Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maroko - oby dalej od Agadiru (zdjęcia)

Dariusz Chajewski
fot. Dariusz Chajewski
W Maroku byłem w grudniu. Pora doprawdy idealna, przynajmniej nie gotujemy się w upale. Jednak najpopularniejszy kurort - Agadir - traci ostatnie swoje walory. Jednak skoro tylko opuścimy to miasto...

[galeria_glowna]
Dlaczego nie lubię Agadiru? Cóż, trudno polubić labirynt betonowych domów, w których oryginalnego klimatu jest tyle co... wielbłąd napłakał. Owszem można wybrać się na grzbiecie dromadera na spacer po dalekich obrzeżach pustyni lub po to, aby zobaczyć fale Atlantyku, ale samo miasto... I nie można mieć nawet większych pretensji do Marokańczyków. Po trzęsieniu ziemi w 1960 roku miasto odbudowali dość pospiesznie. Do tego dostawili hotele z basenami. Nawet miejscowe suki, czyli bazary, straciły swój wdzięk i koloryt.

Jednak Agadir to przedsionek do poznawania prawdziwego Maroka. A gdzie to prawdziwe Maroko? Pojedźmy chociażby na przedgórze Atlasu, bo same te góry to już wyzwanie, przede wszystkim dla długości naszego urlopu. Własnie tutaj Mozna spotkać malowniczych przedstawicieli plemion berberyjskich. Chociaż uwaga, wielu z nich ma tyle wspólnego z Berberami, co my z Chińczykami, a na dodatek zajmuje się nie do końca czystymi interesami. Koniecznie zatrzymajmy się na jednym z wiejskich suków, które przypominają raczej wielkie wysypisko śmieci i trudno jest dojść do ładu co jest towarem, a co rzeczywiście wszechobecnymi odpadami. Jednak tutaj też można wyłowić prawdziwe perełki. I nie dziwmy się facetom trzymającym się za rękę i paradującym po ulicy. Oni są po prostu zaprzyjaźnieni.

Właśnie bazary, a raczej targowiska zapadły mi w pamięc najbardziej. Chociażby Marakesz i jego - podobno najsłynniejszy na świecie - bazar Djemaa el-Fna. Niesamowity robi się wieczorem, gdy zaczyna się wielkie gotowanie, palenie wodnych fajek, rzadko z zawartością tytoniu, gdy przyprawy bardziej pachną, a miejscowi znachorzy zaczynają warzyć swoje lecznicze mikstury. Przy świetle ognia, w oparach, świat staje się z lekka nierealny, wręcz surrealistyczny i traci się powoli kontakt z rzeczywistością...
Inny słynny marokański bazar to ten w Tiznit. Na niewielkim suku, na wschód od Place al- Alaouyine, biżuteria lśni w słońcu...Mieszkańcy Tiznit wciąż jeszcze noszą tradycyjny ubiór. Otoczone murami obronnymi miasto zachowało swą dawną atmosferę oazy. Mówi się, że to oaza srebra. Wzory biżuterii nie sa przypadkowe. Chociażby krzyż Tuaregów, który ma chronić posiadacza przed nieznanym. .

Maroko, mimo coraz liczniejszego napływu turystów, ma sporo do pokazania oprócz Agadiru, rozsławionego za sprawą filmu Casablanki i wreszcie Rabatu i innych miast, w których pysznia się królewskie pałace. Chociażby Tamanar, słynny za sprawą produkowanego tylko w Maroku - oleju Argana, który wykorzystywany jest w kosmetyce. Jest Essaouira, Safi słynące z warsztatów garncarskich i tamtejszej ceramiki i wreszcie Czerwone Miasto, czyli Marrakech z meczetem Katubijja, pałacem Bahia, grobowcami Saadytów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska