- Od ilu lat może pan o powiedzieć o sobie: "Jestem listonoszem"?
- No, to już 15 rok będzie.
- A w jakiej okolicy można pana spotkać?
- Ja mam blokowisko, osiedle XXX-lecia i okolice. I od zawsze tam jestem. Cały czas mam ten sam rejon.
- Cieszy się pan z udziału w plebiscycie?
- A to mnie też ktoś zgłosił? Zwracali się do mnie, chcieli moje dane, ale ja nie chciałem... Nawet nie wiem, kto mnie tam podał. No, ale myślę, że jakaś satysfakcja z tego chyba jest, skoro ktoś mnie zgłosił. Zły nie jestem, tak samo jak nikt na mnie zły nie jest.
- Pan skromny człowiek jest po prostu.
- A... Był kiedyś jeden taki samozwaniec, co sam sobie kartki pisał. Ale marnie skończył.
- Z jakimi ludźmi spotyka się pan na co dzień?
- Jak to mówią, są ludzie, ludziska i parapety.
- A których jest najwięcej?
- No... najwięcej, to trzeba przyznać, jest ludzi, czyli tych normalnych. Inni też się zdarzają i trzeba na takich uważać, ale to są sporadyczne przypadki. Ogólnie ja nie narzekam. Bo zdarza się przecież czasem, że niektórzy zapraszają mnie na kawę.
- I jak wygląda pana dzień pracy? Ile czasu schodzi na rozniesienie wszystkiego?
- Przesyłki dowożę sobie na miejsce rowerem, ale to prywatnie, bo ja mam rejon pieszy. Zresztą i tak nie mamy służbowych rowerów. No i są takie dni, że i z dziesięć godzin zejdzie na roznoszeniu, są też takie, że poniżej ośmiu. Tak samo torba różnie potrafi ważyć. No, ale przecież nikt za nas tego nie zrobi.
- Rozumiem, że lubi pan swoją pracę?
- Ja w tej chwili to już jestem na luzie, bo jak dobrze pójdzie, to już za dwa miesiące wybieram się na emeryturę.
- Dziękuję
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?