Nie inaczej zrobił reporter "GL", gdy zobaczył dziwoląga w Nowej Soli. - O, będą jeszcze większe jaja niż w internecie, bo niedawno o mnie pisali na stronach www - zaśmiał się pan Ryszard. I zaczął wyjaśniać, co to za konstrukcja na dachu samochodu.
Antena jest podłączona do radia, ale nie byle jakiego, tylko krótkofalowego. Za pomocą którego pan Ryszard rozmawia z Węgrami, Szwedami, Francuzami, Niemcami, Czechami...
"Tyczka" ma 2,5 metra długości, jeśli dodać do tego wysokość samochodu, wiadomo już, że pod niektórymi wiaduktami przejechać nie można. O czym właściciel maluszka się już raz przekonał. W Zielonej Górze zahaczył o wiadukt na ul. Batorego. Na szczęście antena jest elastyczna, a więc się wygięła i obyło się bez większych szkód. Bo normalnie, to się nie wygina prawie wcale.
- Jechałem 120 km/godz. i nawet nie drgnęła - wspomina pan Ryszard. Reszty nietypowego zestawu w maluchu dopełnia akumulator. Ale nie zwykły, bo nie dałby rady pociągnąć radia, tylko bateria od... bmw o mocy 100 Ah (stoi obok przedniego siedzenia pasażera).
Radio jest warte... 1 tys. euro. Dlatego pan Ryszard nigdy nie zostawia go w aucie, tylko zawsze zabiera ze sobą. Po co kusić złodzieja?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?