Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Honzatko: Zawsze chciałam zostać aktorką

Zdzisław Haczek 68 324 88 05 [email protected]
Marta Honzatko (Bucka) z mężem Maciejem Półtorakiem, rodowita zielonogórzanka, absolwentka Liceum nr 2 w Zespole Szkół Ekologicznych, wokalistka Studia Piosenki Erato w Zielonogórskim Ośrodku Kultury. Do krakowskiej PWST zdała za drugim razem. Dziś - krakowianka. Śpiewa w kabarecie Loch Camelot, szukuje płytę "Honzatko Rozmontowana”. Jest laureatką m.in. Grechuta Festival, Stypendium Twórczego Miasta Krakowa. Jej mąż - Maciej Półtorak też jest aktorem. Mają synka Tobiasza.
Marta Honzatko (Bucka) z mężem Maciejem Półtorakiem, rodowita zielonogórzanka, absolwentka Liceum nr 2 w Zespole Szkół Ekologicznych, wokalistka Studia Piosenki Erato w Zielonogórskim Ośrodku Kultury. Do krakowskiej PWST zdała za drugim razem. Dziś - krakowianka. Śpiewa w kabarecie Loch Camelot, szukuje płytę "Honzatko Rozmontowana”. Jest laureatką m.in. Grechuta Festival, Stypendium Twórczego Miasta Krakowa. Jej mąż - Maciej Półtorak też jest aktorem. Mają synka Tobiasza. Kino Świat
- Estrada to mój żywioł! Cieszę się, że w tak skrajnie innej odsłonie mogę pokazać się w filmie - mówi Marta Honzatko, pochodząca z Zielonej Góry aktorka, która gra główną rolę w "Czarnym Czwartku. Janek Wiśniewski padł".

- Jak się "buduje" rolę 28-letniej kobiety, której mąż nagle ginie zastrzelony, a ona zostaje z trójką małych dzieci?
- W pracy nad rolą bardzo pomogły mi spotkania z pierwowzorem - z panią Stefanią. To wspaniała kobieta, ciepła i otwarta. Pomimo ciężkich tematów, do których musiała wracać, spotykała się ze mną bardzo chętnie i tak często jak było trzeba. Ona doskonale pamięta tamte wydarzenia, wszystkie szczegóły, ale co dla mnie jako aktorki najważniejsze, pamięta uczucia, jakie nią wtedy targały. To wspaniałe móc poznać kogoś, kogo ma się odgrywać. W każdym razie tak było w moim przypadku. Stefania na spotkaniach w pewnym sensie, oprócz konkretnych informacji, przekazywała mi swoją energię, ja brałam, ile się da i przenosiłam to na plan filmowy.

- Czy znaczenie miał fakt, że sama jest pani matką?
- Dla Antoniego (Krauzego, reżysera - dop. red.) miało ogromne znacznie. Myślę, że kobieta nie mająca dzieci, nie zrozumiałaby pewnych mechanizmów. To myśl o dzieciach pozwoliła Stefanii przetrwać.

- Scena tajnego pochówku: środek nocy, ciało męża w szpitalnej piżamie, otwarte oczy, bez butów... SB-cy poganiają. Jak pani przyswoiła sobie fakt, że to fragment naszej polskiej historii?
- Muszę przyznać, że kiedy przeczytałam scenariusz, nie mogłam uwierzyć. Właśnie ten nocny pogrzeb zrobił na mnie piorunujące - w negatywnym tego słowa znaczeniu - wrażenie. To, co się wtedy działo, było niewyobrażalne. Bardzo dobrze się stało, że powstał taki film, a biorąc pod uwagę to, co teraz dzieje się na świecie, film może mieć wydźwięk uniwersalny.

- Czym dla pani, która raczej nie pamięta nawet stanu wojennego, są wydarzenia Grudnia'70?
- Dla mnie wydarzenie Grudnia'70 są w tym momencie przede wszystkim obrazem tragedii ludzkiej, bezbronnością i bezradnością niewinnej jednostki, koszmarem zwykłego człowieka, który padł ofiarą absolutnie chorego systemu.

- Debiutuje pani na dużym ekranie rolą tragiczną. Tymczasem Marta Honzatko na scenie, w projekcie "Rozmontowana", to wulkan pozytywnej i zadziornej energii!
- Rzeczywiście tak jest. "Rozmontowana" to bardzo pozytywny projekt. Estrada to mój żywioł! Kocham śpiewać i sprawia mi to wielką radość. Cieszę się, że właśnie w tak skrajnie innej odsłonie mogę pokazać się w filmie. Mam nadzieję, że ktoś mnie w końcu zauważy i dzięki tej różnicy nie zaszufladkuje.

- Żywiołowa, energetyczna, wrażliwa, wyrazista osobowość - tak wspomina panią Krzysztof Mroziński z czasów, kiedy chodziła pani do Zielonogórskiego Ośrodka Kultury na zajęcia Studia Piosenki Erato. Licealistka miała precyzyjnie określony cel: zostanę wokalistką lub aktorką?
- To miłe. Ja Krzyśka też wspominam bardzo dobrze - to mój pierwszy nauczyciel śpiewu, bardzo wiele mu zawdzięczam. A wracając do pytania: tak, odkąd pamiętam wiedziałam, że chcę zostać aktorką, że chcę studiować w Krakowie na PWST. Nie wiem skąd. Po prostu to wiedziałam. No i udało się.

- Dlaczego Marta Bucka została Martą Honzatko?
- Na pierwszym roku studiów zaprosiła mnie do Camelota Ewa Kornecka, która zresztą opiekowała się mną artystycznie (i nie tylko - mówi, że jestem jej adoptowaną córką). To ona zasugerowała mi, abym wybrała sobie jakiś pseudonim artystyczny, bo moje nazwisko nie jest zbyt sceniczne. Rzeczywiście ciągle ktoś przekręcał: Bucha, Buka, Bukk (z angielskiego) - to było irytujące. Pogrzebałam więc w rodzinnych nazwiskach i znalazłam! To panieńskie nazwisko mojej babci.

- Pani mąż, też aktor, Maciej Półtorak jest synem Michała Półtoraka, skrzypka legendarnej Anawy Marka Grechty. Mam wrażenie - żeby to tylko dziwnie nie zabrzmiało! - że pani "wyszła za Kraków", za jego artystyczną legendę.
- Zgadza się. Wyszłam za Kraków niewątpliwie. Za legendę to chyba nie... Choć może mój mąż po "Czarnym Czwartku" i po tym, że jest na plakacie w całej Polsce... też się nią stanie. Scena, kiedy woła: "Strzelaj do Polaka!" już stała się kultowa.
- Kraków panią wchłonął! Występuje pani w kabarecie Loch Camelot, w Piwnicy Pod Baranami. W projekcie "Rozmontowana" śpiewa teksty Michała Zabłockiego, który pisał dla Grzegorza Turnaua...
- W Piwnicy już nie występuję. Jak to ktoś kiedyś powiedział: mój temperament wymykał się z ram. Ale przyjaźnię się z Piwnicą i gramy tam raz w miesiącu Rozmontowaną. Camelot z dyrektorem Kazikiem Madejem i Ewą Kornecką to mój dom, do którego zawsze mogę wrócić i wracam jak tylko mogę. Mam ogromne szczęście do ludzi. Zawsze spotykam na swojej drodze cudowne osobowości i jedną z nich jest właśnie Michał Zabłocki, który napisał dla mnie cały program, ale oprócz fantastycznej współpracy zawodowej, podarował mi jeszcze przyjaźń.

- Jest pani laureatką Festiwalu Twórczości Korowód, Grechuta Festival, Stypendium Twórczego Miasta Krakowa... Kraków bardzo panią polubił!
- Bardzo długo pracowałam na to, żeby Kraków mnie polubił (choć teatr żaden mnie nie chce. Na razie...). Nie lubię się podporządkowywać konwenansom, zawsze staram się zachować swoją indywidualność. To zapewne dłuższa i trudniejsza droga, ale póki co, nie mogę narzekać. Chyba wszystko dobrze się układa. Powolutku. I zawsze w zgodzie ze sobą!

- Dla niektórych miarą aktorskiej popularności jest dziś występ w tzw. komedii romantycznej. Czeka pani na telefon "w tej sprawie"?
- Na razie czekam na jakikolwiek telefon w sprawie pracy. Komedia romantyczna? To mogłoby być ciekawe doświadczenie, duży przeskok emocjonalny! Powiem szczerze, że bardzo mnie martwi dzisiejsza rzeczywistość, w której musi odnaleźć się aktor. Zastanawiam się, czy debiut w tak ambitnej roli zostanie doceniony. Dzisiaj wystarczy pokazać twarz w modnym serialu i już jesteś "gwiazdą". Na pewno nie o to mi chodzi, ale też wiem, że trzeba jakoś żyć, tym bardziej kiedy ma się rodzinę. Mam nadzieję, że pojawi się jakaś propozycja równie ciekawa i trudna jak propozycja od Antoniego. Zawsze marzyłam o takim debiucie filmowym - marzenie się spełniło. Czas na nowe marzenia i zawodowe wyzwania.

- Do rodzinnej Zielonej Góry pani zagląda. Była pani w listopadzie w ZOK-u z "Rozmontowaną". Kiedy kolejna - koncertowa mam nadzieję - wizyta?
- Koncert? Myślimy o jakimś plenerze, ale musi zrobić się cieplej. Przyjedziemy na pewno!

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska