Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubuszanie kochają polską kuchnię

Redakcja
Fot. Mariusz Kapała
Nie żadne wietnamskie sajgonki, tureckie kebaby ani hot dogi zza oceanu. I jeśli jedzą poza domem, to najczęściej w restauracjach, które serwują swojskie dania.

Gdy się o tym pisze, aż ślinka cieknie. Nie da się przejść obojętnie obok swojskiego makaronu i maminego rosołu na wiejskiej kurze, takiego z okami pływającymi w talerzu. Nos ukręca zapach pieczeni, mielonego czy schabowego okraszonego tłuszczykiem lub sosem nie z paczki. Do tego ziemniaczki, zasmażane buraczki lub kapustka. U jaroszy podobne emocje wzbudzają polskie pierogi zwane ruskimi czy naleśniki z serem. Hm, palce lizać!

Lubuszanie wiedzą, o czym piszę. Jak wynika z raportu Makro Cash&Cary, są wierni polskiej kuchni. Prawie 40 proc. zapytanych przez tę firmę odpowiedziało, że jeśli obiad poza domem, to w restauracji, która serwuje rodzime jadło.
- Nic dziwnego. My, Polacy, jesteśmy "wyhodowani" na polskim jedzeniu. Nasze kubki smakowe przyzwyczajone są do domowych potraw. Egzotyczne dania mogą być od czasu do czasu. Na co dzień jemy to, co nasze - mówi Marcin Drzymała, właściciel restauracji Kuchnia Polska w Zielonej Górze. I dodaje, że przeprowadził kiedyś na sobie kulinarny eksperyment. Przez dwa tygodnie żywił się tylko chińskimi specjałami. - Nie da się. Po tygodniu skapitulowałem - przyznaje.

Gości mamy cały czas

Restauracja Drzymały mieści się tam, gdzie przed laty był najstarszy "chińczyk" w Zielonej Górze. - Nawet myślałem, żeby pójść w tę stronę, ale kolega z Kanady przekonał mnie prostymi słowami, że jesteśmy Polakami i najczęściej jemy to, co polskie - wspomina pan Marcin. I wylicza. Przede wszystkim mięsa: nieśmiertelny schabowy, ale też filet z odrobiną fantazji, czyli faszerowany szpinakiem ze śmietaną, serem feta i czosnkiem, czy kotlet wieprzowy zapiekany z pomidorami i serem. Do tego buraczki ze śmietaną, marchewka na gęsto z czosnkiem, pomidorowa.

Do kulinarnej listy polskich przebojów Bogumiła Nonckiewicz-Steliga, właścicielka Zbójnickiej Groty w Zielonej Górze, dodałaby żurek staropolski, który idzie jak świeże bułeczki. - Kwaśnicę po pańsku z żeberkami, placek zbójnicki, czyli ziemniaczany z ostrym gulaszem, pierogi rasowo polskie, czyli ruskie, z mięsem, z kapustą i grzybami, talerz Szwejka, a na nim polską karkówkę z czeskimi knedlikami i góralską kapustą z grzybami. To najczęściej zamawiają nasi goście - wylicza jednym tchem.
Gdy obok jej restauracji otwierano tawernę grecką, trochę się obawiała, czy znajdzie klientów na swojskie smaki. Niepotrzebnie. - Gości mamy cały czas. W tym dzieci i osoby starsze - mówi Nonckiewicz-Steliga. - Przeżyliśmy mody na różne kuchnie świata. I przekonaliśmy się, że Lubuszanie najbardziej kochają nasze jedzenie.

Gorzowianie też, ale w mieście nie ma restauracji tylko z kuchnią polską. Staropolskie jadło serwowano w Karczmie Słupskiej, ale od czerwca jest zamknięta. - Kiedyś odbywało się tam mnóstwo imprez okolicznościowych. Jedzenie było bardzo dobre - wspominają dwie mieszkanki.
Schab, golonkę, zrazy można znaleźć w kartach innych restauracji, np. w Pasji. - Mamy różne dania, ale klienci rzeczywiście najczęściej zamawiają nasze przysmaki. Ja najbardziej lubię kiełbasę pieczoną nad ogniskiem. Też polskie! - śmieje się Piotr Wilgucki, właściciel Pasji.

Cepeliny, manty, kołduny

Wielu zwolenników ma też kuchnia ze Wschodu. Może dlatego, że w Lubuskiem osiedlali się mieszkańcy Kresów. Wykorzystała to Bożena Ćwiertnak i w Gorzowie założyła Kresowianę. Zjemy tu pyszne cepeliny, manty, kołduny w barszczu i wyjątkowe syberyjskie pielmieni. Ukłonem właścicielki w kierunku klientów jest poszerzenie karty dań o... polskie specjały. - Dopóki w mieście nie pojawi się prawdziwa moda na wschodnie potrawy, dopóty z choćby znanych z "Klanu" pielmieni (robiła je pani Stanisława dla pana Władysława - dop. red.) ciężko utrzymać biznes - przyznaje Ćwiertnak.
Zainteresowanie kuchnią ze Wschodu dostrzegła też właścicielka Zbójnickiej Groty w Zielonej Górze. W każdą sobotę września, obok potraw typowo polskich, można tu skosztować litewskich cepelinów, okraszonych sosem z naszych - a jakże! - świeżych borowików.

Lubimy też po włosku

Autorzy raportu o preferencjach kulinarnych Lubuszan donoszą, że drugą najbardziej popularną u nas kuchnią jest włoska. Wymienił ją co czwarty badany. I to też nie dziwi, bo w smakach Italii kochamy się od lat. I nie chodzi tu tylko o pizzę czy makarony, ale też o bruschettę (grzanka z chleba posmarowana czosnkiem, zapieczona z pokrojonymi w kosteczkę pomidorami z ziołami), sałatkę frutti di mare, bakłażana z mozzarellą i pomidorami czy boskie tiramisu (najbardziej znany włoski deser z dodatkiem biszkoptów nasączonych likierem kawowym). To i wiele więcej można znaleźć w Bella Toscana w Gorzowie.

- Ostatnio szefowa przywiozła z Włoch przepis na pizzę z serkiem mascarpone i cukinią. Zamierzamy urozmaicać kartę dań, zaskakiwać gorzowian oryginalnymi smakami - zdradza Paweł Miziołek, kierownik sali. Obok uroczej toskańskiej knajpki spotkaliśmy grupę młodych ludzi. - Staramy się jeść na mieście co najmniej raz, dwa razy w tygodniu. Nie zawsze jest to włoska kuchnia. Z chęcią stołujemy się też w naleśnikarni u Bartosza czy idziemy na pierogi - opowiada Paweł Kus.

Wierni temu, co nasze

Z raportu Makro Cash&Cary wynika, że Lubuszanie (obok mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego i Wielkopolskiego) lubią jadać poza domem. Tłumaczą to wygodą i oszczędnością czasu, ale też niechęcią do samodzielnego przygotowywania posiłków. Co trzeci ankietowany odpowiadał, że powodem jest także chęć spotkania się ze znajomymi.
- Gorzowianie uczą się spędzać czas w restauracjach. Lubią nasz klimat, jedzenie przygotowane przez młodych, ambitnych kucharzy. I doceniają, że mają wybór - tłumaczy Miziołek z Bella Toscana. Restauratorzy, którzy postawili na polską czy włoską kuchnię, nie boją się zalewu budek z kebabami, fast foodami czy chińskich knajpek. Bo... - Niczego nie przygotowujemy na zapas. Wszystko jest u nas świeże - zaznacza Wilgucki z Pasji.
- Moda na polskie dania wraca. Są dni, że w porze obiadu mamy zajęte wszystkie stoliki - mówi Nonckiewicz-Steliga ze Zbójnickiej Groty. A Drzymała z Kuchni Polskiej dodaje:- Czasami ma się ochotę na chińczyka czy kebaba. Na co dzień jest się wierny temu, co nasze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska