Wieloletnie, rekreacyjne bieganie Mariana Tatarynowicza, przerodziło się w wyczyn, którego zwieńczenie miało miejsce właśnie w Nowym Jorku. – Tak sobie wymyśliłem, żeby startem w USA uczcić dwie okazje, mój setny maraton na stulecie niepodległości naszego kraju – powiedział 70-letni maratończyk. – Nie było łatwo wydechach, bo to kosztowna impreza, dostałem jednak duże wsparcie od miasta. Ja w jakiś sposób odwdzięczyłem się podczas spotkania z polskim konsulem w Nowym Jorku. Wręczyłem mu koszulkę, taką, w jakiej wystartowałem i opowiadałem o Zielonej Górze, chwaliłem nasze miasto.
Mam mocny organizm
W Nowym Jorku wystartowało około 150 Polaków. W grupie, z którą podróżował zielonogórski biegacz znalazły się osoby, które wątpiły, czy uda mu się w krótkim czasie zaaklimatyzować za oceanem tak, by podołać trudom maratonu. - Niektórzy mówili, że nie dam rady, przede wszystkim dlatego, że trzy tygodnie wcześniej biegłem w maratonie poznańskim – mówi Marian Tatarynowicz. - Uważali, że to za krótki okres na regenerację. A do tego dochodziła różnica czasu. Okazało się jednak, że mam mocny organizm, choć muszę przyznać, że zmęczenie odczuwałem. Kryzys dopadł mnie po 30 kilometrze, ale dałem radę i ostatecznie z radością dotarłem do mety. Byłem gdzieś tak w połowie stawki wśród 55 tysięcy uczestników biegu.
Kuchnia taka sobie
- Atmosfera wokół biegu była niesamowita, New York Times podał, że wzdłuż trasy zebrało się około dwa i pół miliona ludzi – opowiada biegacz. – Było bardzo głośno, śpiewy, tańce różnych grup etnicznych. Do tego mieliśmy duże szczęście do pogody. Wszystko to, co poza maratonem też mieliśmy zorganizowane na wysokim poziomie. Jestem pod wielkim wrażeniem Ameryki, zwiedziliśmy najważniejsze miejsca w Nowym Jorku, w programie mieliśmy też wycieczkę do Kanady. Zostaliśmy zakwaterowani tuż przy wodospadzie Niagara, który mogliśmy podziwiać z hotelowych okien. Statkiem płynęliśmy pod sam wodospad, to było niesamowite. To co w Ameryce mi nie podeszło do końca, to tamtejsza kuchnia. Ale to szczegół, który nie zakłóca obrazu całości.
Jeszcze Poznań i koniec
Wróćmy do maratonu. Pan Marian przekonuje, że wcale nie jest łatwo dostać się na listę startową w Nowym Jorku. – Bo jest coś takiego, jak kryteria czasowe - tłumaczy. - Polski organizator wyprawy wysyła do organizatorów biegu oficjalne czasy kandydatów. Ci decydują o tym, czy dana osoba może wystartować, ja byłem zatwierdzony już ubiegłym roku. Pewna ilość uczestników zakwalifikowana zostaje też w wyniku losowania.
Dziarski zielonogórzanin przygodą w Nowym Jorku powoli kończy starty w maratonach. W tym roku przebiegł też cztery w Polsce – w Gdańsku, Szczecinie, Świnoujściu i Poznaniu. - W przyszłym roku pobiegnę jeszcze w jubileuszowym, dwudziestym już maratonie poznańskim, i to będzie koniec z bieganiem maratonów – deklaruje Marian Tatarynowicz. – Będę startował na krótszych dystansach, 10-20 kilometrów. W tym wieku muszę już szanować zdrowie.
Oświadczyny podczas maratonu w Nowym Jorku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?