Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Markel Starks: - Znam kilka polskich słów i już wiem jak smakują pierogi!

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Markel Starks pauzował po kontuzji jakiej doznał w Toruniu. W środę we Włocławku wraca na parkiet
Markel Starks pauzował po kontuzji jakiej doznał w Toruniu. W środę we Włocławku wraca na parkiet Mariusz Kapała
Rozgrywający Stelmetu Enei BC Amerykanin Markel Starks występował już w kilku klubach na różnych kontynentach. W Polsce gra po raz pierwszy.

Gdzie pan spędzi wieczór wigilijny?
W domu. Będę się łączył za pomocą face time’a z rodziną w Stanach. Face time to takie urządzenie na iphonie, że dzwoniąc, dzięki małej kamerce, mogę widzieć bliskich, a oni mnie. Tak w sumie spędzam święta corocznie, od czasu kiedy gram za granicą. Jestem sam w domu i na odległość rozmawiam z rodziną. Tak jest od czterech lat.

Tęskni pan czasem?
Pewnie, że tak. Przypominam sobie atmosferę, szczególnie kiedy jadę przez miasto i widzę dekorację świąteczną, lampki, drzewka. Także wspominam szykowanie prezentów i wszystko co jest z tym związane. Również kuchnię mojej mamy i oglądanie w czasie świąt meczów NBA.

Co pana mama gotuje na święta?
Makaron, zupę ziemniaczaną, indyka, ziemniaki na słodko, szynkę z miodem

Prezenty dzieciaki znajdują rano w pierwszy dzień świąt? Wigilii, tak jak u nas, nie macie?
Tak święta to dwa dni i zaczynają się 25 grudnia rano.

Może ktoś z kolegów z drużyny zaprosi pana na Wigilię?

Mam dobrych kolegów, ale wszyscy mają rodziny, dzieci. Byłoby niezręcznie, tak dla nich jak i pewnie dla mnie. Przyzwyczaiłem się do tego odkąd gram za granicą.

Może pozna pan jakąś fajną polską dziewczynę i za rok spędzicie święta razem?
Kto wie? (śmiech)

Koszykówka była pana pierwszym wyborem jeśli chodzi o uprawianie sportu?
Nie. Zaczynałem od futbolu amerykańskiego i kto wie może gdybym został byłbym lepszy niż w koszykówce. Uznałem jednak, że mam za słabe warunki, bo grałem na pozycji rzucającego i dałem sobie spokój. Kosztowało mnie wiele wysiłku by zaistnieć jakoś w tej dyscyplinie i być w tym miejscu w jakim dziś jestem. Było sporo wyrzeczeń, ale też miałem chwile zwątpienia. Wielką rolę odegrali tu moi rodzice, którzy mnie bardzo dopingowali i ciągle mówili żebym się nie poddawał.

Gdzie pan zaczynał?
Uczelnia Georgtown miała szkołę średnią Georgetown Prep. Tam zaczynałem i potem jakby naturalną drogą przeszedłem do College Georgetown, grając w lidze NCAA do 2014 roku Potem występowałem w kilku klubach.

Jak pan się znalazł w Stelmecie?
Przed dwoma laty, kiedy grałem w niemieckim Skyliners Frankfurt rozwaliłem sobie kostkę, co sprawiło, że sezon tam się dla mnie skończył i musiałem wracać do Stanów Zjednoczonych. Udało mi się jeszcze zagrać, ale w Grecji w Koroivos Amaliadas. W lecie, po zakończeniu tego sezonu, czyli w 2017 roku, miałem wątpliwości czy nadal chcę grać w koszykówkę i myślałem o zakończeniu kariery.

Czemu?
Trafiałem do miejsc w których ta moja kariera nie szła właściwym torem. Wydawało mi się, że gram z wieloma zawodnikami od których jestem lepszy, a jednak to im się lepiej wiodło niż mnie. Wtedy zwolniłem swojego agenta i wziąłem nowego. Miałem wówczas tylko dwie propozycje. Jedną z Węgier, z zespołu, który miał grać w europejskim pucharze i z drugiej ligi tureckiej. Wybrałem tę drugą, bo była nieco lepsza finansowo, a byłem wówczas totalnie spłukany i postanowiłem jeszcze raz spróbować.

I jak tam było?
W sumie moja kariera, można tak określić, eksplodowała. Mój zespół nie był drużyną z czołówki, ale udało nam się utrzymać na zapleczu ekstraklasy tureckiej. Pewnie, że czasem przychodziło grać w nieciekawych halach, ale był to dla mnie dobry sezon.

Jak się pojawiła oferta ze Stelmetu?
Już w trakcie tego, dobrego mojego sezonu, dostawałem propozycje. Po sezonie nie byłem do końca przekonany czy Stelmet to jest miejsce w którym chcę grać. Jednak porozmawiałem z ojcem. Wspólnie zaczęliśmy sprawdzać klub, informacje o nim. Wyniki, oraz to kto tu grał i wszystko co można było znaleźć. Doszliśmy do wniosku, że jeśli tu trafiają tak dobrzy zawodnicy, to chyba warto spróbować.

I jak pan myśli po tych kilku miesiącach? To była dobra decyzja?
Tak. Uważam, że staję się coraz lepszym graczem, choć może na razie tego do końca nie widać po moich występach, ale ja to czuję. Zresztą oglądam wszystkie swoje mecze, analizuję co robiłem dobrze, a co źle. Czuję, że będzie jeszcze lepiej.

Przyjeżdżając tutaj miał pan jakąś wiedzę o Polsce?
Przyznam się, że żadnej. Ale nadrabiam zaległości. Wczoraj dowiedziałem się co to są pierogi bo ich spróbowałem. Odwiedziłem też muzeum, bo chciałem się dowiedzieć o historii miasta w którym przyszło mi grać i mieszkać.

Nie obawiał się pan przed wyprawą w nieznane, w sumie, rejony?
Nie. Ostatni rok spędziłem w Turcji i nie ma sensu nawet tych dwóch krajów porównywać. Grałem w Chinach, Portoryko w Korei Południowej, Australii. Podróże są dla mnie jakby częścią życia. Zresztą już jak miałem dziewięć lat sam poleciałem samolotem na camp koszykarski więc nie obawiam się ani podróży ani nowych miejsc.

Wie pan jakie jest oczekiwanie od gracza na pana pozycji?
Oczywiście. Zdaję sobie sprawę jaka odpowiedzialność na mnie ciąży. Występowałem w wielu miejscach i wszędzie była ogromna presja na rozgrywających i wiem co muszę, a czego nie powinienem robić na boisku. Zresztą kiedy przegrywasz mecz w dziewięciu na dziesięć przypadków ludzie winią rozgrywającego albo trenera.

Już po kontuzji? Zagra pan w drugie święto przeciwko Anwilowi?
Tak i już nie mogę się doczekać.

Jak się pan czuje w zespole. Jest tu paczka kolegów czy też po treningu albo meczu każdy szybko ucieka do domu?
Czuję się dobrze, atmosfera jest fajna. Jest grupa kolegów, ale też są tacy którzy po treningu szybko uciekają do domu, ale rozumiem to, bo przecież jest kilku starszych zawodników z rodzinami i obowiązkami.

Zna pan już jakieś polskie słowa?
Oczywiście, proszę bardzo: ,,Nie, tak, cześć, dzień dobry, do widzenia”....

Wie pan sobie sprawę że pana poprzednicy i rodacy na tej pozycji zostali MVP finałów. Nie ma wyjścia, trzeba kontynuować to co zaczęli...
Tak, wiem. Postaram się nie zawieść.

Czego panu życzyć w 2019 roku, oczywiście oprócz sukcesów ze Stelmetem?
Zdrowia i żeby omijały mnie kontuzje.

Zobacz też wideo: Nie daj się oszukać fałszywemu policjantowi. To sposób oszustów na wyłudzenie pieniędzy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska