Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgorzata Lachowicz-Murawska: Nie manipulować ludźmi w sprawie "Marchewy"

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
Starosta Małgorzata Lachowicz-Murawska uważa, że manipulowane są emocje byłych kursantów "Marchewy”
Starosta Małgorzata Lachowicz-Murawska uważa, że manipulowane są emocje byłych kursantów "Marchewy” Fot. Wojciech Olszewski
Starosta nowosolski chce w sporze z prokuratorem rozstrzygnąć sprawę praw jazdy 145 kursantów szkoły jazdy "Marchewa". Kursanci twierdzą, że decyzja jest dobra, ale czekają na ruch prokuratury i chcą patrzeć urzędnikom powiatu na ręce. Starostwo z kolei uważa, że w sprawie celowo nakręcane są emocje, a byli kursanci są manipulowani.

Starosta nowosolski Małgorzata Lachowicz-Murawska wyczekiwaną decyzję obwieściła na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Nie uchyla przyznanych wcześniej kursantom "Marchewy" uprawnień. Oznacza to, że to urząd, a nie 145 byłych kursantów szkoły, będzie się spierać w sądzie o prawną interpretację sytuacji.

- Uznałam, że jeżeli prokurator będzie zaskarżał moją decyzję, to wolałabym, by zaskarżenie dotyczyło organu, jakim jest starosta, a nie pokrzywdzonych przez szkołę ludzi - stwierdziła M. Lachowicz-Murawska. Nie ukrywała, że chodziło również o to, by uniknąć sytuacji, gdyby po indywidualnych odwołaniach kursantów składanych do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, zapadały różne orzeczenia. Teraz będzie jeden wyrok. Urząd liczy, że w ten sposób będzie łatwiej udowodnić naruszenie interesu kursantów.

- Lepiej późno niż wcale - komentuje krótko decyzję starosty były kursant szkoły jazdy Marchewa. - Na początku się ucieszyłem, że utrzymam prawo jazdy, ale potem dotarło do mnie, że przecież postępowanie sądowe w naszej sprawie będzie się toczyć dalej i nic nie jest jeszcze przesądzone - dodaje.

- Pani starosta ładnie postąpiła, uspokoiła sytuację, ale i być może uśpiła naszą czujność - twierdzi Grzegorz Ligocki, były kursant "Marchewy" i członek grupy do praw jazdy utworzonej w Stowarzyszeniu Obrony Nowosolan. - Wszystko zależy od prokuratora. Plusem decyzji starosty jest to, że my, kursanci, nie bierzemy już w tym udziału. Ale zobaczymy jak to wyjdzie. Chcemy jednak mieć wgląd w dokumenty sprawy - podkreśla.

- Musimy mieć świadomość, że nie wiemy, jak do naszych argumentów odniesie się prokurator. I nie jest to decyzja, która definitywnie tę sytuację rozstrzyga, jednak w istotny sposób chroni ona tę grupę ludzi - wyjaśnia starosta. Bo jej zdaniem osoby podejmujące szkolenie w szkole działały w dobrej wierze. Nie musiały sprawdzić, czy szkoła, do której się zapisali, działa legalnie i jaki jest status prawny wydawanych przez nią zaświadczeń o ukończeniu kursu. A punktem spornym jest właśnie to, że zostało ono wydane w okresie, gdy szkoła, jako podmiot gospodarczy, została zlikwidowana.

Starostwo uważa, że w sprawie celowo nakręcane są emocje, a byli kursanci są manipulowani. - Nieporozumieniem jest mówienie, że prokurator dostał wcześniej jakąś decyzję starosty odbierającą prawa jazdy. Obieg informacji wyglądał tak jakby na placu Pigalle w Paryżu rozdawali samochody. A potem okazało się, że tak naprawdę to na placu Czerwonym w Moskwie kradną rowery. A na to nakładały się emocje ludzi, sterowane przez szkołę i jej prawników - komentuje członek zarządu powiatu Stanisław Uriadko.

Dwa tygodnie temu złożona została skarga na działalność starosty. Jaki będzie jej los, nie wiadomo, bo w nowej sytuacji wydaje się być bezzasadna. - Zastanawiamy się, czy wycofać ją, czy nie. Ale najprawdopodobniej jej nie wycofamy, bo urząd nie wzbudza naszego zaufania. Wysłaliśmy też podobne pismo do rzecznika praw obywatelskich i też go raczej nie wycofamy - mówi Grzegorz Ligocki. Jerzy Patelka, opozycyjny radny powiatu i założyciel Stowarzyszenia Obrony Nowosolan, rozkłada ręce. Też zastanawia się, co dalej, bo jego zdaniem w sprawie zawinił wydział komunikacji i jego niedoskonałe kontrole w szkole jazdy.

W ubiegłą środę grupa poszkodowanych ludzi zjawiła się na posiedzeniu komisji rady powiatu. Jeszcze nie wiedzieli o decyzji starosty. Ale i dyskusja przebiegała już znacznie spokojniej. Sporo udało się wyjaśnić, twierdzą radni powiatu.

- Dlaczego stworzyła się tak zagęszczona atmosfera? Dlaczego wskazywano starostę jako winowajczynię zamieszania, osobę, która czai się, by odebrać dokumenty, które sama wydała? - pyta członek zarządu powiatu Mirosław Olejniczak. - Gdy zapytałem, kto wydał prawa jazdy, ludzie chórem odpowiedzieli, że starosta. Na pytanie, kto zakwestionował decyzję, ludzie odparli chórem: prokurator. A kto zawinił? Szkoła - opowiada.

- Nie można dopuścić do tego, by w takiej sytuacji dopuścić do sterowania ludzkimi emocjami. A byli kursanci przez 3 miesiące byli manipulowani przez pełnomocników prawnych firmy "Marchewa" - mówi starosta. Jej zdaniem chodzi o to, że w przypadku niekorzystnego rozstrzygnięcia sprawy byli kursanci mogą chcieć sądownie odzyskać pieniądze za szkolenia. A to niebagatelna suma ok. 150 tys. zł.
- Również Stowarzyszenie Obrony Nowosolan, które powołało specjalną sekcję do praw jazdy zrobiło to nie w celu wyjaśnienia rozbieżności prawnych, lecz przeciw starostwu, jako organowi wydającemu te dokumenty - dodaje M. Lachowicz-Murawska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska