Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały Kacper - zagorzały kibic Falubazu

(kurz)
Kacper, najwierniejszy kibic Falubazu
Kacper, najwierniejszy kibic Falubazu fot. Krzysztof Kubasiewicz
W niedzielę, podczas żużlowego meczu Falubazu z Włókniarzem Częstochowa (godz. 19.00) zielonogórska publiczność stadionu przy ul. Wrocławskiego pozna jednego z najbardziej zagorzałych kibiców Falubazu, niespełna 7-letniego Kacpra Siwickiego.
Kibic Kacper z mamą i  siostrą
Kibic Kacper z mamą i siostrą fot. Krzysztof Kubasiewicz

Kibic Kacper z mamą i siostrą
(fot. fot. Krzysztof Kubasiewicz)

- Piosenkę kibiców naszej drużyny znam na pamięć, albo jeszcze lepiej... - śmieje się mama chłopca, Anna Siwicka. - Gdy jeździmy na obowiązkowe wizyty do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, to syn przez całą drogę, siedem godzin, nieustannie puszcza sobie i śpiewa tę piosenkę. Czasem nie wytrzymuję...

Teraz Kacpra czeka nagroda. W niedzielę Fundacja Mam Marzenie zafundowała chłopcu niesamowity prezent. Dwie godziny przed zawodami spotka się w parku maszynowym z zawodnikami Falubazu, porozmawia z nimi, a potem wspólnie zostanie z zespołem zaprezentowany publiczności na stadionie jako ósmy zawodnik drużyny.

- Idę jutro na żużel, będzie super - mówi (dość niewyraźnie) Kacper. Na pytanie kto wygra, nie ma żadnych wątpliwości: - Falubaz!

Dlaczego Kacper zostanie aż tak uhonorowany? Otóż od urodzenia boryka się z chorobą nowotworową. Gdy miał pięć miesięcy wykryto u niego nowotwór złośliwy wątroby. Wydawało się, że nie przeżyje. Tymczasem chłopiec - po trzech ciężkich operacjach, po trzech przeszczepach wątroby w Centrum Zdrowia Dziecka - żyje i nawet chodzi do "zerówki" w Szkole Podstawowej nr 10! Ma kłopoty z słuchem, ale to efekt wspomnianych operacji i pięciu chemoterapii. Żeby mógł słyszeć wszczepiono mu do mózgu implant ślimakowy.

Mimo kłopotów zdrowotnych maluch wciąż pozostaje wiernym kibicem swego klubu. Jadąc do Warszawy zabiera ze sobą płyty z nagranymi meczami Falubazu i każdego zmusza do oglądania z nim meczów ukochanej drużyny. Ma też szalik, wiaderko, grę planszową, a nawet szczoteczkę do zębów ze znakami firmowymi klubu.

- Pierwszy raz zabrałem go na mecz żużla w 2008 roku, były to eliminacje do Grand Prix - wspomina tata, Adam Siwicki. I od tej pory chłopiec już nie odpuszcza.

A my trzymamy kciuki za jego walkę z chorobą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska