Ochotnicy poszli w rejon, który sami sobie wyznaczyli. Wybrali odcinek, który nie był dokładnie przeczesywany. Skierowali się daleko w las, za domem trzylatki. Nad ranem ich uwagę przykuły jakieś dźwięki.
- To było jakby płacz, ale nie byliśmy pewni, mogło to być jakieś zwierzę. Wsłuchiwaliśmy się idąc w kierunku odgłosów - mówi Grzegorz Szymoński, szef sześcioosobowej grupy poszukiwawczej.
Po chwili znowu coś usłyszeli. Podeszli bliżej i rozpoznali płacz dziecka. Po chwili zobaczyli małą Julkę. - Była w szuwarach w lesie, siedziała w wodzie - wspomina G. Szymoński. Pies Czaruś szczekał na ich widok. - To nie było szczekanie na odstraszenie, pies się cieszył - mówi G. Szymoński i podkreśla, że to mały czarny kundelek uratował dziewczynkę. - Całą noc leżał jej na nóżkach - mówi strażak ochotnik.
- Chcę do mamy - to były pierwsze słowa odnalezionej trzylatki. Zziębniętą dziewczynkę strażacy wzięli na ręce i zanieśli w kierunku karetki pogotowia. Dziecko trafiło do zielonogórskiego szpitala. Ma odmrożone kończyny, ale lekarze nie informują o tym, jak mocno.
- To były dla nas bardzo długie chwile. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - mówi G. Szymoński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?