Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marco odszedł, bo kochał prędkość

Przemysław Piotrowski 68 324 88 69 [email protected]
- Jest taki chłopak, który za rok pohula w MotoGP. I będzie kapitalny! Taki kudłacz, totalny luzak. Nazywa się Marco Simoncelli - zapewniał mnie Franco. To było trzy lata temu. Dziś ten sympatyczny kudłacz nie żyje.

Powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami, jak ulał pasuje do ostatnich wydarzeń w światku wyścigowym. W historii tych sportów październik 2011 r. będzie jednym z najczarniejszych miesięcy. Przecież w przeciągu zaledwie tygodnia zginęło dwóch fantastycznych, młodych kierowców! Obydwaj oddali życie na torze. Podczas wyścigów, nadających sens ich życiu. Gdy trwał pogrzeb Dana Wheldona, który 16 października zginął w tragicznym wypadku podczas gonitwy IndyCar w Las Vegas, Simoncelli zaczynał walkę na torze Sepang w Kuala Lumpur w Malezji. Chwilę później już nie żył...

Szukają adrenaliny

W Polsce ani IndyCar, ani Nascar, ani MotoGP nie cieszą się wielką popularnością. Mamy swój ukochany żużel, w którym również nie brakuje dramatycznych momentów. W ostatnich latach, gdy dobre wyniki zaczął osiągać Robert Kubica, wielką popularność zdobyła Formuła 1. Nasz krajan kilkakrotnie przeżył chwile grozy. Ostatni raz w wyścigu Ronde di Andorra (brał w nim udział w wolnym czasie), siedząc za kierownicą skody fabii. Robert otarł się o śmierć, ale szybka akcja ratunkowa i genialna praca najlepszych na świecie chirurgów pozwoliły mu wyjść z opresji w jednym kawałku. Teraz wszystko wskazuje na to, że Polak wkrótce wróci do ścigania.

Skąd wśród młodych chłopaków taka chęć do walki i narażania życia? Wielu powie: sława, wielkie pieniądze, życie w świetlne reflektorów. Pewnie tak. Pamiętam jednak, jak kilka miesięcy temu rozmawiałem z zielonogórzaninem Łukaszem Wargalą. Był bliski regularnych występów w Moto2, czyli bezpośrednim przedsionku MotoGP, w której ścigał się Simoncelli. - Kocham prędkość. Adrenalina jest podczas rywalizacji niesamowita. Trzeba ją poczuć, by zrozumieć sens tej rywalizacji - mówił wówczas.

Kto wie, czy gdyby nie pewne zawiłości finansowe, które nie pozwoliły zielonogórzaninowi na regularne występy, Polacy nie pokochaliby motorowych mistrzostw świata równie mocno, jak Formułę 1. Taki scenariusz wydaje się tym bardziej prawdopodobny, że MotoGP, a nawet Moto2 są na świecie o niebo popularniejsze od żużla!

Wyścigi jak religia

Kiedyś, podczas studiów, mieszkałem dwa lata w hiszpańskiej Murcii. I coś wiem o sportowych upodobaniach ludzi z Zachodu. Uwierzcie bądź nie, ale sporty motorowe są dla nich - oczywiście po futbolu - prawie religią! W USA, Kanadzie, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Australii, a nawet w wielu krajach Azji i Ameryki Południowej wyścigi na motocyklach to bardzo ważny aspekt w życiu każdego kibica. Gdy z moimi współlokatorami, Włochem Franco i Hiszpanem Gabim oraz resztą znajomych kręciliśmy się po mieście, podczas imprez MotoGP zawsze widzieliśmy ten sam obrazek: tłumy fanów, siedzące przed osiedlowymi knajpkami.

Ja mogłem pogadać najwyżej o Kubicy i zapewniałem, że wkrótce będzie lepszy od ubóstwianego w Hiszpanii Fernando Alonso. Kłóciłem się z włoskimi przyjaciółmi, że Formuła 1 jest ciekawsza od MotoGP, a oni próbowali mi udowadniać, że gadam bzdury. - Przecież, stary, w formule jadą gęsiego i najwyżej raz lub dwa wyprzedzą rywali. A w motorach non stop coś się dzieje! Na jednym okrążeniu może być nawet kilka mijanek! Tam o zwycięstwie decydują umiejętności, nie sprzęt! - przekonywał Franco.

Hiszpanie zawsze ostro kibicowali swoim gwiazdom: Jorge Lorenzo, Daniemu Pedrosie i Toniemu Eliasowi. Włosi trzymali kciuki za arcymistrza Valentino Rossiego oraz Lorisa Capirossiego. - Jest taki jeden chłopak. Za rok pohula w MotoGP. I zobaczysz, że będzie kapitalny! - zapewniał mnie wtedy Franco. - Taki kudłacz, totalny luzak. Nazywa się Marco Simoncelli.

Zabrakło mu klatki

Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, o kim mowa. Potem też średnio mnie to interesowało. Przypomniałem sobie dwa tygodnie temu, gdy w mediach gruchnęła wiadomość, że młody, utalentowany zawodnik zginął na torze.

,,Taki kudłacz, totalny luzak'' - skojarzyłem sobie od razu, gdy zobaczyłem w telewizji zdjęcia Simoncellego bez kasku. To musiał być on! Miał 24 lata...

Włoch na jednym z okrążeń wpadł w poślizg i stracił kontrolę nad maszyną. Upadł na tor. Pech chciał, że wjechali w niego rozpędzeni Rossi i Amerykanin Colin Edwards. Siła była tak wielka, że po zderzeniu z asfaltem pękł kask Simoncellego. Włoch doznał bardzo poważnych obrażeń klatki piersiowej, głowy i karku. Przez trzy kwadranse trwała akcja reanimacyjna. Na darmo...

- Gdy zespół medyczny dotarł do Simoncellego, jego stan był fatalny, właściwie krytyczny - mówił szef lekarzy w cyklu MotoGP Michele Macchiagodena. - Próbowaliśmy podtrzymać życiowe funkcje zawodnika, ale się nie udało. Zmarł jakieś 45 minut po wypadku.

Wyścig odwołano, a we Włoszech zapanowała żałoba. Hołd oddawali utalentowanemu młodzieńcowi wszyscy: od motocyklistów, przez kierowców Formuły 1, aż po piłkarzy Serie A. Niebezpieczeństwo, towarzyszące motocyklistom, trafnie podsumował czołowy zawodnik F1 Jenson Button. - Każdy sport motorowy jest niebezpieczny. Ryzyko ma jednak różne stopnie. My, kierowcy Formuły 1, siedzimy w kokpitach. Czyli w klatkach. Motocyklista jest zupełnie bezbronny... - powiedział mistrz świata z 2009 r.

ŚMIERĆ NA TORACH

* Żużel - 324 ofiary
* Nascar - 52
* Formuła 1 - 50
* MotoGP (wszystkie klasy) - 47

OBIEKTY GROZY

* Indianapolis Motor Speedway - 56 ofiar
* Nuergburgring - 48
* Monza - 30
* Najgorszy wypadek: 1955 rok, Pierre Levegh na torze Le Mans - śmierć poniósł kierowca i aż 80 widzów!

MARCO SIMONCELLI

Urodził się 20 stycznia 1987 r. w Cattolice we Włoszech. Pierwszy oficjalny wyścig na maszynach 125 ccm odbył w wieku 15 lat. W 2006 r. przesiadł się na 250 ccm (dzisiejsze Moto2), a dwa lata później został mistrzem świata. W MotoGP występował od 2010 r. W premierowym sezonie wywalczył na hondzie ósme miejsce w generalnej klasyfikacji. W obecnej edycji miał 139 pkt. i utrzymywał się na szóstej pozycji. Zmarł 23 października na torze Sepang w Kuala Lumpur.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska