Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy sposób na kryzys

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Witold Koziński. Wiceprezes NBP, kierownik Katedry Bankowości i Finansów Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. W karierze zawodowej łączy doświadczenie naukowe i praktykę bankową (fot. Wojciech Waloch)
Witold Koziński. Wiceprezes NBP, kierownik Katedry Bankowości i Finansów Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. W karierze zawodowej łączy doświadczenie naukowe i praktykę bankową (fot. Wojciech Waloch)
- Jesteśmy odporni na kryzys - uważa prof. Witold Koziński, wiceprezes NBP. - Mimo złych wiadomości z Europy i świata, Polacy nadal dużo kupują. Dobrze na tym wychodzimy.

- W tym tygodniu w Brukseli i Waszyngtonie najlepsi ekonomiści chwalili Polskę za to, że poradziła sobie z kryzysem. Naprawdę tak dobrze nam idzie?

- Tak. Polska jako jedyny kraj w Unii ma dodatnie tempo wzrostu PKB, które jest miernikiem dobrobytu. Wprawdzie wzrost to skromny, bo wynosi 1,5 procenta, ale jesteśmy na plusie. A inne państwa na minusie. Dlatego Polska to fenomen.

- Dlaczego nam się udało?

- Mam wrażenie, że złożyły się na to trzy zjawiska. Po pierwsze: okazało się, że Polska jest mniej wrażliwa na załamanie eksportu. Firmy z innych państw Unii bardzo odczuły spadek sprzedaży swoich towarów za granicę, miały większe problemy. W dobrych relacjach był też import w stosunku do eksportu. Po drugie: Polacy są odporni na stres związany z kryzysem. Na świecie i w Unii ludzie wpadli w panikę, zaczęli ograniczać zakupy, a my wydawaliśmy może trochę mniej pieniędzy, ale skutecznie zapewniliśmy popyt wewnętrzny. I po trzecie: ważną przyczyną dobrej sytuacji gospodarczej jest zdrowy system bankowy. Żaden bank nie upadł i nie był nawet tym zagrożony. A w innych państwach do tego dochodziło.

- A rząd zrobił coś, by ochronić nas przed kryzysem?

- Ważna była zmiana przepisów, które wprowadziły elastyczny czas pracy. To złagodziło rosnące bezrobocie. Ludzie, choć za mniejszą pensję, jednak mogą zachować pracę, gdy firma ma problemy. Dość szybko wprowadzono wyższe gwarancje dla naszych oszczędności, podniesiono próg do 50 tysięcy euro. A NBP pomógł bankom, gdy straciły do siebie zaufanie i przestały pożyczać pieniądze między sobą lub bardzo to ograniczyły. Wtedy bank centralny zapewnił im płynność finansową.

- Bezrobocie jednak wzrosło, odczuliśmy to.

- Gdy zaczęło się spowolnienie gospodarcze, bo o kryzysie nie można u nas mówić, firmy cięły koszty, a to zawsze oznacza zwolnienia. Byłoby gorzej, gdyby nie nowe przepisy o elastycznym czasie pracy. Ale przed wzrostem bezrobocia w takiej sytuacji nie uchroni nas żaden rząd.

Czytaj też: Bezrobocie w Polsce mniejsze niż w Europie

 

- Kryzys pokazał, jak jesteśmy bezsilni wobec banków jako klienci. Przedsiębiorcy i obywatele z dnia na dzień byli stawiani pod ścianą. Banki zmieniały warunki kredytów. Gdyby nie takie zachowanie, moglibyśmy być w jeszcze lepszej sytuacji? Właściciel firmy mówił mi: nie mam kredytu, nie postawię hali produkcyjnej, nie zatrudnię ludzi, nie zwiększę produkcji, choć mam zamówienie. Kowalski chciał kupić mieszkanie, wyposażyć je, więc dokładał swoją cegiełkę do lepszej sytuacji w budownictwie.

- Muszę się z tym zgodzić. Niestety, tak działa ten mechanizm. Banki w Polsce mają wyznaczone limity przez właściciela za granicą. Podczas światowego kryzysu zostały zaostrzone. Kredyty stały się mniej dostępne. Tylko tak jest wszędzie, to nie tylko specyfika Polski.

- Gdybyśmy mieli więcej polskich banków, byłoby inaczej?

- Nie sądzę, bo każdy właściciel banku musi myśleć o jego bezpieczeństwie. Ale często słychać opinie, że zagraniczni właściciele drenują nasze banki. Uspokoję, że jest inaczej. Śledzę na bieżąco te informacje, bo analizujemy je w banku centralnym. Więcej pieniędzy napłynęło do nas z zagranicy niż wyszło.

- Problemy gospodarcze odbiły się też na kursach walut. Rok temu przeżyliśmy wstrząs wzrostu ceny euro. Dziś kosztuje 4,28 złotego. A ile powinno?

- Gdyby tak zostało, byłoby dobrze. Euro powinno kosztować nieco powyżej 4 złotych. Wtedy wciąż jesteśmy konkurencyjni w eksporcie, a ceny towarów importowanych nie sprzyjałyby inflacji. Myślę, że taki kurs powinien być utrzymany przez dwa lata przed wejściem Polski do strefy euro. Ale będzie ustalony podczas negocjacji, gdy wreszcie spełnimy inne warunki.

- Dziękuję.

 

Czytaj też: Kryzys Lubuszanom niestraszny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska