Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Gróbarczyk: Zabezpieczamy infrastrukturę krytyczną [ROZMOWA]

Przemysław Szymańczyk
Przemysław Szymańczyk
Marek Gróbarczyk
Marek Gróbarczyk archiwum polska press
Rozmowa z Markiem Gróbarczykiem, wiceministrem infrastruktury.

Czy możliwy jest scenariusz, który rysuje Puls Biznesu, by prywatny terminal paliwowy na terenie portu w Szczecinie i Świnoujściu przejął syn dyktatora Białorusi, Łukaszenki?

Wydawałoby się to zupełnie horrendalnym nieporozumieniem, ale w związku z tym, że nie jest to rzecz wymyślona przez jednego autora, a wspomniana informacja pojawiła się w kilku miejscach, między innymi na jednym z portali bodajże ukraińskich... Z prawnego punktu widzenia, jeśli udziałowiec ukraiński dopuścił w jakiejkolwiek formie do swojego biznesu właśnie syna Łukaszenki, to faktycznie może się tak stać. Mógł wejść w ten biznes. Myśmy wielokrotnie wskazywali, że „Gazprom”, stosując różnego rodzaju metody np. poprzez wykup spółek, zainwestował w wiele biznesów na Zachodzie. Zrobił to tak, że nikt nie wie, że to Gazprom jest prawdziwym ich właścicielem.

Że na początku tego źródełka są pieniądze rosyjskie, a nie pieniądze firmy, która oficjalnie prowadzi działalność.

Dokładnie tak.

Wróćmy do tego biznesu na terenie portów w Szczecinie i Świnoujściu. Stan prawny jest przynajmniej oficjalnie taki: 48 proc. ma biznes ukraiński, 48 proc. ma biznes szczeciński, a po jednym procencie prawnicy, którzy reprezentują obydwu panów. Terminal jest prywatny, wybudowany częściowo za prywatne pieniądze i został kupiony od funduszu inwestycyjnego. Czy zatem na terenie Unii Europejskiej syn dyktatora może robić biznes?

W świetle obowiązującego prawa europejskiego, jak najbardziej tak. Jeśli firmie nie zostanie udowodnione, że łamie sankcje poprzez wprowadzanie chociażby pieniędzy dyktatora.

Ale jeżeli to zrobi przez oligarchę, który ma legalny biznes?

Może nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę, że terminale paliwowe to jest infrastruktura strategiczna, mimo że należąca do prywatnych podmiotów.
I krytyczna …

Czy państwo polskie ma zatem jakieś instrumenty, by tę krytyczną infrastrukturę chronić?

No właśnie w tym celu została stworzona ustawa czy też poprawki, które trafiły do ustawy o „bezpieczeństwie morskim” mówiące o tym, że w momencie kiedy jeden z udziałowców bądź właściciel chce zbyć udziały swojej spółki, musi poinformować o tym pod rygorem nieważności umowy, zarząd danego portu. Na tej podstawie zarząd portu ma prawo pierwokupu tych udziałów po wycenie i na warunkach rynkowych.

Wiadomo, że do umowy nikogo przymusić nie można. Załóżmy, że ten Ukrainiec czy polski współwłaściciel Baltchemu zwraca się do zarządu portu w Szczecinie o zgodę na sprzedaż swoich udziałów innemu podmiotowi. No i państwo polskie reprezentowane przez Zarząd Portu Szczecin i Świnoujście mówi: nie zgadzamy się, ale to my możemy je kupić. Proponujemy Wam 100 milionów. A firma mówi: nie, my chcemy 120 milionów złotych. Co się wtedy dzieje?

Podobne rozwiązania obowiązują w portach w zakresie nabywania gruntów. To działa w praktyce. Zarząd Portu ma prawo pierwokupu.

Ale również parę innych ministerstw zastosowało to samo rozwiązanie, jak chociażby Ministerstwo Rolnictwa. I to się sprawdza ponieważ zarząd portu poprzez ustawę ma prawo pierwokupu, a więc najpierw musi nastąpić czynność prawna w postaci zawiązania umowy sprzedaży pomiędzy dwoma podmiotami na zbycie tych udziałów i wtedy port podejmuje decyzję, bo to on właśnie - ma prawo pierwokupu. Na podstawie umowy przedwstępnej może wejść do gry i przedstawić swoją ofertę. A potem, po cenie która została wynegocjowana, kupuje dane udziały.

A jeżeli strony zrobią to potajemnie, to jaki sąd rozstrzyga o ważności umowy?

Właściwy dla danej sprawy, a więc administracyjny. I tutaj jest to oczywiste, bo sąd nie może łamać prawa ustawowego, czyli konkretnych zapisów ustawowych. Więc w związku z tym każda zmiana musi trafić do KRS-u i wtedy, bez spełnienia odpowiednich warunków zawartych w ustawie, sąd nie może zaakceptować, czyli wpisać do KRS-u. Może omyłkowo oczywiście… Ale każdy zdaje sobie sprawę, że to nie gwarantuje przejęcia danych udziałów.

Czy rozwiązania prawne, o których Pan wspomina, są w Polsce prawem już obowiązującym?

Ta ustawa czeka w tym momencie na podpis Prezydenta RP. Została przyjęta na ostatnim posiedzeniu Sejmu. Muszę jednak dodać, że przy furii Platformy Obywatelskiej.

Z jakiego powodu opozycja aż tak się irytowała?

Larum podniesiono niebywałe... Posłużono się argumentem o… ingerencji w prywatny biznes. A przecież naszym celem było wyłącznie to, aby strategiczne interesy Polski w bardzo niebezpiecznych czasach były chronione. By taki biznes nazwijmy go „biznesem Łukaszenki” nie miał możliwości działania. Widocznie im zależy, by mógł działać … To niezrozumiałe. A wracając do „Ustawy o bezpieczeństwie morskim”, tam są te poprawki, które zostały zgłoszone do Senatu i Senat przyjął te poprawki, a odnoszą się właśnie do prawa pierwokupu udziałów w spółkach działających na terenach portowych. Teraz czeka tylko na podpis Prezydenta.

Pan może jeszcze o tym nie wie (rozmowa odbyła się w piątek), ale w poniedziałek Platforma Obywatelska z udziałem bardzo prominentnych przedstawicieli w Szczecinie organizuje konferencję i będzie mówiła o ochronie instalacji strategicznych na terenach portowych. Zapewne w kontekście incydentu, do którego doszło w Porcie Gdańskim, czyli „hiszpańskich nurków” którzy czegoś szukali, np. - przepraszam bo pęknę ze śmiechu - bursztynu. Komenda Główna Policji jest dosyć wstrzemięźliwa, ale przedstawiciele służb specjalnych mówią, że to raczej gangsterzy np. przemytnicy, a nie agenci obcych państw realizujący jakąś operację. Ale czy zagrożenia dla tej infrastruktury rzeczywiście w Polsce istnieją z powodu toczącej się wojny?

Bezwzględnie tak. To, co się stało z Nord Stream wskazuje że żadna Polska instalacja nie jest bezpieczna i musi być szczególnie chroniona. W związku z tym, właśnie ustawa o bezpieczeństwie morskim przyjęła poprawki MSWiA, które mogą wyznaczyć specjalną strefę wokół obiektów o szczególnym znaczeniu. Dotyczy to np. gazoportu.

Można będzie zatem wyłączyć całkowicie z możliwości poruszania się w odległości 200 metrów od takiego obiektu na okoliczność zagrożenia.

Tę decyzję podejmuje wojewoda. To rozwiązanie również spotkało się z ogromnym atakiem Platformy Obywatelskiej o niekonstytucyjność i tak dalej, i tak dalej…

Wracając do przypadku Baltchemu. Czy po podpisie Prezydenta, transakcje w których nie do końca wiadomo kto jest prawdziwym właścicielem, nie będą możliwe?

Tak. Oczywiście tutaj musi być wola zarządu portu, bo on przystępuje na zasadzie autonomicznej decyzji.

A jak nie skorzysta z możliwości pierwokupu? Przecież polskie porty nie mają walizek z pieniędzmi.

Tutaj zastosowaliśmy rozwiązanie, że jeżeli jest rażąco wysoka cena lub rażąco niska cena, to zarząd portu ma prawo wnieść sprawę do sądu i to sąd ustala cenę.

No tak panie ministrze, ale terminal Baltchemu nie kosztuje tysiąc złotych tylko raczej 200 milionów złotych.

Dlatego mówię, że jak kosztuje 200 milionów, to zarząd portu ma na to wydać 200 milionów.

I będą na to zawsze pieniądze?

Oczywiście że tak. To jest infrastruktura krytyczna, więc takie jest przede wszystkim założenie, a z drugiej strony istnieje bezwzględna ochrona własności prywatnej. Jeszcze raz powtórzę, że mówimy o prywatnej własności, więc nikt tego nie przejmuje, nikt nie chce tego po zaniżonej cenie kupić, wywłaszczyć. Zarząd portu musi mieć na to pieniądze.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marek Gróbarczyk: Zabezpieczamy infrastrukturę krytyczną [ROZMOWA] - Głos Koszaliński

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska