- Co to za nagrodę przywiozła Pani z Warszawy?- Dostałam statuetkę "Enda" w konkursie dla projektantów i firm produkujących odzież. Mnie nagrodzono w kategorii kreacji wieczorowych. Pojechałam na zaproszenie organizatora. To nie pierwszy pokaz, moje suknie można było zobaczyć wcześniej na pokazach mody ślubnej w Warszawie. Jury mogłam pokazać siedem sukien, to wystarczyło, aby zdobyć pierwsze miejsce, ale potem na bankiecie członek jury, projektant Michał Starost ubolewał, że nie mógł zobaczyć więcej, ale i tak wszyscy gratulowali mi pomysłów.
- Jak do Pani dotarli organizatorzy?- Redaktor naczelna pisma "Moda i styl", bo to pismo było organizatorem, widziała moje kolekcje. Nie wiem gdzie, ale mam już sporą rzeszę klientów. Od dwóch lat działa sklep w Zielonej Górze, rok temu otworzyłam salon w Poznaniu, sprzedaję swoje suknie do wielu sklepów w Polsce i za granicą, sporo wysyłam do Anglii. Moje kolekcje można zobaczyć w internecie.
.
- Angielki mają inny gust niż Polki?- Tak, uwielbiają kolory i dla nich szyję suknie w jaskrawych barwach. Polki są bardziej zachowawcze, wybierają czernie, szarości, ale w sezonie letnim udaje mi się namówić niektóre panie na bardziej wyrafinowane kolory.
- Pani też dziś ubrana jest cała w czerni- Bo też uwielbiam ten kolor. Moja autorska kolekcja, którą promuję pod nazwiskiem, już nie pod szyldem firmy, też jest w czerni, ale to suknie dla kobiet, które chcą trochę poszaleć. Używam tam koronek, jest trochę odsłoniętego ciała, ale wszystko utrzymane w tonie elegancji.
- Dlaczego projektuje pani akurat suknie wizytowe i ślubne?- Bo to stroje na specjalne okazje, ubierane często tylko raz. Wtedy kobieta chce być wyjątkowo piękna. Projektantowi daje to szansę szczególnego wykazania się. Ja w ogóle lubię ubierać kobiety, doradzam im wtedy też uczesanie, dodatki, zajmuję się całością. Najwięcej radości sprawiają mi zamówienia, w których klientki w zupełności poddają się mojej wizji.
- A mężczyźni?- Wiem, nie brakuje panów, którzy dbają o siebie, dobrze ubierają się, ale w nich nie ma takiego pragnienia, aby wyglądać wyjątkowo. Dlatego zdecydowanie wolę ubierać kobiety.
- Szyje pani też codzienne stroje?- Teraz nie, ale na początku szyłam wszystko. To był doskonały poligon doświadczalny, dzięki któremu nabrałam doświadczenia i teraz mogę zajmować się tylko tym co kocham.
- Na początku, czyli kiedy?- Od dzieciństwa ciągnęło mnie do szmat. Najpierw ubierałam lalki. Przerabiałam, w latach kryzysu, ciuchy przysyłane w paczkach z Zachodu. W szkole średniej już szyłam dla znajomych. Po skończeniu technikum odzieżowego już miałam swoich klientów. Najpierw kupiłam maszyny i otworzyłam zakład krawiecki w pomieszczeniu gospodarczym przy domu rodziców, potem urósł do małej firmy. Dziś zatrudniam 15 osób.
- I co dalej?- Nie chcę budować dużej firmy, to ogranicza własny rozwój. Teraz interesuje mnie przede wszystkim moja autorska kolekcja, chcę organizować pokazy, brać udział w konkursach. Pracować nad sobą.
- Dziękuję i życzę sukcesów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?