Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy receptę na spędzenie w Kłodawie kilku niezapomnianych godzin...

Tomasz Rusek, (oprac. Michał Korn)
Gorzów – Kłodawa – Gorzów to trasa dla każdego. Idealna na kijki, świetna na rower, doskonała do biegu. My jednak polecamy aby wyruszyć pieszo z plecakiem i kocem lub ręcznikiem do plażowania. Dlaczego? Lada chwila przekonacie się sami. Można tak spędzić jakieś cztery, pięć bardzo aktywnych godzin.

Zaczynamy na skrzyżowaniu ul. Dekerta i Szarych Szeregów na Górczynie, koło ogrodów działkowych. Jest bezpiecznie, bo aut tu jak na lekarstwo. Ale czasami jadą, więc trzeba uważać.

SREBRNA I ZŁOTA
Już po kilku krokach jesteśmy na początku ul. Srebrnej, która z nazwy jest ulicą, bo to kupa płyt, żwiru i piachu. – Jednak to urokliwa uliczka, bo nie ma tu hałasu miasta, zgiełku. Są działki i domy jednorodzinne. Lubię tędy biegać – mówi Urszula Śliwińska, która często – gdy jest ciepło – pokonuje tę trasę i zgodziła się opowiedzieć nam o niej.

Po 800 metrach dochodzimy do skrzyżowania Srebrnej ze Złotą. Tu kończy się miasto i nareszcie zaczyna wieś. Są pola, czasami widać kombajn czy traktor. Słowem, sielanka. Tutaj też na naszej trasie zaczyna się rzeczka Srebrna. Można kierować się dalej prosto (mijając po drodze przedwojenne zabudowania, najpewniej budynek, przy którym było kiedyś koło młyńskie) oraz pasieki (...)

Ale żeby docenić urok rzeczki, skręcamy w prawo, w drogę gruntową na wprost ul. Złotej. I zaczyna się robić pięknie. Srebrna to maleńka żyłka, która ciągnie się dziesiątkami zakoli i zakrętów. Nie widać tu ingerencji człowieka. Powalone drzewa, woda czysta jak mineralna, a do tego oszałamiające koncerty ptaków. Drzewa idealnie zacieniają dróżkę, można tu zrobić fantastyczne zdjęcia.

Wzdłuż Srebrnej idziemy (jedziemy/biegniemy) nieco ponad kilometr. Widoki piękne, dokuczają tylko komary. Są ich tu tysiące.

Pod sam koniec tego kilometrowego odcinka można skręcić na chwilę w prawo - jest tam dawna żwirownia, a przy odrobinie szczęścia zobaczycie jak szaleją tu właściciele quadów albo terenówek. Gdy wrócicie na trasę, po kilku minutach, nierówną ścieżką ostro pod górę, dojdziecie do ul. Czereśniowej. Cywilizacja! Asfalt! Domy! Bo jesteśmy już w nowszej części Kłodawy. Ale nie przyzwyczajajcie się. Bo asfalt będzie tylko przez 600 metrów Czereśniowej. Gdy ulica zacznie pod kątem prostym zakręcać w prawo, wy idźcie w lewo, między drzewa, w lasek. Tak zaczyna się drugi magiczny odcinek: ścieżka wzdłuż jeziora.

To prawie półtora kilometra najbardziej niesamowitej trasy w okolicy Gorzowa.

Cała droga ciągnie się brzegiem jeziora, które widać cały czas około 10 metrów niżej, po lewej stronie. Patrzcie na drzewa! Spotkacie tu ptaki, m.in. dzięcioły i… wiewióry. Płochliwe strasznie, ale jak się człowiek zatrzyma, to może którąś dostrzec. Najwięcej hałasują tu jednak kaczki, które doskonale widać na brzegu. Lubią się wygrzewać na rozwalonych, starych, drewnianych pomostach.

WĘDKARZE NIE LUBIĄ GOŚCI
Uwaga – łatwo tu o wędkarzy, więc nie róbcie rabanu. – Ryby biorą, jak chcą. To kapryśny akwen – śmieje się pan Ryszard, którego spotykamy z Ulą na jednym z pomostów. Co można tu trafić? Pływa płoć, karp, lin. Karaś, węgorz i szczupak też jest do wyciągnięcia. Na sam koniec tego półtorakilometrowego odcinka wzdłuż jezior czeka nas nagroda: kąpielisko z pomostem i niewielką, ale zorganizowaną plażą: budkami z jedzeniem toaletami, ratownikami (wszystko to, oczywiście, w sezonie, który trwa przez wakacje).

W gorące dni jest tu nieco ciasno, ale miejsce zawsze się znajdzie. Woda jest bardzo czysta, a okolica naprawdę bezpieczna. Dno – wysprzątane przez płetwonurków, więc można śmiało pływać.

Jeśli więc wybierzecie się na tę wycieczkę, zapakujcie do plecaka nie tylko bidon z wodą, ale też ręcznik. I zróbcie sobie przerwę na plaży. Niektóry tak właśnie robią: bieg do plaży, tam kąpiel i małe opalanko, a potem ciąg dalszy. No właśnie. Ruszajmy dalej.

KRÓTKA LEKCJA PRZYRODY
Z plaży kierujemy się w lewo, chodnikiem, dzięki czemu po 300 metrach dojdziemy (dobiegniemy/dojedziemy rowerem) do skrzyżowania z główną ulicą Kłodawy: Gorzowską. Skręcamy w nią w lewo. Jest ścieżka rowerowa, więc możemy czuć się bezpiecznie. Ale nie rozpędzajcie się, bo po kolejnych 300 metrach obowiązkowy przystanek: siedziba nadleśnictwa.

Miejsce to ładne, otwarte dla ludzi, zadbane i niezwykle interesujące (siedzibą nadleśnictwa jest XIX-wieczny dwór o konstrukcji szachulcowej z ok. 1830 roku). Pierwsza ciekawostka: na terenie nadleśnictwa jest miniścieżka edukacyjna – kilka estetycznych tablic z informacjami o okolicy: zwierzętach, owadach, ptakach i drzewach, jakie spotkacie w okolicy. Ale przede wszystkim koniecznie trzeba zobaczyć Korsakówkę – izbę pamięci, poświęconą przyrodnikowi Włodzimierzowi Korsakowi, którego przyroda inspirowała, zachwycała, którą żył.

Mieści się ona w zabytkowej, odrestaurowanej powozowni. W środku znajduje się ponad 100 pamiątek i eksponatów związanych z Korsakiem, w tym prawdziwą trójlufka (czyli broń) albo termometr w etui z kości słoniowej. Oglądania tu na dobrą godzinę, warto więc się umówić na wizytę.

Kawałek od nadleśnictwa kolejna atrakcja: po 300 metrach (trzeba kierować się na ul. Kościelną) jest kościół. To neogotycki budynek z czerwonej cegły o drewnianym sklepieniu kolebkowym, który postawiono w latach 1858–60.

Jego charakterystyczna wieża w słoneczne dni tak odbija promienie słoneczne, że jest widoczna aż z Gorzowa. Po obejrzeniu kościoła cofamy się do ul. Gorzowskiej i na skrzyżowaniu z nią skręcamy ostro w prawo (koło skwerku z ławkami, blisko urzędu gminy), kierując się już na Gorzów. Jest komfortowo, bo wzdłuż jezdni aż do samego Gorzowa jest ścieżka rowerowa. Owszem, z kostki brukowej, więc nieco trzęsie, ale trasa dla rowerzystów znajduje daleko od jezdni, na wydzielonym terenie, więc i piesi, i rowerzyści, czują się bezpiecznie. Nic więc dziwnego, że to jedna z ulubionych tras gorzowian. Julia z tatą często tędy jeździ – oczywiście nad jezioro. Spotkaliśmy ich podczas naszej wycieczki.

Co ważne, wracając z Kłodawy, znowu możemy podziwiać jezioro. Tym razem mamy je z lewej strony – momentami panorama zapiera dech w piersiach – choćby ta za wiatą przystankową (to chyba najładniej położony przystanek w powiecie).

A DO GORZOWA RZUT KAMIENIEM
Wyjeżdżając z terenu gminy zwróćcie uwagę na drewnianą „bramę”, którą ustawiono nad ścieżką (około 2 km za kościołem). To potężny, drewniany portal, na którym przedstawiono dwie największe atrakcje turystyczne gminy: grzyby i ryby. Ozdoba robi wrażenie – podobnej nie ma nigdzie w okolicy. No i sympatycznie się człowiek czuje, gdy jest „witany” lub „żegnany” w tak urokliwy sposób.

Mamy receptę na spędzenie w Kłodawie kilku niezapomnianych godzin...

Jak dojechać do Gorzowa od tego miejsca?
Opcji jest kilka. My polecamy dojechanie do budynku gazowni i skręceni tuż przed nim w lewo. To już ul. Srebrna, którą w jedną chwilę dojedziemy/dojdziemy na Górczyn (uwaga: po drodze, kawałek od gazowni, rośnie jabłonka, która daje fantastyczne, nieco kwaskowate owoce). Można jednak wybrać dłuższą wersję i pojechać ścieżką przed siebie – tak dojedziemy do ul. Wyszyńskiego w Gorzowie, a potem całe miasto stoi przed nami otworem.

Podsumowując: trasa dziarskim marszem (bez przystanków) jest do pokonania w nieco ponad dwie godziny. Biegiem – można uwinąć się w godzinę z kawałkiem. Rowerem można ją zaliczyć jeszcze szybciej. Stopień trudności nie jest wielki. Problemem może być wycieczka rowerowa z małym dzieckiem – może mieć problemy z niektórymi podjazdami, koniecznie trzeba uważać na malucha przy przejazdach wzdłuż rzeczki Srebrnej i przy jeziorze. Nasza podpowiedź: wyprawa piesza z plecakiem i kocem lub ręcznikiem z plażowaniem włącznie. Można tak spędzić jakieś cztery, pięć bardzo aktywnych godzin.

Polecamy Wam również czar bagien i tajemniczej rzeczki, czyli urokliwych lasów Kłodawy.

- To była bardzo dramatyczna historia - mówi Tadeusz Szyszko o historii sprzed lat. Dziś miejsce, w którym doszło do tragedii upamiętnia głaz. A w pobliskim sąsiedztwie jest wieś, której... nie ma.

- Lasy naszego nadleśnictwa to jednolity kompleks, którym przed setkami lat władali zakonnicy - cystersi, potem były własnością rodów rycerskich, następnie domeny pruskiej a teraz są własnością państwową. Są skarbnica materiału drzewnego dla państwa - tłumaczy Tadusz Szyszko, zastępca nadleśniczego i jednocześnie nasz przewodnik po przepięknych bukowo-dębowych lasach podgorzowskiej Kłodawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska