Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie nie chcą biogazowni w gminie Nowe Miasteczko

Jakub Nowak 68 387 52 87 [email protected]
Emocji podczas spotkania w sprawie biogazowni nie brakowało. Większość osób wyrażała swój sprzeciw dla tej inwestycji. Doszło też do starcia pomiędzy W. Szkondziakiem i D. Wojtasik.
Emocji podczas spotkania w sprawie biogazowni nie brakowało. Większość osób wyrażała swój sprzeciw dla tej inwestycji. Doszło też do starcia pomiędzy W. Szkondziakiem i D. Wojtasik. Jakub Nowak
Spotkanie w sprawie budowy biogazowni przebiegało w bardzo nerwowej atmosferze. Większość osób zdecydowanie sprzeciwiała się tej inwestycji. - Nie chcemy tego! - krzyczeli.

W miniony czwartek w Nowym Miasteczku odbyło się spotkanie mieszkańców z władzami gminy oraz z inwestorem, który chciałby zbudować biogazownię. Przypomnijmy: po raz pierwszy o takich planach pisaliśmy na naszych łamach już we wrześniu 2013 r. To właśnie wtedy do bram miasta zapukała warszawska grupa kapitałowa, która planowała postawić w okolicy lasów, tuż za cmentarzem, tego typu instalację.

 

Ówczesny burmistrz, Wiesław Szkondziak, do wspomnianej inwestycji odnosił się wtedy pozytywnie. - Najbardziej zyskać mogliby rolnicy, bo wiadomo przecież, że biogazownia potrzebuje do swojego funkcjonowania produktów rolnych, kukurydzy czy buraków. Środowisko wiejskie miałoby więc szansę na stały zbyt tych towarów, nasz rolnik wiedziałby co konkretnie ma produkować i za ile będzie mógł to sprzedać - opowiadał wtedy W. Szkondziak.

 

Dla gminy korzyścią byłyby oczywiście wpływy z podatków oraz być może także ciepło, które można wykorzystać z tego typu instalacji. Ostatecznie, jeszcze za jego rządów, inwestor otrzymał odpowiednie pozwolenie, które pozwalało mu rozpocząć całą procedurę i uruchomić produkcję o mocy pół megawata.

 

Budowa się jednak nie rozpoczęła, ponieważ w międzyczasie warszawska grupa postanowiła zwiększyć planowaną moc biogazowni do mocy jednego megawata. To wiązało się oczywiście z rozpoczęciem kolejnej, nowej procedury, która właśnie się toczy.

 

Nowa burmistrz gminy, Danuta Wojtasik, w jej ramach postanowiła zorganizować tzw. rozprawę administracyjną, czyli mówiąc potocznie, spotkanie mieszkańców z inwestorem. Chodziło o to, by dać im szansę zapoznania się ze szczegółami i dokładnymi planami odnośnie biogazowni, a także podzielenia się z inwestorem swoimi wątpliwościami.

 

Czwartkowe spotkanie podzielono na trzy części. W pierwszej burmistrz przedstawiała, na jakim etapie jest obecnie postępowanie oraz jak wyglądała chronologia całej inwestycji. W drugiej części głos miał przedstawiciel inwestora, który prezentował, czym konkretnie jest biogazowania i jak funkcjonuje w praktyce. Trzecia część miała należeć do mieszkańców.

Atmosfera na sali była jednak napięta od samego początku. Obydwie prezentacje, zarówno D. Wojtasik jak i przedstawiciela inwestora były przerywane przez ludzi, którzy krzyczeli, że nie chcą takiej inwestycji.

- Nie chcemy tego słuchać!

- Chcecie nas zagazować!

- Po cholerę nam to! - to tylko kilka z nerwowych krzyków, które można było usłyszeć podczas wspomnianych prezentacji... Ostatecznie, choć z trudem, udało się je przedstawić do końca. Tuż po nich rozpoczęła się główna dyskusja, w której również nie brakowało emocji.

 

Pierwszy głos zabrał były już burmistrz, Wiesław Szkondziak, który dość niespodziewanie okazał się... głównym krytykiem planowanej budowy biogazowni. Skąd taka zmiana? Jak twierdził, za jego czasów w gminie inwestycje były realizowane „jedna za drugą”, a w planach była m.in. budowa dużej hali sportowej. Energia z biogazowni miała służyć jej ogrzewaniu, stąd jego ówczesna zgoda na inwestycję.

 

Dziś jednak, jak twierdzi, plusów z niej nie będzie żadnych, i może ona jedynie doprowadzić do zanieczyszczenia środowiska. - Mówimy temu zdecydowanie nie! Najlepiej jest prowadzić działalność w Warszawie, a smrody zostawić w Nowym Miasteczku! - atakował m.in. obecnego przedstawiciela firmy. Oberwało się także pani burmistrz.

 

- Jeżeli podpisze pani decyzję o warunkach budowy tej inwestycji, to my rozpoczynamy proces odwołania pani ze stanowiska! - krzyczał w jej stronę. D. Wojtasik nie dała się ponieść emocjom. - Nie wątpię, że pan rozpocznie proces - ironizowała jedynie z uśmiechem. - Zdziwiona jednak jestem, bo to jakieś rozdwojenie jaźni - dodawała, przypominając byłemu włodarzowi, że sam wyraził wcześniej zgodę na tę inwestycję, nie widząc wówczas potrzeby informowania o tym fakcie mieszkańców. - Dlaczego sam pan wcześniej nie zrobił spotkania z mieszkańcami? - pytała retorycznie. - U nas biogazownia miałaby prawo bytu, ale nie w tym miejscu, nie w tej lokalizacji! Spotkania nie było, bo inwestycja nie była realizowana - odpowiadał W. Szkondziak.

 

Atmosfera gęstniała z każdą minutą, napięcie starał się rozładować moderator dyskusji, Andrzej Włodarczak, pracownik urzędu gminy. Ostatecznie, po początkowych krzykach, udało się w końcu uspokoić nastroje, zadać konkretne pytania i uzyskać konkretne odpowiedzi...

Więcej o sprawie przeczytasz w najbliższą sobotę w „Tygodniku Nowej Soli”. Co mówili i o co pytali mieszkańcy? Co odpowiadał im przedstawiciel inwestora? Jak całą sprawę oceniają radni gminy? Kup już w sobotę „Gazetę Lubuską”!

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska