Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie są inwestycją albo tylko kosztem

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Tak samo jak są różni pracownicy, to są i różni pracodawcy (fot. archiwum)
Tak samo jak są różni pracownicy, to są i różni pracodawcy (fot. archiwum)
- Jeden z moich pracowników miał w październiku superwypłatę. I co? Podłapał fuchę i na zwolnienie poszedł - mówi właścicielka lubuskiej firmy, która zatrudnia ponad 20 osób.

Przeczytaj też: Jak rolujemy pracodawcę?

 

- W Magazynie „GL” mieliśmy cykl artykułów o tym, jak nam się pracuje. Czytelnicy mocno narzekali na biznesmenów, którzy im płacą marne grosze, a sami wyciskają ze swojej firmy tysiące.

- To niech ci pracownicy założą sobie taki biznes i też będą mieli tak dobrze, jak my. Tyle że gdyby to było takie proste, każdy by to robił. Jedna z moich podwładnych spróbowała. Otworzyła konkurencyjny sklep. Splajtowała po trzech miesiącach. Bo pracownicy widzą tylko nasze wpływy, nie widzą kosztów i zagrożeń. W handlu odzieżą wystarczy dwa razy nie trafić z kolekcją albo z kolorem i płynie się w finansowy kanał. Mamy potężne obciążenia ze strony urzędu skarbowego i ZUS-u. Spłacamy kredyty, bez których trudno prowadzić biznes.

- Ile pani wyciska z własnej firmy? - To moja sprawa. Ale pracuję więcej niż osiem godzin dziennie. Niedziele staram się mieć wyłącznie dla rodziny, ale zdarza się, że wtedy też siedzę i główkuję, co robić. Bo w handlu są okresy dobre, ale i fatalne. Taki jest na przykład listopad. Obroty są małe, a banki i urząd skarbowy wymagają płacenia na czas. Pensje pracowników też muszą być wypłacone terminowo. Mam teraz takie noce, gdy nie śpię i myślę, jak to wszystko spiąć.

- Ale pensje w handlu rzeczywiście są bardzo niskie.

- Wynikają z tego, że wciąż trwa kryzys i mamy potężne spadki dochodów. Jednak dobry pracownik zawsze może dobrze zarobić. Każdy szef go doceni, bo wartościowych ludzi chce się trzymać przy sobie. Firmę budują ludzie. Ale jedni są dobrą inwestycją, inni tylko kosztem. W zeszłym miesiącu jeden z moich chłopaków dostał świetną wypłatę. I co? Poderwał fuchę i na zwolnienie lekarskie poszedł… W tym fachu można zarobić na godne życie, ale sprzedawcy stojący za kasą nigdy nie zostawali milionerami. Jeśli ktoś ma większe potrzeby, musi zmienić zawód. Niektórym trudno to zrozumieć. W 2008 roku masowo zatrudniałam dziewczyny, dla których to była pierwsza praca, a po miesiącu już zaciągały kredyt na dom. Miały 1.400 złotych na rękę i wszystkie się budowały! I budują się chyba do dziś, bo za taką pensję, to dom stawia się całe życie. Były wiecznie niezadowolone, że za mało im płacę, a wykończeniówka jest taka kosztowna… Ja mieszkam w bloku. A przez pierwszy rok małżeństwa to z rodzicami, a mój mąż ze swoimi, bo nie było nas stać na własne mieszkanie. Wszystko inwestowaliśmy w firmę.

Przeczytaj też: Jak okradamy pracodawców? Historia opowiedziana przez właściciela firmy

 

- Ile razy została pani okradziona przez pracownika?

- O matko, nie zliczę. Pierwsza sprzedawczyni, którą złapałam, była córką ochroniarza w tym samym centrum handlowym. Oprócz tego, że nie nabijała towaru na kasę i przywłaszczała moje pieniądze, po zamknięciu wynosiła część rzeczy i sprzedawała je na lewo. Zwolniłam ją dyscyplinarnie. Wybłagała jednak wypowiedzenie za porozumieniem stron, żeby móc pobierać zasiłek dla bezrobotnych. Przysięgała, że z niego będzie mnie spłacać. Zgodziłam się, bo była młoda i głupia. Okazało się, że ja też… Minęło siedem lat, a wciąż nie zobaczyłam od niej ani złotówki. Kolejna złodziejka była „uśpioną” narkomanką, u której zaczął się życiowy kryzys i znów zaczęła ćpać. I kraść. Trzecia wydawała mi tylko część utargów, resztę brała do kieszeni. Ta sprawa zresztą ciągle jest w prokuraturze.

Kilka tygodni temu musiałam zwolnić ciężarną, która uznała chyba, że w związku ze swoim stanem jest nietykalna i też sięgnęła po moje pieniądze. To są sporadyczne przypadki, ale wpływają na stosunki ze wszystkimi osobami, które później zatrudniam.

- Szefowie często uważają, że mają prawo żądać od nas więcej niż wynika to z umowy.

- Zależy gdzie i u kogo się pracuje. Tak samo jak są różni pracownicy, to są i różni pracodawcy. Niedawno chciał się zatrudnić u mnie młody chłopak. Przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną kompletnie nieprzygotowany. Nie miał żadnego pomysłu na moją firmę, bo zwyczajnie jej nie znał. Nie zadał sobie nawet trudu, by sprawdzić, jakim konkretnie towarem handluję i pod jakiego klienta. Cytował teksty z podręcznika akademickiego. Tyle że ja też skończyłam marketing i zarządzanie… Po spotkaniu przysłał mi list, że na tak chamskiej rozmowie kwalifikacyjnej to on jeszcze nigdy nie był! Chyba poczuł się urażony, bo kilkakrotnie pytałam go nie o wizję autora podręcznika, ale jego własną.

- Gdyby jeszcze raz miała Pani planować swoją drogę zawodową, założyłaby Pani własny biznes?

- Nigdy. Poszłabym do kogoś na etat. Miałabym święty spokój i pisała na forum „GL”, że mi źle. Ale niestety, nie mam takiego komfortu. Domu też nie wybuduję. Muszę spłacać kredyty. 

 

Przeczytaj też: Pracodawca będzie pobierał odciski palców pracownika?

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska