O tym, co się zdarzyło w sierpniu ubiegłego roku na leśnej drodze między Żabicami i Kowalowem, Stanisław B. nie zapomni do końca życia.
- Zawsze będę miał w uszach krzyk mojego sześcioletniego syna Nicolasa, który wtedy było ze mną w samochodzie - mówił nam drżącym głosem kilkanaście dni po napadzie.
Cudem ocaleli
Pisaliśmy o sprawie 15 września 2006 r. w artykule "Jezioro kłopotów". Feralnego dnia biznesmen wracał z dzieckiem z Niemiec do domu i zajechał nad jezioro w Żabicach. Był tam jego brat i pracownik. Właśnie przepędzili dwóch kłusowników. - Po chwili brat ze strażnikiem wsiedli do samochodu i odjechali, ja to zrobiłem jakąś chwilę potem - opowiada przedsiębiorca.
Zaraz po wjeździe do lasu zobaczył trzy samochody pełne ludzi, siedzieli nawet w bagażnikach. Wyskoczyli z samochodów i krzyczeli, że zabiją. Zaczęli okładać samochód pałkami. Tłukli szyby, niszczyli karoserię, bili Stanisława B. Jego syn wpadł w histerię. - Na ile mogłem, uspokajałem Nicolasa, próbowałem trzymać za rączkę, ale on na to nie reagował, był przerażony - mówi.
Stanisław B. próbował autem uciekać. Nie miał szans. Liczył się z najgorszym. Nagle oprychy wsiadły do samochodów i odjechały. Po powrocie do domu biznesmen dowiedział się, że to samo spotkało jego brata i pracownika. Wszyscy zostali mocno pobici.
Zabrali im spokój
O napad i pobicie Stanisława B., jego brata i strażnika oraz o zniszczenie im samochodów, prokurator oskarżył 24 mężczyzn, w większości młodych mieszkańców Żabic. Prawie wszyscy przyznali się do winy.
Najwyższą karę 3,5 roku więzienia sąd wymierzył Sylwestrowi S., Maciej Ć. dostał 3 lata i 3 miesiące więzienia, a Zdzisław J. - 3 lata. Pozostali mają mniejsze wyroki: 17 napastników zostało skazanych na 2 lata, a najniższy wyrok to półtora roku pozbawienia wolności. Kilku osobom sąd zawiesił kary i oddał pod dozór kuratora. Wyrok nie jest prawomocny.
Przedsiębiorca z Kowalowa powiedział nam, że postanowienie sądu uznaje za sprawiedliwe, ale jeszcze teraz nie potrafi spokojnie rozmawiać o wydarzeniach z ubiegłego lata. Nadal też boli go noga po uderzeniu metalowym prętem. - To, co się stało, zmieniło życie mojej rodziny. Dziecko ciągle nie doszło do siebie. Mimo pomocy psychologa - podkreśla.
Sieci nie pociągną
Najgorzej, że po tym wszystkim ludzie mają żal do biznesmena. - Bo zabrał jezioro. Każdy tam łowił, kiedy chciał, a teraz nie wolno - mówił nam po napadzie sołtys Żabic Stanisław Krawczyk. O napadzie wiedział tyle, co od ludzi i z gazety. Twierdził, że jego wieś nie jest mniej bezpieczna od innych.
Przedsiębiorca z Kowalowa też już nie bardzo lubi te okolicę. - Ja się cieszę, kiedy w sezonie nad wodę w Żabicach przychodzi dużo ludzi. Nawiozłem piasku, żeby plażowanie było przyjemniejsze, razem z gminą zbudowaliśmy nowy pomost - opowiada. Ale swoje jezioro systematycznie zarybia i chce coś z tego mieć. Dlatego z kłusownikami nadal będzie walczył.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?