Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Zagdański miał nadzieję na wielką, ekstraklasową karierę. Ale gole dla Lubuszanina Drezdenko też go cieszą

Robert Gorbat
Robert Gorbat
Łukasz Zagdański (z lewej) odbiera gratulacje za triumf w kwietniowym rankingu Piłkarskie Orły od prezesa Lubuszanina Adama Wojcieszaka.
Łukasz Zagdański (z lewej) odbiera gratulacje za triumf w kwietniowym rankingu Piłkarskie Orły od prezesa Lubuszanina Adama Wojcieszaka. Robert Gorbat
Łukasz Zagdański pochodzi z Trzebicza, lecz większość piłkarskiej kariery spędził poza województwem lubuskim. Od jesieni ubiegłego roku gra dla IV-ligowego Lubuszanina Drezdenko. I to z jakim skutkiem!

Nasz ranking Piłkarskie Orły ruszył jesienią ubiegłego roku. Od początku wiosennej rundy do klasyfikacji zaliczamy też osiągnięcia zawodników z IV ligi. W kwietniu najskuteczniejszym strzelcem w Lubuskiem okazał się 34-letni Łukasz Zagdański z IV-ligowego Lubuszanina Drezdenko. Zdobył dla swojej drużyny aż 11 goli! To pierwszy przypadek, by triumfator miał na swoim koncie dwucyfrową liczbę trafień.

Z Trzebicza w świat

Wychował się w Trzebiczu koło Drezdenka. Jako 12-latek zaczął piłkarską przygodę w drużynie juniorów młodszych miejscowego Uranu. Dwa lata później grał już z o wiele starszymi juniorami.
– Zawsze wyróżniałem się na tle rówieśników – mówi Łukasz Zagdański. – Tak się składało, że grałem zwykle ze starszymi chłopakami. Dziś jest odwrotnie. To koledzy z Lubuszanina mogą mówić, że mają w drużynie starszego napastnika (śmiech).
Już w pierwszych występach pokazał, że ma smykałkę do strzelania goli. Trenerzy ustawiali go więc albo jako klasyczną „dziewiątkę”, albo na pozycjach „ósemki” lub „dziesiątki”, czyli tuż za wysuniętym do przodu snajperem.

Do swego piłkarskiego CV wpisał aż 17 klubów. Na poziomie I ligi zaliczył w 2008 roku siedmiominutowy epizod w barwach Zagłębia Lubin w meczu przeciwko Motorowi Lublin. W II lidze grał dla Miedzi Legnica i ŁKS Łódź. Najwięcej czasu spędził w klubach III-ligowych: Sparcie Brodnica, Bałtyku Koszalin, Pelikanie Niechanowo, Elanie Toruń, Stali Rzeszów, Mieszku Gniezno, Sokole Kleczew i Unii Janikowo. Zdarzyło się też kilka sezonów w IV lidze: w Świcie Piotrowo, Unii Swarzędz i od jesieni 2022 roku w Lubuszaninie Drezdenko. By wykaz był pełny, dodajmy jeszcze macierzysty Uran Trzebicz, MSP Szamotuły i Spartę Oborniki na samym początku kariery.

Najważniejsze mecze i gole

W swojej karierze Zagdański dwa razy był wicekrólem strzelców III ligi – w barwach Elany Toruń i Pelikana Niechanowo. W Świcie Piotrowo tylko w jesiennej rundzie zdobył aż 16 bramek, co od razu dało mu angaż w grającym w wyższej lidze Pelikanie. A które gole najbardziej zapadły mu w pamięci?
– Paradoksalnie najlepiej pamiętam mecz mojej Stali Rzeszów z Podhalem Nowy Targ o awans do II ligi – wspomina. – Bramki wtedy nie strzeliłem, ale zwycięstwo 2:1 i owacja ośmiotysięcznej publiczności wryły mi się w pamięć. Cenię sobie też gola dla ŁKS w II-ligowym pojedynku z ROW Rybnik. To był mój trzeci występ dla łodzian, wygraliśmy 1:0, dostałem owację od 7 tysięcy kibiców.

Za swój główny atut Zagdański uważa umiejętność znalezienia się w polu karnym i umiejętność przewidywania rozwoju wypadków na boisku.
– Nie jestem bombardierem z dystansu, a raczej typem lisa pola karnego – przyznaje. – Dla Lubuszanina zdobyłem od początku sezonu 26 bramek, z tego tylko jedną strzałem spoza „szesnastki”.
Kiedyś imponował też znakomitą szybkością, którą dziś, z racji wieku, zastępuje dobrym utrzymywaniem się przy piłce. Świetnie gra głową (182 cm wzrostu, 79 kg wagi), a gole zdobywa i prawą, i lewą nogą. Nie egzekwuje rzutów wolnych, za to jest „etatowym” wykonawcą „jedenastek”. W sezonie 2022/2023 wykorzystał cztery z pięciu strzelanych rzutów karnych.
– Różnie układają się te statystyki w poszczególnych klubach i sezonach. Jestem prawonożny, tymczasem dla Lubuszanina sześć bramek strzeliłem lewą nogą. Grając dla Elany Toruń, aż 12 z 22 goli zdobyłem głową. Teraz, w Drezdenku, skuteczne okazały się tylko trzy moje „główki”.

Mógł zrobić coś więcej

Zagdański nie ukrywa, że odczuwa pewien niedosyt z przebiegu swojej kariery. Gdy jako 19-latek trafił do Zagłębia Lubin, a później został z niego wypożyczony do Miedzi Legnica, zrezygnował z walki o Młodą Ekstraklasę.
– Podczas występów w Miedzi złapałem kontuzję mięśnia czworogłowego, z którą nie mogłem się uporać przez ponad rok. Zrezygnowałem z walki o miejsce w Młodej Ekstraklasie i zszedłem na poziom III-ligowy. A z niego już nie tak łatwo się odkopać… – wyznaje. – Dziś zrobiłbym inaczej, nie odrzuciłbym tak łatwo z marzeń o ekstraklasie. Futbol traktowałem poważnie, ale ponad dekadę temu trzeba było mieć więcej szczęścia, by się przebić na wyższy poziom. Dziś można to wypracować. Udowodnił to Bartosz Rymaniak, z którym byłem wtedy w Zagłębiu. Znajdował się podobnej sytuacji, jak ja, też nie miał pewnego miejsca w składzie, lecz się nie poddał. I w nagrodę przez wiele sezonów występował potem w ekstraklasie. Mnie zabrakło mi tej świadomości, więc pozostał w psychice osad, że nie wykorzystałem wszystkich możliwości, jakie dostałem od losu.

Na profesjonalnym poziomie Zagdański grał w Zagłębiu Lubin, Miedzi Legnica, Elanie Toruń, ŁKS Łódź i Stali Rzeszów. W pozostałych przypadkach można mówić najwyżej o półprofesjonalnym uprawianiu futbolu. Wspominając licznych trenerów, najcieplej wspomina opiekunów z MSP Szamotuły – Bernarda Szmyta i Andrzeja Dawidziuka – oraz Janusza Niedźwiedzia. Z dzisiejszym szkoleniowcem ekstraklasowego Widzewa Łódź pracował w Stali Rzeszów.
– Szmyt i Dawidziuk rozwinęli mnie piłkarsko i dobrze doradzili, gdy miałem opuścić Szamotuły i wybrać Zagłębie Lubin lub Odrę Wodzisław Śląski – wyznaje. – Wiele zawdzięczam też dyrektorowi Dawidowi Frąckowiakowi, z którym pracowałem w Mieszku Gniezno, Elanie Toruń i Pelikanie Niechanowo.

Wrócił na „stare śmieci”

Wiosną 2022 roku Zagdański wywalczył z Unią Swarzędz awans do III ligi, ale od jesieni zdecydował się występować w barwach beniaminka lubuskiej IV ligi, Lubuszanina Drezdenko. Wcześniej przez półtora roku był już dyrektorem sportowym drezdeneckiego klubu.
– Na tej decyzji zaważyło kilka czynników: moje rodzinne związki z pobliskim Trzebiczem, chęć pomocy zespołowi i dobre relacje z prezesem Lubuszanina Adamem Wojcieszakiem – wymienia. – Dostałem w drużynie rolę klasycznej „dziewiątki”, z której wywiązuję się chyba nie najgorzej. Koledzy dogrywają mi świetne piłki, więc nie muszę „kiwać” pięciu przeciwników, by wypracować sobie sytuację strzelecką. Poza tym doszedłem do wniosku, że poważne granie mam już raczej za sobą. Nie chcę przez to powiedzieć, że w Drezdenku biegam już tylko na pół gwizdka, że odcinam kupony od swojej dotychczasowej kariery. Wręcz przeciwnie. Znam tu 70 procent kibiców, przychodzących na mecze, więc motywację mam podwójną. A nawet potrójną!

W drezdeneckim klubie Zagdański nie tylko dyrektoruje i gra, ale też pracuje jako szkoleniowiec z juniorami młodszymi. By zdobyć trenerską licencję UEFA B, uczęszcza na specjalne kursy trenerskie. I nie zaniedbuje swych obowiązków nawet wtedy, gdy dokucza mu lekka kontuzja. W ubiegłą sobotę (6 maja), grając z lekko naciągniętym przywodzicielem, strzelił dla Lubuszanina gola z karnego w wyjazdowym meczu z Celulozą Kostrzyn nad Odrą. W najbliższym, domowym pojedynku z Meprozetem Stare Kurowo (13 maja, derby powiatu strzelecko-drezdeneckiego!) też zamierza wystąpić. Mimo bólu.
– Mam nadzieję, że uda się nam zrobić w Drezdenku coś naprawdę wartościowego – zapewnia. – To miasto ma świetne piłkarskie tradycje i ogromny potencjał. Na ligowe mecze przychodzi nawet 700 widzów, więcej niż w wielu III-ligowych ośrodkach, a do futbolu garnie się mnóstwo chłopaków. Brakuje nam jednak infrastruktury. Nie mamy treningowego boiska, a szatnie znajdują się w opłakanym stanie. Władze miasta obiecują, że treningowa płyta powstanie w przyszłym roku, lecz na razie seniorska drużyna, prowadzona przez trenera Pawła Posmyka musi trenować trzy, cztery razy w tygodniu na wiejskich boiskach w pobliskich Rąpinie czy Bielicach. To musi się zmienić!
Prywatnie Zagdański pracuje jako kosztorysant nieruchomości w jednej z wrocławskich kancelarii prawnych. Jego życiowa partnerka Magdalena pochodzi z Poznania, więc osiedlili się w podpoznańskim Koninku. Mają trzyletniego syna Tymona.
– Do Drezdenka mam 100 kilometrów, ale na treningi przyjeżdżam najczęściej z trasy, którą wykonuję w związku z zawodowymi obowiązkami – wyjaśnia. – Nie męczy mnie to. Jeśli tylko zdrowie pozwoli, to powalczę dla Lubuszanina jeszcze przez trzy, cztery sezony.

Czytaj również:
W Lubuszaninie Drezdenko musieli najpierw posprzątać. Teraz z optymizmem patrzą w przyszłość

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska