Pani Lucyna: 54 lata, sprzedawczyni w księgarni. "Zredukowana", bo ludzie nie czytają, cztery lata temu.
Pani Halinka z Gorzowa: 56 lat, od dwóch bezrobotna. W tym czasie jedyne, co znalazła, to praca opiekunki. Na czarno.
Pan Henryk ze Szprotawy: 50 lat i... "szkoda gadać…".
Pani Anna: 54 lata. Od ponad roku bezrobotna. Dziesiątki wysłanych do różnych firm CV, osobiste wizyty, skierowania z urzędu pracy. Nic nie dały, a dołują. I jak gwóźdź do trumny ta ostatnia uwaga w pośredniaku, że kobieta po 50. etatu nie dostanie. Bo wiek, choroby, przywileje. Pracodawcy się boją "takich" pracowników. Pozostają zajęcia interwencyjne, użyteczne społecznie, staże, przyuczenia. A więc to, co chwilowe, niepewne.
Tak wygląda szara rzeczywistość lubuskich bezrobotnych 50-latków.
Więcej przeczytasz w poniedziałek w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?