Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam już dość cudzych śmieci na mojej posesji

Dorota Lipnicka
Dorota Lipnicka
Międzyrzecz Uciążliwi sąsiedzi potrafią skutecznie zatruć życie.

Rodzina Merdasów mieszka w tym domu już od przeszło 27 lat. Dbają o jego każdy kąt. Dużo pracy wkładają także w utrzymanie porządku na posesji. Od jakiegoś czasu ich starania są jednak nieustannie niweczone. Wszystko, jak twierdzą, za sprawą uciążliwych sąsiadów.

- Nasze spory zaczęły się już w lipcu tamtego roku. Sąsiedzi zablokowali wyjazd z naszego garażu, zastawiając go drewnem. Przyjechała wtedy policja, ale jak twierdzili nic nie mogli zrobić. Poradzili mi skierować sprawę do sądu. A ja chciałem po prostu wyjechać z własnej posesji - opowiada wzburzony Ryszard Merdas.

Problemy sąsiedzkie nasiliły się w nowym roku. Pod koniec stycznia R. Merdas zauważył za swoim garażem stertę śmieci - gałęzi i przeróżnych odpadów m.in. zużytych artykułów gospodarstwa domowego.- Jestem pewien, że stoją za tym właśnie ci sąsiedzi. Zwróciłem się do nich z prośbą o uprzątnięcie, tego bałaganu. Rozmowy z nimi jednak do niczego dobrego nigdy nie prowadzą. Kończą się zwykle awanturą. Nie mam już siły na tych ludzi. Czujemy się całkowicie bezradni i nie rozumiemy takiego, pełnego nieuzasadnionej złośliwości zachowania - wyjaśnia R. Merdas. Zwraca również uwagę na ścianę garażu, która przez zalegające śmieci, wilgotnieje i coraz bardziej zzielenieje.

Dodatkowo R. Merdas zarzuca sąsiadom niszczenie ich wspólnego dobra. - Proszę spojrzeć na ten budynek, niedawno odmalowany, a drzwi całe porysowane i brudne. Sąsiedzi w taki sposób wprowadzają do środka swój motorek. Tak nie może być! Przecież wszyscy mieszkańcy powinni dokładać starań, aby nasz blok prezentował się jak najlepiej - denerwuje się mężczyzna.

- To nie są nasze śmieci! Jak sobie naśmiecił to, niech sobie teraz posprząta. My nie mamy z tym absolutnie nic wspólnego. A moje problemy z sąsiadami to tylko i wyłącznie mój interes. Nie zamierzam się tym z nikim dzielić - skomentowała krótko całą sprawę sąsiadka.

R. Merdas przyznaje, że sąsiedzkie potyczki znacznie odbiły się na jego zdrowiu. - Któregoś dnia sąsiedzi zapchali mi zamek od drzwi do piwnicy. Nie mogłem ich otworzyć. Tak się zdenerwowałem, że natychmiast trafiłem do szpitala - wspomina.

Z prośbą o interwencję mężczyzna zwrócił się także do Międzyrzeckiego Towarzystwo Budownictwa Społecznego.

- W tym bloku trwa konflikt sąsiedzki. Jedni zwalają winę na drugich. Trudno ustalić, kto rzeczywiście ma rację. Ponieważ jednak teren, o którym mówi pan Ryszard Merdas jest gminny, zajmiemy się tą sprawą. Na pewno uprzątniemy śmieci w przeciągu kilu dni - poinformował nas Damian Siast z MTBS-ów.

R. Merdas podkreśla, że zależy mu na pokojowym załatwieniu sprawy. Nie chce kłótni, ale nie może też pozwolić, aby łamano prawa jego rodziny.

- Coraz poważniej zastanawiamy się nad założeniem sprawy w sądzie. Chcielibyśmy tego uniknąć, ale jeśli sąsiedzi nie zmienią swojego zachowania będziemy zmuszeni jednak pójść do sądu. Mimo wszystko jest to dla nas ostateczność - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska