Punktualnie o godz. 14.00 strażacy z Markosic wsiedli do swoich samochodów i pojechali na głosowanie do Grabic. Tam jest ich lokal wyborczy.
- I obawiam się, że będziemy jeśli nie jedynymi głosującymi dziś markosiczanami, to z pewnością znajdziemy się w mniejszości - mówi komendant strażaków ochotników Edward Kałużny. - Myślę, że dlatego, iż uważają, że w Parlamencie Europejskim robi się to samo, co w naszym Sejmie. Tylko kłóci. I to za większe pieniądze.
Wieś jak symbol
Markosice mogłyby być symbolem naszej integracji. Mniej więcej przed rokiem, gdy Polska weszła do strefy Schengen, na środku zniszczonego mostu nad Nysą spotkali się mieszkańcy Markosic i niemieckiego Gross Gastrose, jakieś 300 osób. I wspólnie zniszczyli zasieki przegradzające most.
Markosice nasze wejście do strefy Schengen zmieniło. I to nie tylko to, że zniknęli strażnicy i tablice pełne zakazów. Zmienili się ludzie i jak przyznają sami "tak w środku". Razem z niemieckimi sąsiadami odbudowali graniczny most. Chociaż, jak przyznają, trochę tak... nieoficjalnie.
- Pogadaliśmy przy piwie z chłopakami z ich straży - opowiada Kałużny. - Wzięliśmy trochę cementu, oni skombinowali schody i tak... nie musimy już do siebie jechać dwadzieścia kilometrów...
Prawie wszyscy mieszkańcy wsi uczą się lub uczyli niemieckiego. Już drugi rok i to za unijne pieniądze. Utworzono cztery grupy wiekowe, przyjeżdża germanistka i w świetlicy słychać gremialne deklamowanie niemieckich czytanek...
Granica była jak mur
Dwie kobiety jadą na rowerach. Może do lokalu wyborczego?
- Gdyby podstawili autobus może ludzi by i zdopingowali - mówi prosząca o anonimowość kobieta. - Starsi poszliby pewnie z obowiązku, młodsi... Oni musieliby uwierzyć.
- Koszmarnie zresztą wybrano termin tych wyborów - dodaje jej sąsiadka. - A to komunie, a to poprawiny... Ludzie do tego głowy nie mają. I te wybory do Brukseli jakieś takie dalekie. Z takim posłem to nawet nie pogadasz.
W Markosicach nie wyobrażają sobie już życia bez Unii. Bo i żyć przy granicy, która była jak mur już by nie chcieli. Jednak Bruksela to dla nich nie stolica. Podobnie jak Warszawa.
- Bo to jest tak jak z polską polityką - dodaje Kałużny. - Wszyscy jesteśmy Polakami, Polska jest naszą ojczyzną, ale na te wszystkie awantury w Warszawie, czy Gorzowie i Zielonej Górze to już żal patrzeć. Człowiek nie ma wrażenia, że ma to jakikolwiek wpływ. Więc nie idą. A ja idę, bo mam na kogo głosować. Na kogoś, kto wie na czym polega działanie strażaków. I gdyby każdy znalazł sobie wśród kandydatów kogoś takiego...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?