemca domu w Zielonej Górze, willi i obiektów gospodarczych w Dąbiu. Belg oczywiście bywał w Ostoi, gdzie poznał dwóch sympatycznych, usłużnych biznesmenów, którzy zaproponowali korzystną pożyczkę pod zastaw nieruchomości. Gdy znany zielonogórski adwokat podjął się reprezentowania cudzoziemca, najpierw tajemniczy głos kazał mu odczepić się od tej sprawy, później do jego domu "wpadł" granat, wreszcie strzelano doń z karabinu.
A tak na marginesie... W miejscu wytwórni krasnali w Dąbiu powstała agencja towarzyska. Gdy na jej działalność nie chcieli wyrazić zgody radni, jednemu spłonęła stodoła.

Zawsze miał żółty azyl

Adwokat odkrył, że w regionie toczyło się przeciwko "Łapie" i jego partnerowi w interesach kilkanaście postępowań w sprawie oszustw popełnianych w podobny sposób. Dziwnym trafem wszystkie tak skutecznie były opóźniane za pomocą rozmaitych kruczków prawnych, że zmierzały ku umorzeniu. Na dodatek ten sam mecenas reprezentował pewnego prywatnego detektywa, który nie tylko twierdził, że rozpracował "Łapę", ale i jego powiązania z policją. To dlatego adwokat miał się odczepić, a gdy nie chciał, postanowiono mu w tym pomóc.
Szczyt bezczelności? Dla "Łapy" był to zupełnie normalny sposób robienia interesów. Na chama, a jeśli nie wyjdzie, zawsze można się wywinąć. Gdy kruczki prawne zawiodą, znajomy lekarz w Ciborzu kolejny raz zapewni żółty azyl, czyli dokumenty, że w głowie to on nie ma po kolei. I szczytem perfidii był zakup willi obok szpitala w Ciborzu, by przebywając na leczeniu, nie obniżać sobie zanadto standardu życia.

Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?

W pewnym momencie "Łapa" - cytując jego znajomego - utracił sterowność, kontakt z realnym światem, sądził, że może już wszystko. Nawet "zaprzyjaźnieni" przedstawiciele Temidy nie chcieli mieć z nim nic wspólnego, a żółte papiery przestały wystarczać. Nic nie wykombinował też w szpitalu w Żarach, gdzie próbował się schronić. Na wieść, że aresztowany został jego partner w interesach i kilka osób wspierających, zniknął...
Chciałoby się powiedzieć, że zapadł się pod ziemię, ale nie przesadzajmy. Balował w swoich agencjach i o tym mówiło całe ówczesne województwo zielonogórskie. Ale gdy wkraczali tam policjanci, szefa już nie było i nikt go nie widział. Nasuwał się prosty wniosek - łapy "Łapy" sięgały daleko. Tylko od czasu do czasu dawał o sobie znać, choćby strzelając do znienawidzonego adwokata. Albo wtedy, gdy telefonował do policjantów i ironicznie pytał, co się dzieje, że nie mogą go złapać. W 2002 r. napisał nawet do Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu, by przekazać śledztwo poza Zieloną Górę, bo tu wszyscy dali się opętać adwokatowi, który zagiął na niego parol.

Gdy zaśpiewało Ich Troje

W Lubuskiem zaczęło być za ciasno, więc wyjechał. Spekulowano, że bawi gdzieś na Wyspach Kanaryjskich. Ukrywał się w Toruniu. Mieszkał w wynajętym mieszkaniu, z kolejną narzeczoną (w "cywilu" był żonaty i miał dziecko).
"Łapę" postanowiono "zawinąć" wieczorem 13 czerwca 2003. Wybrał się z dziewczyną na koncert Ich Troje. Policja wiedziała, że nie ma broni, bo sprawdzili to ochroniarze imprezy. Ale na odprawie funkcjonariusze usłyszeli, że bandyta jest uzbrojony i gotowy na wszystko. Gdy "Łapa" wrócił do domu i wkrótce usłyszał zdecydowane stukanie do drzwi, wyskoczył na balkon, a później na rusztowanie i na dach, wreszcie do czyjegoś mieszkania i na klatkę schodową. Padło kilkanaście strzałów, dwa trafiły go w brzuch. Lekarzom nie udało się go uratować...
I jak chcą niedowiarkowie, zbyt wielu osobom zależało, by "Łapa" nie trafił żywy w ręce wymiaru sprawiedliwości. Wiedział za dużo o wielu ludziach. I to nie tylko to, co ich bawi w alkowie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska