Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin M. na pewno nie zabił księdza sam - mówią mieszkańcy Serbów

Anna Białęcka
Pan Marian uważał od samego początku, że Marcin M. mógł nie być sam. Na zdjęciu: oprowadza nas po plebani w Serbach w dzień po zabójstwie księdza i gospodyni
Pan Marian uważał od samego początku, że Marcin M. mógł nie być sam. Na zdjęciu: oprowadza nas po plebani w Serbach w dzień po zabójstwie księdza i gospodyni fot. Anna Białęcka
Marcin M. zapewnia teraz, że nie działał sam. Po wielu miesiącach zmienił zeznania. - Miałem dwóch wspólników - wyznał wczoraj przed sądem. Potwierdził tym samym obawy mieszkańców Serbów.

Już podczas pierwszych przesłuchań po zatrzymaniu, 25-letni Marcin M. przyznał się do zabicia księdza Władysława i jego gospodyni z Serbów. Potwierdził również, że z jego rąk zginęła gospodyni księdza w Ciosańcu. Przekonywał policję i prokuraturę, że działał sam. Podczas wizji lokalnej na miejscu zbrodni przedstawił, jak zabił księdza i co robił z jego ciałem. Opowiadał i pokazywał jak dokonał mordu na gospodyni księdza na plebani.

Wiary tym słowom od początku nie dawało wielu mieszkańców wsi. - Na pewno nie zrobił tego sam - przekonywał nas Pan Marian, były kościelny, oprowadzając po plebani i pokazując miejsce zbrodni. - A widziała pani, żeby mysz zjadła kota - pytał. To on jako pierwszy zobaczył miejsce tragedii w styczniowy niedzielny poranek. - Nasz proboszcz ważył 105 kg i był bardzo silny. Jak niby dał mu radę taki gówniarz?

Mimo wyników śledztwa i wzięcia całej winy na siebie przez Marcina M., pan Marian był wciąż przekonany, że wspólnicy mordercy są na wolności. - Ludzie się boją, bo to musiał być ktoś z naszych okolic, może nawet z Serbów - twierdził. - Ktoś, kto znał teren, zwyczaje księdza i pani Helenki, ktoś kto wiedział, że proboszcz jest tego wieczoru na kolędzie.
Jak wyznał nam wtedy były kościelny, zna pewne tajemnice, ale złożył śluby, że nigdy ich nie ujawni. - Ja dużo wiem, ale to teraz moja tajemnica - wyznawał. - Przysiągłem na krzyż Jezusa, że nigdy nikomu tego nie powiem. Nawet jakby biskup przyjechał i mnie prosił. Ja też się boje, jak inni ze wsi. Bo policja to jest dobra, ale w łapaniu pijaczków na rowerach.

Jego obawy potwierdzali i inni mieszkańcy wsi. - To co, że go zamknęli, że jest skuty w kajdany? - usłyszeliśmy w wiejskim sklepiku. - Ludzie i tak nie czują się bezpieczniej. Każdy wieczorem ogląda się za siebie. Nikt nie ufa nikomu. A bo to wiadomo, kto pomagał temu mordercy?

O swoich obawach powiedziała nam wtedy także młoda kobieta, spotkana na ulicy. - Ludzie mówią, że jeden z tych zabójców jest z Serbów, a drugi z Serbów Starych - wyznała po cichu. Nie chciała się przedstawić. - To ta wieś, w której tamtej nocy ksiądz był na opłatku. Może w tym jest jakaś prawda, ale jaka nie wiem.
Podobnie mówili inni, że słyszeli, że ludzie tak mówią, że wciąż strach tu żyć.

By uspokoić mieszkańców, uciszyć ich obawy, nawet duchowni z ambony w miejscowym kościele przekonywali, że morderca był sam. Tak było podczas uroczystej mszy w rocznice zamordowania księdza Władysława. Ojciec Kazimierz Piotrowski, redemptorysta z warszawskiej prowincji zakonu, przedstawił wiernym dokładne okoliczności podwójnego zabójstwa.

- To, co dzisiaj powiem, jest nam znane z przebiegu śledztwa. To są fakty, nie domysły - mówił relacjonując całe zdarzenie z 11 stycznia ubiegłego roku. W tej opowieści Marcin M. działał sam, a opisy jego czynów były drastyczne.

Czy to uspokoiło ludzi? - ten zabójca kryje wspólników - jestem o tym przekonana. Chcociaż nie bardzo mogę zrozumieć dlaczego - powiedziała nam wczoraj starsza kobieta. Nie chciała jednak podać nawet swojego imienia. - Kobieto, boję się. A jak będą chcieli mnie ucieszyć? Skoro ten człowiek wyznał przed sądem, że miał wspólników, to teraz dopiero ludzie będą się chować po domach.

Czy zmiana zeznań Marcina M., oskarżonego o potrójne morderstwo, to słowa prawdy, czy sposób na obronę? Być może wykaże to proces. Prokuratura mu nie wierzy. Zapewne jednak w mieszkańcach Serbów niepewność, obawa i strach pozostaną na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska