Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcinkiewicz: - Prezydent Gorzowa się wypalił

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Mirosław Marcinkiewicz ma 54 lata, od pięciu jest dyrektorem PKO BP przy ul. Kosynierów Gdyńskich w Gorzowie i radnym sejmiku lubuskiego (najpierw z PiS, teraz z PO). W latach 90. był dyrektorem generalnym urzędu wojewódzkiego w Gorzowie, potem Ministerstwa Łączności w Warszawie. Brat byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza i byłego wieloletniego radnego Arkadiusza Marcinkiewicza. Paweł Janczaruk
Mirosław Marcinkiewicz ma 54 lata, od pięciu jest dyrektorem PKO BP przy ul. Kosynierów Gdyńskich w Gorzowie i radnym sejmiku lubuskiego (najpierw z PiS, teraz z PO). W latach 90. był dyrektorem generalnym urzędu wojewódzkiego w Gorzowie, potem Ministerstwa Łączności w Warszawie. Brat byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza i byłego wieloletniego radnego Arkadiusza Marcinkiewicza. Paweł Janczaruk Paweł Janczaruk
- Nikt nie kwestionuje, że prezydent Jędrzejczak wybudował Słowiankę, stadion czy filharmonię, ale brakuje mu pomysłów i koncepcji na przyszłość - mówi w kolejnej "Rozmowie o Gorzowie" Mirosław Marcinkiewicz, radny wojewódzki.

- Zielona Góra nas krzywdzi, czy to tylko takie tanie usprawiedliwienie, jakiego gorzowscy politycy używają na usprawiedliwienie własnej nieskuteczności?
- I jedno, i drugie po trosze. Koszula jest bliższa ciału, siłą rzeczy więc Zielona Góra ma większy wpływ na decyzje samorządowej władzy wojewódzkiej zlokalizowanej w tym mieście. Z drugiej jednak strony my jako Gorzów jesteśmy trochę słabi.

- Co pan ma na myśli?
- Nie potrafimy stworzyć ważnych dla miasta projektów, wokół których skupiałyby się wszystkie siły polityczne w mieście. Brak takich pomysłów i brak lobby na ich rzecz to jasny dowód, że Gorzów znajduje się w stagnacji.

- W naszych "Rozmowach o Gorzowie" niemal każdy podkreśla, że mamy Słowiankę, filharmonię, stadion, bulwar. A pan mówi, że miasto się nie rozwija?
- Z punktu widzenia mieszkańca władza jest mu potrzebna głównie w trzech sprawach: dojazdu do pracy, do organizacji żłobków, przedszkoli i szkół oraz wypoczynku. W każdej z tych dziedzin Gorzów zatrzymał się w miejscu i nie widać, w którą stronę zmierza. Na początku roku podniesiono larum, bo na sieć tramwajową potrzeba prawie 200 mln zł. To oczywiście dużo, ale nie na tyle, żeby paść na kolana, tylko że władze Gorzowa do dziś nie mówią, co będzie z tramwajami za pięć, dziesięć i więcej lat. Stan dróg woła o pomstę do nieba, z roku na rok coraz więcej w nich dziur, perspektyw żadnych. Od kilku lat mówi się o remoncie ul. Kostrzyńskiej, ale nic z tego nie wynika. Brakuje dalekosiężnych planów przestrzennych, stąd np. różne brzydkie budki rozrzucone po mieście. Co do żłobków, przedszkoli i szkół - jedne placówki się zamyka, inne otwiera, ale nie mamy planów, które uwzględniałyby tendencje demograficzne. Jeśli mówimy o wypoczynku, to do kina, galerii, na basen czy do filharmonii dojeżdżają ludzie z sąsiednich miejscowości, a nie ma u nas myślenia o związaniu tych miejscowości z miastem.

- W lipcu powołano miejski wydział do spraw aglomeracji.
- Najwyższa pora! Dobrych parę lat mamy i tu już niestety straconych. Powtarzam: miasto nie ma strategicznych celów, są tylko medialne wrzutki prezydenta: a to wspomniany remont ul. Kostrzyńskiej, a to budowa hali sportowej. Trener koszykarek Dariusz Maciejewski mówił w "Rozmowach o Gorzowie", że on też nie wie, na czym stoi.

- W czym problem?
- W tym, że prezydent się wypalił. Przecież to nie jest przypadek, że we wszystkich krajach ugruntowanej demokracji jest ograniczona liczba kadencji. Masz cztery, najwyżej osiem lat, daj z siebie wszystko, pokaż, co potrafisz, a potem pora na kolejnych ludzi z nową energią i nowymi pomysłami. Nikt nie kwestionuje, że prezydent Jędrzejczak wybudował Słowiankę, stadion czy filharmonię, ale brakuje mu już pomysłów i koncepcji na przyszłość. Gorzowianie mają prawo oczekiwać, że prezydent miasta czy też szerzej - władze lub nawet elity gorzowskie sformułują cele i zadania dla miasta i będą je realizować. Takie są reguły gry, tymczasem w Gorzowie one nie działają. Widać to choćby po kolei. PKP systematycznie tną nam połączenia, a w mieście wciąż nie ma lobby na rzecz elektryfikacji linii do Krzyża.

- Pan jest radnym wojewódzkim. Dlaczego pan nie działa na rzecz tej inwestycji?
- Jeden radny na 30 zasiadających w sejmiku niczego nie zdziała, bo tu nie chodzi o spektakularne przemówienia, tylko o skuteczność. Skuteczna mogłaby być presja władz miasta i wszystkich radnych wojewódzkich z Gorzowa i północy regionu, tymczasem przez cztery lata zeszłej kadencji my się nawet nie spotkaliśmy, nie było ze strony prezydenta takiego zapotrzebowania. W tej kadencji spotkaliśmy się raz w sprawie planów rozwoju regionu i roli w nich Gorzowa. Takie działanie rozumiem, ale to jest wyjątek, a nie reguła.

- Senator Henryk Maciej Woźniak mówi, że tych spotkań nie ma też z parlamentarzystami.
- Sam pan widzi.

- Tylko zastanawiam się, czy prezydent jest tu jedynym winnym. Przecież jak senator Woźniak zabiera głos, nie ma cudu, Jędrzejczakowi dokopie. Gdy o mieście mówi radny Marek Surmacz, wiadomo od razu, że są kanty i kto jest winny. Od radnego Jerzego Synowca ciągle słyszymy, że Jędrzejczak wyrzuca pieniądze w błoto, bo wybudował stadion i filharmonię. Może prezydent unika spotkań, bo niczego innego się nie spodziewa?
- Nawet gdyby przyjąć, że jest atakowany, nawet gdyby przyjąć, że wszystkie ataki są chybione, to i tak jako prezydent nie ma prawa na nikogo się obrażać, bo tu nie chodzi o niego, tylko o miasto. Prezydent powinien budować sojusze na rzecz Gorzowa, nie oglądając się na polityczne czy osobiste animozje. Powinien doprowadzić do wyartykułowania - wiem, że się powtarzam, ale to ma kluczowe znaczenie - strategicznych celów. A ja dziś nie wiem, co zdaniem władz miasta jest dla niego najważniejsze.

- A tam pan nie wie!
- A pańskim zdaniem, co jest najważniejsze dla Gorzowa?

- Pan pyta dziennikarza? Naprawdę?
- Czemu nie? Niech pan powie.

- Silna i samodzielna uczelnia akademicka, komunikacja w mieście i z miastem, aglomeracja, aktywność obywatelska mieszkańców.
- Dorzuciłbym szpital, potężnie zadłużony, ale też rozwijający się tak, że brak mu miejsca.

- Co panu prezydent przeszkadza, żeby realizować cele?
- Prezydent powinien skupiać radnych, parlamentarzystów czy elity różnych opcji, aby z Gorzowa płynął jeden spójny głos zarówno do władz województwa, jak i kraju.

- Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki mówił mi, że jest zakon gorzowski, a pan twierdzi, że u nas każdy sobie rzepkę skrobie?
- Nie chodzi o to, co widać i słychać, tylko o efekty. A niech mi pan pokaże jakąkolwiek inwestycję realizowaną w naszym mieście przez budżet centralny.

- Chyba takiej nie ma.
- Nie ma.

- I dlatego jeszcze przez przynajmniej trzy lata będzie pan narzekał na prezydenta?
- Tadeusz Jędrzejczak został wybrany przez gorzowian w demokratycznych wyborach. Nie mnie na niego narzekać, ja wskazuję tylko brak wizji rozwoju miasta.

- Ale się pan ucieszy, jeśli będzie referendum i Jędrzejczak zostanie odwołany.
- Nie do końca wierzę w skuteczność tego referendum, bo niezbyt chętnie chodzimy do urn. Inna sprawa, że standardy życia publicznego bardzo się obniżyły, skoro skazany przez sąd prezydent nie rezygnuje ze stanowiska.

- Może to obniżenie standardów to też wina słabości gorzowskich elit? Marcinkiewiczowie to najbardziej znana polityczna rodzina w Gorzowie. Jako Marcinkiewicz nie czuje pan odpowiedzialności za miasto? Pański brat Kazimierz odszedł z polityki, Arkadiusz nie jest już radnym i nazywa się zaledwie sympatykiem PJN, a pan poszedł do sejmiku. Gdzie tu troska o miasto?
- Razem z braćmi uczestniczyłem w budowaniu samorządności, w przemianach ustrojowych, ale pewne etapy się kończą, inne zaczynają. Takie jest życie.

- Straszny banał.
- Kazik zawsze był liderem, a liderów nie może być wielu, na dodatek z jednej rodziny. Zaszedł bardzo daleko, ale zrezygnował z polityki i rzeczywiście wytworzyła się luka... Ja długo nie udzielałem się politycznie, ale w końcu uznałem, że trzeba. Stąd jestem w sejmiku.

- I czego pan tam dokonał? Co pan zrobił dla Gorzowa.
(Cisza).

- Napiszę, że pan milczy.
- Nie potrafię funkcjonować jako radny w taki sposób, że załatwiłem jakąś drogę, ale na pewno, gdy zabieram głos w sejmiku, to od razu wiadomo, że jest to głos gorzowianina.

- W jakich sprawach? Przykład poproszę.
- Np. w sprawach podziału pieniędzy unijnych pomiędzy północ i południe regionu.

- I co? Jest po równo?
- Nie jest.

- To gdzie pana skuteczność?
- Już mówiłem: jestem jednym radnym z 30.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska