Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matematyk przy glazurze

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Elżbieta Buss, doradca zawodowy II stopnia w Centrum Informacji i Planowania Kariery w Zielonej Górze (Fot. Paweł Janczaruk)
Elżbieta Buss, doradca zawodowy II stopnia w Centrum Informacji i Planowania Kariery w Zielonej Górze (Fot. Paweł Janczaruk)
- Znam wiele osób, które obniżyły sobie wykształcenie, zdobyły nowy zawód, bo nie mieli pracy w swoim - mówi Elżbieta Buss, doradca zawodowy

- Absolwent politologii opowiadał mi jak pracował jako kasjer, sprzedawca, układacz towaru. Zarabiał ledwo tysiąc na rękę, tak jak tysiące mieszkańców naszego regionu. Nie może znaleźć innej pracy, więc bierze to, co jest.

- Niestety u nas takie płace mają ludzie bez wykształcenia, z zawodem, z dyplomem uczelni. Pracodawcy tyle płacą, bo wciąż mają chętnych na te stanowiska. Kasjerka u nas zarabia mniej o kilkaset złotych w tej samej sieci marketów, niż np. w Wrocławiu. Tak wyglądają u nas realia zatrudnienia.

- Student był zdołowany, bo praca, którą wykonuje, nie jest tą wymarzoną, a kierownicy w sklepach zarzucali mu jeszcze, że nie jest kreatywny, bo nie umiał wcisnąć klientom dodatkowych gum do życia, albo czekoladek, które są przy kasach.

- I prawdopodobnie nawet, gdyby miał ofertę lepszego stanowiska związanego ze sprzedażą, to nie byłby w tym dobry. Widocznie nie był typem osobowości, która ma takie predyspozycje. Mamy tu trzy problemy, które złożyły się na tę historię. Jeden to ten najtrudniejszy do przeskoczenia: w regionie nie ma pracy dla politologów, jak zresztą dla absolwentów wielu innych kierunków. Drugi to fakt, że na stanowisku kasjera zarabia się u nas grosze i trudno wtedy mówić o satysfakcji, zadowoleniu z pracy. Trzeci to pytanie, z jakiego powodu ten człowiek wybrał takie wykształcenie.

- Może interesował się polityką?

- No właśnie. To trochę za mało, aby mieć potem, z czego żyć. Ale załóżmy, że wybrał świadomie i zgodnie z zainteresowaniami. Często ludzie wybierający takie kierunki, są osobami, które dobrze czują się w biurach, administracji, tam gdzie praca jest „od - do” i nie wymagana jest kreatywność. W naszym regionie trudno znaleźć pracę po politologii. Być może ten absolwent trafił na kasę, by mieć jakąkolwiek pracę i to minimum na jedzenie

- Nawet najeść się za bardzo nie można za płacę minimalną, gdy doliczymy koszt życia. Czy w ogóle można zaplanować sobie zawód, który da nam pieniądze.

- Zawód, który wybraliśmy zgodnie z zainteresowaniami możemy pogłębiać i być wysokiej klasy specjalistami i wtedy jest duża szansa, że będziemy mieli większe pieniądze. A gdy robimy coś niezgodnie ze sobą, tylko dla „forsy”, musi przyjść kryzys. A zwłaszcza, gdy mamy pracę, której nie lubimy. Znam wielu sfrustrowanych ludzi, na skraju depresji z powodu niewłaściwie dobranego zatrudnienia. Inna sprawa, że raczej nie zarabiali kokosów. Przychodzili do nas, abyśmy poradzili im zmianę pracy, także dla wyższych zarobków.

- A byli tacy, którzy ją zmienili, przekwalifikowali się i zaczęli zarabiać?

- Tak. Przede wszystkim, u nas poprzez rozmowę z doradcą zawodowym dowiadywali się, jakie mają predyspozycje i kompetencje zawodowe, jak również jak je dopasować do swoich wartości i celów życiowych. To jest ważne, bo wielu z nas nie wie tego przez całego życie, a wtedy tylko odczuwamy nieszczęście, niezadowolenie. Ale wrócę do historii z mojego doświadczenia. Przychodził do naszego centrum absolwent matematyki. Mało zarabiał, szukał innego zajęcia. Wyjechał do Niemiec i dorabiał na budowie, przy prostych robotach. Wrócił i pyta mnie, czy warto, aby się zapisał na kurs pracownika ogólnobudowalnego. Poprzez rozmowę i testy badające preferencje zawodowe okazało się, że ma duże umiejętności manualne, do tego dużą cierpliwość i dokładność. Idealny fachowiec, a nie wiedział o tym.

- Ale miał dyplom i pracował jako złota rączka?

- Tak, ale nie gryzło go to, bo świadomie zdecydował się na obniżenie wykształcenia. Potrzebował dobrze płatnej pracy. Inny przykład. Przyszedł chłopak bez zawodu. Na co miał szansę w regionie? Na układanie towaru w sklepach za tysiąc złotych. Okazało się, że ma duże umiejętności porozumiewania się z ludźmi, organizowania własnej pracy i umiejętności układania glazury. Po kursie, który dał mu „papier” nie mógł opędzić się od klientów, co spowodowało, że osiągał duże dochody. Mówię to, aby pokazać, że nie ma prostej recepty - szkoła, dyplom, kursy i świetny zawód. Żyjemy w trudniejszej rzeczywistości.

- Ale warto szukać zmian, nowych kwalifikacji?

- Na pewno, ale nie w oderwaniu od rynku pracy. Jeśli nie mamy „co do garnka włożyć”, bierzmy te najgorzej płatne prace, ale myślmy co zrobić, aby poprawić swoją sytuację. Zanim zdecydujemy się na jakiś kurs, przeszkolenie, warto posłuchać doradcy zawodowego. Żeby się upewnić, czy dobrze wybieramy kierunek zmian.

- Ale takie zawody i stanowiska pracy jak kasjer, sprzątaczka są nam potrzebne. Są też ludzie, którzy chcą te zajęcia wykonywać. Tylko za 1.000, 1.500 trudno się utrzymać, a tym bardziej rodzinę.

- To prawda, nawet nie umiem sobie wyobrazić jak można wyżyć za tę pensję. Żyjemy w regionie, gdzie te zawody są bardzo źle płatne. Bo już we Wrocławiu są wyżej wynagradzane, nawet w tych samych zawodach. U nas pracodawcy wciąż znajdują chętnych, bo brakuje dla ludzi innych ofert pracy. Nie muszą starać się o ludzi.

- Dziękuję

 

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska