Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Garguła: - Wiosna będzie nasza!

Szymon Ludowski, 68 324 88 06, [email protected]
ŁUKASZ GARGUŁA pochodzi z Iłowej. Jest wychowankiem nieistniejącego już Piasta. Potem występował w Polarze Wrocław, GKS-ie Bełchatów, a obecnie gra w Wiśle Kraków, z którą zdobył mistrzostwo Polski i awansował do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Związany z Patrycją, ma synka Daniela.
ŁUKASZ GARGUŁA pochodzi z Iłowej. Jest wychowankiem nieistniejącego już Piasta. Potem występował w Polarze Wrocław, GKS-ie Bełchatów, a obecnie gra w Wiśle Kraków, z którą zdobył mistrzostwo Polski i awansował do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Związany z Patrycją, ma synka Daniela. Adam Żyworonek
- Jesteśmy zadowoleni z losowania, ale na pewno musimy uważać, bo Standard to nie jest drużyna z jakiejś łapanki - mówi ŁUKASZ GARGUŁA, zawodnik Wisły Kraków.

- Jak spędził pan święta?
- Tradycyjnie - w Iłowej. Co roku przyjeżdżam tu z narzeczoną i synkiem. Zawsze fajnie jest wrócić do domu rodziców i po prostu odpocząć, naładować akumulatory. Poza tym chętnie spotykam się ze znajomymi. Zawsze w drugi dzień świąt, z kolegami ze szkolnej ławy - Pawłem Lichtańskim i Jackiem Kocurem - spotykamy się na boisku z naszymi znajomymi. Tak się składa, że już tylko ja zajmuję się graniem w piłkę, bo Paweł skoncentrował się na czym innym, a Jacek - choć występował nawet w Jagiellonii Białystok - zakończył karierę. Tym samym mogę im pokazać miejsce w szeregu (śmiech).

- W tym roku miał pan dodatkowy powód do przyjazdu.
- Faktycznie, trener Wojciech Drożdż zaprosił mnie na turniej charytatywny. Dodatkowo trochę pomogłem w organizacji całej imprezy, zaprosiłem przyjaciół - Darka Pietrasiaka i Mateusza Cetnarskiego. Myślę, że fajnie było pokazać iłowskim kibicom trochę ekstraklasowej piłki. Chociaż to tylko zabawa, chyba nikt nie odstawiał nogi.

- Wspomniał pan o iłowskich kibicach - kiedy ostatni raz mógł się pan im zaprezentować?
- O, sporo lat temu. Debiutowałem w Piaście kiedy miałem 16 lat. Dzisiaj mam prawie "trzydziestkę" na karku, więc trochę czasu minęło. Sympatycznie jest znów zagrać w rodzinnym mieście, bo nie zapominam o swoich korzeniach. Tym bardziej, że mamy nową halę i naprawdę nie miałem się czego wstydzić przed kolegami. Szkoda, że nie dojechał Andrzej Niedzielan, bo wraz z Sebastianem Dudkiem, mogliśmy stworzyć jakąś reprezentację województwa.

- Pomówmy chwilę o Wiśle Kraków. Dlaczego aż trzy lata musieliśmy czekać na pańską bramkę w barwach "Białej Gwiazdy"?
- Bo półtora roku nie mogłem grać w piłkę z powodu tej przeklętej kontuzji. Potem ciężko było mi się odbudować, forma nie była taka, jak powinna. Ciężko było mi wrócić na swój poziom. Mam też w składzie poważnego konkurenta - Maora Meliksona. Nie dostawałem tylu szans, ilu potrzebowałem. Na szczęście w tym sezonie ta moja forma zaczęła zwyżkować i pod koniec roku wyglądało to obiecująco. Mam nadzieję, że bramka z Twente doda mi jeszcze większej pewności siebie.

- Proszę powiedzieć szczerze - wierzyliście w awans do kolejnej rundy Ligi Europejskiej? Przecież Odense grało z Fulham już tylko o pietruszkę...
- Gdzieś tam iskierka nadziei tliła się w nas, ale fakt - wiary większej nie było. Trener Kazimierz Moskal jednak cały czas powtarzał, że nie mamy się oglądać na Duńczyków, tylko sami grać swoje. Między innymi z tego powodu nie znaliśmy wyniku z Londynu. Może to i lepiej, bo gdybyśmy w przerwie dowiedzieli się, że Anglicy prowadzą 2:0, to pewnie zeszłoby z nas powietrze. A tak walczyliśmy do końca i swoje zadanie wykonaliśmy.

- Skoro nie znaliście wyniku, to jak dowiedzieliście się o awansie? Jak świętowaliście promocję do kolejnej rundy?
- Dowiedzieliśmy się od kibiców! Po meczu na trybunach był tylko szmerek, a po jakiejś minucie wybuchła dzika radość. No i domyśliliśmy się, że mamy awans! Co do imprezy - jakiejś hucznej zabawy nie było, wypiliśmy po piwku w swoim gronie i rozjechaliśmy do domów.

- W kolejnej rundzie chcieliście Manchester, a trafił się Standard Liege. Jak ocenia pan losowanie?
- Myślę, że nie mamy powodów do narzekania. Belgowie są na pewno do przejścia, chociaż nie ma co popadać w zachwyt. To nie zespół z jakiejś łapanki, ale solidna ekipa. Patrząc jednak, na kogo trafiła Legia Warszawa, to chyba mogę pokusić się o stwierdzenie, że wiosna będzie nasza. Chociaż rywalowi ze stolicy życzę jak najlepiej, oby nasze europejskie przygody trwały jak najdłużej.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska