Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cieślak: życie nie kończy się na sporcie

Marcin Łada 68 324 88 14 [email protected]
Trener Marek Cieślak wykonał zadanie. Choć spalił marynarkę prezesowi, opuszcza Falubaz w przyjacielskiej atmosferze i ze złotym medalem na szyi.
Trener Marek Cieślak wykonał zadanie. Choć spalił marynarkę prezesowi, opuszcza Falubaz w przyjacielskiej atmosferze i ze złotym medalem na szyi. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Szkoleniowiec ma problemy rodzinne i szuka pracy bliżej domu. Jego decyzja jest też wyrazem protestu przeciwko zmienionemu regulaminowi ekstraligi.

Półsłówka, machanie ręką i niedomówienia. Krótko po finale stało się jasne, że Cieślak może nie wypełnić dwuletniej umowy, która wiązała go z zielonogórskim klubem. We wtorek około 14.00 trener pojawił się przy W69, oddał służbowy telefon i długo rozmawiał z prezesem Robertem Dowhanem. Szczegóły zostały jednak ustalone znacznie wcześniej.

- Sprawy rodzinne zmusiły mnie do zmiany pracodawcy. Przy okazji chciałbym podziękować wszystkim ludziom z zielonogórskiego klubu za to, że mogłem tam pracować. Mocna drużyna, wspaniali kibice. To był naprawdę świetny rok zakończony tytułem. Chłopaki z klubowej telewizji robią dla mnie film z całego sezonu. Będę sobie wspominał ten fajny czas - powiedział pan Marek. - Drugim ważnym powodem jest nowy regulamin ekstraligi. Moje odejście to protest. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałbym wybierać między Piotrem Protasiewiczem i Andreasem Jonssonem. Jak pokazać palcem, na którego liczę, skoro bardzo się zżyliśmy i obaj są dla mnie kimś więcej niż tylko zawodnikami. Chodzi mi o to, że nie możemy karać Polaków za to, że osiągają dobre wyniki. Może ktoś się w porę opamięta i zwróci uwagę, że mamy przepis, który na dłuższą metę będzie niszczył naszych zawodników.

Z różnych stron słychać, że Cieślak zdecydował się na przenosiny do Tarnowa. - Rozmawiam z różnymi klubami, bo taką mam pracę. A czy to Tarnów? Z nimi także, ale nie podpisałem na razie żadnej umowy - skwitował Cieślak.

O komentarz do decyzji trenera poprosiliśmy prezesa Dowhana. - Rozmawialiśmy o tym już przed zakończeniem sezonu, ale nie informowaliśmy kibiców. Ruch szkoleniowca nie wynika z żadnych spraw związanych ze sportem czy sposobem prowadzenia klubu. Zaważyły względy rodzinne i rzeczy, o których nie chciałbym tu mówić. Pozostaliśmy przyjaciółmi i będziemy działali dla dobra polskiego żużla.
Na ile ważne były w tym wszystkim pieniądze? - Już mówiłem, że górę wzięły sprawy rodzinne. Na wysokość zarobków i regularność wypłat nikt w Zielonej Górze nie mógł narzekać. Znam sprawę od wewnątrz, ale nie jest to na dziś kwestia do komentowania - skwitował dość zasadniczo sternik zielonogórskiego klubu.

Czy kandydatem na nowego trenera jest Rafał Dobrucki? Dziennikarze "Radia Zachód" dodzwonili się do byłego zawodnika, który jest właśnie na urlopie. - Na razie nie mogę nic powiedzieć, bo nie mam takich wiadomości. Propozycja została złożona, ale nie wiedzieliśmy wtedy, jakie kroki podejmie trener Cieślak. Szkoda, że odszedł, bo to fachowiec.

Zdaniem Dowhana oferta została złożona, ale kilka miesięcy temu i dotyczyła raczej angażu "Rafiego" w strukturach marketingowych klubu. To się może zmienić, ale nikt nie zamierza wykonywać nerwowych ruchów. A sprawą pierwszorzędną wydaję się raczej budowa składu.
Zajęty chorą żoną Piotr Protasiewicz poprosił o spokój i na razie nie będzie komentował swej przyszłości w Falubazie. Przy okazji rozmów o odejściu szkoleniowca spotkałem jednak Grzegorza Zengotę. Czy odwiedził klub w związku z rozmowami o kontrakcie?

- Nie, nie. Żadnych rozmów na razie nie było. Czekam na telefon od prezesa. Był już jeden i mieliśmy się spotkać w zeszłym tygodniu, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Ciężko coś więcej powiedzieć, bo nic nie wiem. Wakacji na razie nie planuję. Skupiam się raczej, żeby wszystko dopiąć organizacyjnie pod kątem przyszłego sezonu. Czeka mnie też wizyta w szpitalu, bo mam do wyjęcia kilka metalowych detali. Chodzi głównie o blachę z obojczyka, który złamałem trzy lata temu. Wcześniej jakoś nie miałem czasu - powiedział "Zengi".

Wychowanek Falubazu przyznał, że pierwszeństwo w negocjacjach ma jego pierwszy klub, ale nie uśmiecha mu się rola rezerwowego. - Chciałbym, żeby kibice mnie dobrze zrozumieli. Pragnę zostać w Zielonej Górze, ale proszę się postawić w mojej sytuacji. Ktoś idzie do pracy i musi liczyć na chorobę kolegi, żeby samemu zarobić na życie. Nie boję się rywalizacji o miejsce, ale to zbyt duże ryzyko. Nie chcę być ciągle tym, który musi udowadniać swą wartość - podkreślił. - Będą obstawał, żeby jednak jeździć w podstawowym składzie. Miałem ciężką kontuzję, ale wróciłem i zdobywałem punkty. O to przecież chodzi. Przyszły sezon powinien być naprawdę udany. Powinienem zdobywać naprawdę sporo punktów.
Tego życzymy, a o kolejnych ruchach kadrowych będziemy informowali, kiedy tylko wydarzy się coś nowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska