- Mają nas tu chyba za stado baranów – mówią mieszkańcy Łupowa. W sobotnie przedpołudnie około 50 osób protestowało przeciwko zwożeniu w pobliże ich wsi odpadów po trasie grypie. Miały one ze sobą transparenty m.in. z napisem: „Łupowo to nie śmietnik gminy Deszczno”.
- Władze z jednego zagrożenia robią drugie zagrożenie – mówi Grzegorz Jurkowski, jeden z protestujących. Pokazał nam, w którym miejscu zwożone są odpady. To teren położony na wzgórzu pomiędzy wsią a pobliskim Racławiem. – Wszyscy tu chodzą na spacery. To raptem 4-5 minut spaceru od pobliskiego osiedla – mówi mężczyzna. Teren, jak poinformowała nas w piątek 27 stycznia wójt Bogdańca Krystyna Pławska, nie należy do gminy. Jest własnością kurii zielonogórsko-gorzowskiej, ale obecnie we władaniu prywatnego przedsiębiorcy.
Gdy rozmawialiśmy z Jurkowskim tuż przed 11.00, na miejsce przyjechały dwie ciężarówki z odpadami po ptasiej grypie. Na naszych oczach kierowcy wysypali je w pobliże lasu. Chwilę później koła samochodów były dezynfekowane.
- Te ciężarówki dezynfekują, a przecież tych odpadów nawet nikt nie zasypał. Ptaki dalej to roznoszą – denerwował się mężczyzna.
W tym samym czasie na drodze prowadzącej do miejsca składowania odpadów zbierali się mieszkańcy Łupowa, którzy spontanicznie skrzyknęli się na protest.
- Nikt nas nawet nie poinformował, czy to jest szkodliwe, czy nie jest – mówiła nam jedna z protestujących.
- To jest z kurników, gdzie była ptasia grypa. Jak mamy się tego nie obawiać – mówiła z kolei Edyta Radziszewska.
- Żebyśmy się nie obawiali, to byśmy nie protestowali – dodawał Grzegorz Jurkowski.
- Boimy się, że się pochorujemy – mówiła nam Mirosława Tomaszewska.
- Boimy się też o przyszłość naszych rodzin – uzupełniał Dariusz Dobrzyniewski.
Odpady po ptasiej grypie prawdopodobnie pochodzą z gminy Deszczno. Ptasia grypa pojawiła się tam na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku. Trzeba było ubić ponad 1 mln ptaków (m.in. kur, gęsi). Teraz z ferm, na których była ptasia grypa usuwane są ptasie odchody.
Dotychczas władze nie zabrały oficjalnie głosu w tej sprawie. Służby wojewody odsyłają do głównego lekarza weterynarii. Ten do swojego zastępcy. Zastępca do wojewódzkiego lekarza weterynarii. On z kolei do „głównego”.
Gdy w piątek 27 styczni osobiście poprosiliśmy wojewodę Władysława Dajczaka o wypowiedź w sprawie miejsca zwożenia odchodów, zapowiedział, że w tej sprawie ma zostać wydany komunikat w poniedziałek 30 stycznia.
Jedyną osobą, która potwierdziła, że na teren między Łupowem a Racławiem zwożone są odpady po ptasiej grypie jest wójt Bogdańca – Krystyna Pławska. O zwożonym oborniku dowiedziała się od… naszego dziennikarza. Po telefonie od „GL” od razu pojechała na miejsce, a następnie udała się do wojewody. Po wizycie u niego mówiła nam, że teren w jej gminie został wybrany przez służby dlatego, że jest położony kilkadziesiąt metrów ponad poziomem Warty i z dala od wód. Mówiła też, że widziała wyniki badań, które mają potwierdzać, że odpady są nieszkodliwe.
- Jeśli są nieszkodliwe, to dlaczego te samochody są dezynfekowane?! Poza tym te samochody mają w oknach tabliczkę z napisem: „kat.2”. Sprawdziliśmy, co to znaczy. Tak oznacza się „materiał, który niesie ryzyko mikrobiologiczne lub ryzyko związane z obecnością substancji lub zanieczyszczeń w ilościach przekraczających dopuszczalne normy” – mówi Jurkowski.
W poniedziałek w gminie ma odbyć się spotkanie z mieszkańcami na temat ptasiej grypy. Do Łupowa ma trafić 5 tys. ton odpadów. To co najmniej kilkaset ciężarówek materiału z ferm.
Przeczytaj też: Ptasia grypa w Lubuskiem. Ważne rozporządzenie wojewody lubuskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
