Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka Generalna Zgromadzenia Elżbietanek pochodzi z Żar

Danuta Kuleszyńska
Maria Samuela Werbińska, Matka Generalna Zgromadzenia Elżbietanek: - Marzę o tym, żeby mieć więcej czasu dla siebie. Żeby usiąść w swoim domu w Rzymie i w spokoju pouczyć się angielskiego. (Matka biegle mówi po włosku, niemiecku, rosyjsku).
Maria Samuela Werbińska, Matka Generalna Zgromadzenia Elżbietanek: - Marzę o tym, żeby mieć więcej czasu dla siebie. Żeby usiąść w swoim domu w Rzymie i w spokoju pouczyć się angielskiego. (Matka biegle mówi po włosku, niemiecku, rosyjsku). Fot. Paweł Janczaruk
- Jestem choleryczką. Przez życie pomaga mi iść wewnętrzny spokój, dlatego go ćwiczę, żeby nie zwariować. Za młodu lubiłam poszaleć... Wkładałam kolorowe sukienki, włosy na tapir i na prywatkę. Całą paką.

Policjanci zatrzymują księdza. - Co duchowny wiezie? - dociekają - Bojler do zakrystii - ksiądz otwiera bagażnik i pokazuje. - Aha...w porządku - zaglądają do środka. - Ty, Wacek, a co to takiego ten bojler? - policjant pyta drugiego, gdy ksiądz już odjechał. - Hm....no...nie wiem...Przecież to ty chodziłeś na religię!

Ilekroć Maria Samuela Werbińska przypomni sobie ten dowcip, nie może powstrzymać się od śmiechu. - To najnowszy, jaki krąży po Zgromadzeniu. No...mam nadzieję, że policjanci nie obrażą się na nas...

Albo taki: - Sekretarka wchodzi do dyrektora. - Szefie sms do szefa przyszedł. - No to niech wejdzie - dyrektor na to.
- Pani się dziwi, że takie żarty opowiadam? Przecież dowcipy wśród zakonnic to nic nowego. W końcu jesteśmy normalne i też chcemy się pośmiać.

W jednej ręce komórka, w drugiej laptop

Maria Samuela Werbińska jest Matką Generalną Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek. I najważniejszą elżbietanką na świecie! Od 15 lat mieszka w Rzymie przy Via Nomentana, vis a vis bazyliki świętej Agnieszki. To Dom Generalny w którym żyją zakonnice z całego świata. Wcześniej była tu sekretarką, potem radną , a od lat pięciu jest Matką Generalną, czyli szefową wszystkich elżbietanek. Tak w listopadzie 2004 r postanowiła kapituła, czyli najwyższe zebranie sióstr. - Od tamtej pory siedzę na walizkach, ciągle jestem w drodze - wzdycha. - Jeżdżę od Brazylii po Jerozolimę, Syberię, Kazachstan....wizytuję nasze ośrodki. Bo elżbietanki rozrzucone są po misjach, prowadzą domy dziecka i starców, wspierają miejscową ludność..

W tych podróżach po świecie towarzyszy Matce ... laptop i komórka. Znak czasu. - Nie da się bez tego żyć...bez skypa, bez komórki... O, choćby to: siostra z Nowosybirska dzwoni, że Rosja nie chce jej przedłużyć wizy, muszę monitować...Z Paragwaju dostaję sms, że właśnie zaczęły budowę studni... Z Boliwii ślą maila, że się siostry pochorowały... A z Brazylii elżbietanki właśnie mi donoszą, że skończyły kurs dla młodych matek, jak zrobić odżywkę dla maluchów ze skórek od banana... Wszędzie coś się dzieje, wszystkim trzeba się zająć. Taka moja rola. Więc gdy ruszę z Rzymu na początku roku, to dopiero pod koniec roku wracam.

- To gdzie jest Matki dom?
- W Rzymie oczywiście. A drugi w Żarach. Rodzinny, przy tysiąclatce stoi...Jest tam mama, jest brat...

Szybko musiała dorosnąć

Urodziła się w jako Lilia Werbińska, choć mówi, że imienia tego nie lubi. Dlaczego? Nie wie... Może dlatego, że w tamtych czasach było takie inne, nietypowe. Nie. Nikt w szkole nie dokuczał. - Nieśmiała wtedy byłam - wspomina.

Gdy zamknie oczy widzi taki obraz: matka krawcowa pochyla się nad maszyną, szyje dla niej sukienkę. Ojciec, który był spawaczem w pekaesach, goni ciągle do nauki. - Tata bardzo chciał nas wykształcić. To znaczy mnie, siostrę Elę i brata Janka. My z Elą mamy po kilka fakultetów, a Janek nie miał czasu na studia. Wybrał podróże ...Indie, Nepal... Ale ma smykałkę do wszystkiego.

Rodzina wierząca. Jak większość: codzienna modlitwa, niedziele na mszy. Ale bez przesady.
- Pamiętaj córuchno, trzeba być dobrym człowiekiem - słyszy często w domu. I jest dobrym człowiekiem. Wrażliwość dziedziczy po matce. - Zanieś Liluś zupkę dla pani, bo pewnie jest głodna - mama wciska słoik z rosołem. I Lilia zanosi.

Podstawówkę kończy w żarskiej tysiąclatce. Potem wybiera Sulechów, bo wierzy, że będzie panią nauczycielką. Ma 14 lat, pakuje torbę i rusza w świat. Do studium wychowania przedszkolnego. - Szybko musiałam dorosnąć...

Pan Bóg ma swoje drogi

Studia. To były lata! Historia na uniwerku Mickiewicza w Poznaniu. Ten sam rok, co Marek Jurek. Pamięta go, razem strajkowali. No i życie w akademiku! Normalnie: balangi, nocne pogaduszki, trochę wina... Papierosy? Nigdy! To był czas, gdy wskakiwała w kolorowe suknie, malowała oczy, włosy robiła na tapir...
- Mieliśmy pakę na studiach, wszędzie razem....
- A chłopak, a wielka miłość?
- Chłopak był, ale nie było wielkiej miłości. Taka przyjaźń, kumpelstwo raczej...

Na trzecim roku szok. Sama nie wie jak to się stało. Żeby tego życia nie zmarnować, nie żałować...co robić, jak żyć.. Takie myśli, taka walka ze sobą...
- Coś mnie zaczęło pchać w stronę klasztoru.
- Zawiedziona miłość?
- A skąd! Zawiedzione miłości w zakonie długo nie wytrzymują... Myślę, że Pan Bóg ma swoje drogi... Tego nie da się wyjaśnić...A człowiek ciągle dojrzewa, ciągle wzrasta... Na czwartym roku rzuciłam akademik, przeniosłam się do klasztoru. Na studiach nikt o tym nie wiedział. Na zajęcia dalej chodziłam w kolorowych sukienkach. I nadal malowałam usta.

Mężczyzn spotykam w samolotach

Śluby wieczyste przyjęła 6 sierpnia 1988 roku. Od tamtej pory na prawej ręce nosi złotą obrączkę. Na dowód tego, że poślubiła Jezusa.
- Jest Matka żoną Jezusa?
- Tak jak wszystkie siostry... Jezus jest mi bliski, serdeczny... Z Nim mogę podzielić się każdą tajemnicą, tym co mam głęboko w sercu...Dziękuję Bogu i rodzicom, że jestem w Kościele, że wierzę...Bo są momenty trudne w życiu człowieka. W moim też... I gdy jest mi ciężko, to mówię o tym Bogu... Opowiadam Mu o smutkach, radościach, o bólu... O najbardziej intymnych sprawach Mu mówię... I On słucha. I wiem, że mnie nigdy nie zdradzi, że nikomu nie powie...

- A nie brakuje Matce zwykłego przytulenia, ale nie do Boga, tylko do prawdziwego mężczyzny. Takiego z krwi i kości?
- Często mi mówią: poszła do klasztoru i się marnuje. A ja się w klasztorze spełniam... Na kontakty z mężczyznami nie narzekam. Spotykam ich, w samolotach, na ulicy...Do naszego Domu w Rzymie przychodzą biskupi, kardynałowie... Dla mnie ważny jest Jezus.
- A poza Nim, co dla Matki ważne jest w życiu?
- Żeby być człowiekiem. Dobrym. Wiem, że to trudne, bo rytm narzuca nam świat. Ale warto spróbować. Być takim człowiekiem, jakim chciał Pan Bóg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska