- Pracuję już piąty miesiąc na swoim. Na razie jest nieźle - mówi przedsiębiorca. Pracował już w różnych firmach i różnych zawodach, w Zielonej Górze, w Niemczech. Poznał tajniki pracy złotników czy restauratorów zabytkowych mebli. - Zawsze ciągnęło mnie do artystycznej roboty. Długo myślałem o własnej firmie, aby coś ręcznie produkować czy naprawiać antyki. Gdy dowiedziałem się, że urząd pracy ma dotacje na własną działalność gospodarczą, pomyślałem, że będzie to firma wytwarzająca ozdobną biżuterię - opowiada.
Firmę formalnie zarejestrował w lipcu tego roku. Ale przygotowania zaczął dużo wcześniej, od urządzenia warsztatu w budynku gospodarczym niedaleko domu. Przez wiele tygodni gromadził potrzebne maszyny i narzędzia do precyzyjnej pracy. Sprowadził specjalny piec elektryczny do wytapiania szkła, walce do kształtowania srebrnego drutu, skonstruował palnik na gaz z butli, zaopatrzył się dziesiątki przyborów i narzędzi. Drugi mniejszy warsztat urządził w domu. - Aby nie chodzić daleko, gdy zechcę pracować nocą - mówi. Zaczął gromadzić surowce, myślał też nad wzorami wyrobów i przygotował ich opakowania. - Gdy zacząłem załatwiać wszystkie papiery, aby dostać dotację i założyć firmę, początkowo bardzo się zniechęciłem, bo tyle było różnych procedur i biurokracji. Ale w pośredniaku spotkałem się z ogromną życzliwością, podpowiadali mi i pokazywali dosłownie co mam zrobić, jak wypełnić, aby wszystkie wymogi zostały spełnione - wspomina.
Czytaj też: Dla klienta napiszą każdy program
Dostał 18,5 tys. zł, dokupił za to narzędzi i surowców i ruszył z produkcją oprawionych w srebro kolczyków, koralików, ozdobnych wisiorków i naszyjników z kolorowego szkła, masy perłowej półszlachetnych kamieni. - Mam już kilkaset różnych wzorów wyrobów, według własnych pomysłów. Nie produkuję ich seryjnie, każdy jest inny, niepowtarzalny, nie ma obawy, aby dwie kobiety miały taka samą ozdobę - podkreśla. Nie tylko produkuje, również sam sprzedaje swoje wyroby. Na początek trafiła mu się gratka, duże zamówienie z salonu piękności, który jego cacka rozdawał w prezencie swoim klientkom. Wozi autem palety z ozdobami na wiejskie czy miejskie targi i kiermasze. - Moje wyroby są oryginalne i niedrogie, dlatego są kupowane. Konkuruję z zalewem chińskiej biżuterii, ale jak na razie jest nieźle. Nie mam strat, zyski może nie są za wysokie, ale największa jest przyjemność z tego co robię - zapewnia pan Marek.
Czytaj też: Chcą oferować klientom reklamę na miarę XXI wieku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?