Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Mało nam płacą za tą ciężką pracę! Czy w Domu Pomocy Społecznej stosuje się mobbing?

Aleksandra Łuczyńska 0 68 363 44 60 [email protected]
List, jaki otrzymaliśmy od pracowników lubskiego DPS, jest przepełniony żalem i pretensjami. Chodzi głównie o niskie zarobki i fatalne warunki pracy. Dyrekcja placówki odpiera zarzuty.

Anonimowe pismo adresowane, do żarskiego starosty to jednocześnie prośba o interwencję. Na co skarżą się pracownicy Domu Pomocy Społecznej w Lubsku? Przede wszystkim na zarobki (900 - 1.150 złotych), ale też na zbyt szeroki zakres obowiązków, jakie wykonują opiekując się pensjonariuszami DPS.
Według informacji zawartych w liście, pracownicy placówki są narażeni na wysłuchiwanie krzyków i bluźnierstw od swoich podopiecznych.

Zdarza się, że na dyżurach pełnionych przez jedną osobę, pod jej opieką jest od 24 do 28 osób. Niedołężnych, schorowanych, często takich, które nie poruszają się o własnych siłach, ale też takich, które próbują uciekać z oddziału albo biją się między sobą. Kolejne zarzuty to brak precyzyjnego zakresu obowiązków, zmuszanie do obsługi niebezpiecznych urządzeń elektrycznych oraz posługiwania się środkami żrącymi.

Jak donoszą pracownicy, w DPS ogranicza się dostęp do środków do pielęgnacji pensjonariuszy, stąd też u nich choroby grzybiczne, przewodu pokarmowego, układu oddychania i wydalania.

Myślą o strajku

To jednak nie wszystko. W liście czytamy dalej m. in.: "Dyrekcja niby przeprowadza fikcyjne szkolenia, podsuwa do podpisu różne kwitki. Ale wyprze się wszystkiego w sytuacji, gdy ktoś zginie. Nie mamy żadnych kopii szkoleń ani poleceń odejścia od łóżek czy obsługi urządzeń. Pensjonariuszy mogą odwiedzać krewni, znajomi, rodzina.

To nie są przecież ludzie skazani na odosobnienie, nie są tu za karę. Czasami taka wizyta stanowi sens życia. Dyrekcja nakazuje ochronie grzebanie w rzeczach odwiedzających, legitymowanie, pomimo wielokrotnych odwiedzin, nakłanianie do zaprzestania odwiedzin. Zdarzały się przypadki skarg na takie działania. Dyrekcja wypiera się z wrzaskiem, wręcz zadaje kłam twierdzeniom, że to z jej nakazu stosuje się metody odstręczające".

Dalej w liście mowa jest także o groźbie strajku. - Czujemy się jak wyrzutki - piszą pracownicy Domu Pomocy Społecznej.

List od dyrekcji

Jak treść pisma komentuje Janina Pietkiewicz, dyrektorka placówki? Też pisze list, a w nim wyjaśnia: "Ażeby uzyskać pozwolenie na dalsze prowadzenie Domu, wszyscy pracownicy stanęli na wysokości zadania i swoje obowiązki wykonali bardzo dobrze z dużym zaangażowaniem i nakładem pracy. Instytucje kontrolujące wystawiły pozytywne opinie i na tę okoliczność zostały sporządzone odpowiednie dokumenty znajdujące się do wglądu w naszym Domu.

Pracownicy, którzy chcą podjąć pracę w naszym Domu, w czasie przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych, są informowani o bardzo trudnej pracy zarówno na stanowisku pokojowej jak i opiekunki w szczególności. Dom nasz jest przeznaczony dla osób w podeszłym wieku i somatycznie przewlekle chorych. Mieszkańcy więc mają różnego rodzaju schorzenia, o których piszą pracownicy. Podejmując się więc pracy w naszym Domu każdy pracownik jest świadomy trudności i specyfiki tej pracy.

Nie każdy więc ma predyspozycje do jej właściwego wykonywania, do podejścia z sercem i odpowiednim zaangażowaniem do człowieka chorego, starego , niepełnosprawnego z różnym bagażem życiowych doświadczeń. Jeżeli w przedmiotowym, anonimowym piśmie podnoszone są takie kwestie, to Ci pracownicy nie powinni w naszym Domu pracować i opiekować się naszymi mieszkańcami. Nie jest to ich miejsce na ziemi pomimo, jak piszą posiadanych kwalifikacji, certyfikatów i szkoleń."

Zarzutów nie potwierdzono

O komentarz poprosiliśmy także wicestarostę żarskiego, Piotra Palcata. Ten wyznaje, że z zasady nie zajmuje się anonimami, ale treść tego listu była na tyle delikatna, że postanowił zbadać sprawę. - Żaden z zarzutów postawionych w piśmie nie jest potwierdzony.

Tylko w tym roku w Domu Pomocy Społecznej przeprowadzono kilka kontroli, których wynik był pozytywny. nie ma mowy o fikcyjnych szkoleniach i mobbingu - informuje wicestarosta. - Dobrze oceniamy pracę dyrekcji. Praca w takiej placówce jest specyficzna. Rozumiemy, że może być trudna, mało estetyczna, ale wie o tym każdy, kto podejmuje się takiego zajęcia. Podwyżki w tym roku już były, w miarę możliwości będziemy planować kolejne - dodaje P. Palcat.

Wicestarosta zapewnia też, że nie będzie poszukiwań autorów listu. - Te zarzuty to wynik rozżalenia, ale trzeba mieć świadomość, jaki to rodzaj pracy - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska