Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka: Remik był dobrym chłopcem

Anna Pigłowska-Kaczor
Zbrodnia popełniona przez Remigiusza S. okazała się dramatem jego matki Urszuli. Kiedy trafił do aresztu, w niespełna rok osiwiała i podupadła na zdrowiu. Opowiedziała nam o dzieciństwie syna oraz jego toksycznej przyjaźni z Maciejem M., która zaprowadziła go na ławę oskarżonych i do więzienia.

Jakim dzieckiem był Remik?
Remik był najstarszy z całej czwórki moich dzieci. Myśmy poświęcali mu najwięcej czasu spośród wszystkich dzieci. Już jak miał zaledwie dwa dni, to miał przetaczaną krew, gdy miał dwa lata, to był operowany na przepuklinę. On bardzo dużo chorował i nieraz rzeczywiście ja też się bałam, kiedy sam wychodził z domu. Był zawsze dzieckiem zamkniętym w sobie. Bardzo niepewnym z tego względu, że po prostu nie mówił. Bał się odezwać do kolegów. I dlatego był taki po prostu mało samodzielny.
Dlaczego nie mówił?
Miał guza mózgu, który był operowany jak był w zerówce. No i pół roku po operacji, dopiero zaczął mówić. Takie sylaby, jak ma-ma i ta-ta. Z tego względu o rok później poszedł do szkoły. W szkole też był wyśmiewany, wyszydzany przez kolegów z klasy. I nie raz nauczycielka nie odpytywała go przy wszystkich dzieciach, tylko osobno, bo po prostu wstydził się. Był takim wstydliwym chłopcem. Do tego mówił niewyraźnie.
Jak się uczył?
W nauce miał problemy, ale bardzo chciał i jak wracałam z pracy, robiłam obiad i pomagałam mu w nauce. No i dzięki temu przechodził z klasy do klasy. Bardzo się cieszył, jak ze sprawdzianu z polskiego dostał jakiś dobry stopień, bo z tym przedmiotem miał największe trudności. Potem poszedł do zawodówki, po niej do szkoły średniej i nawet maturę zdał. Tak bardzo się cieszył. I to był jego największy sukces. I jak to się stało, to ta nauczycielka, która przygotowywała Remika do matury, nie mogła w to uwierzyć, że on byłby do czegoś takiego zdolny i prosiła mnie, abym podała ją za świadka w sądzie. Ona chciała o nim opowiedzieć jaki on był.
Jakie relacje panowały między rodzeństwem?
Moje dzieci się wspierały nawzajem. Jeden drugiemu pomagał, jak trzeba było w lekcjach. Każdy z nich miał swoich kolegów. Remik miał koleżanki, ale nigdy nie miał dziewczyny. Cała moja trójka dzieci jest inna. W porównaniu z nim, bardziej śmiała. Wychowywałam je w większości sama, bo mój mąż miał pracę poza domem. I wszystko było na mojej głowie i nieraz nie miałam siły po prostu. Młodsi synowie ja nie mogłam ich w domu utrzymać, a jego z kolei nie potrafiłam wygonić na podwórko. Był całkowitym ich przeciwieństwem. Lubił sobie rysować, malować, w domu siedzieć. Przy mnie miał większą pewność siebie i nieraz jak siostra przychodziła do nas, to z nią też nie za bardzo chciał rozmawiać. Tylko do mnie czuł taką większą pewność, nawet nie do męża, bo on był gościem tylko w domu. Przyjeżdżał na sobotę i niedzielę. Jeszcze silną wieź miał z najmłodszym synem. Jak się Sebastian urodził, to Remik miał 18 lat i ja szybciej bym się spodziewała wnuka niż syna. I on się nim opiekował i wszyscy myśleli, że to jego dziecko. On go kąpał i przewijał.
Kiedy i w jaki sposób Remik poznał Maćka?
Około 16 lat temu. Maćka poznał, bo w naszej klatce mieszkali dziadkowie jego. No i Maciek przychodził do dziadków i prawdopodobnie wtedy się zakolegowali. Od samego początku imponował on Remikowi, że był taki wygadany, pewny siebie. Remik uważał Maćka za _przyjaciela i traktował go jak brata. Ja z początku myślałam, że Maciek jest innym chłopcem, nie było widać, że ma zły charakter i ma zły wpływ na niego. Dopiero później Maciek stawał się taki zaborczy i nieraz dzwonił do mojego syna, żeby mu jakieś zakupy zrobił. Często widziałam, jak je robił późnym wieczorem sklepie, w którym pracuję. Po tej całej sprawie widzę, że on go wykorzystywał. Często przebywali w domu u Maćka i tam ćwiczyli razem.
Skąd się pani dowiedziała o zatrzymaniu syna przez policję. O tym, że Remik może być zamieszany w zabójstwo ojca Macieja?
Nikt mnie nie powiadomił o jego zatrzymaniu. Syn ze szkoły przyszedł. Ma w telefonie internet i pokazał mi tą wiadomość. Ja z początku nie wierzyłam, bo coś takiego w głowie mi nie zaświtało, że może być. Ale od razu zadzwoniłam na Remika telefon. A telefon po prostu milczał, nie odpowiadał. I wtedy miałam już takie podejrzenie, że jednak to prawda. No i na drugi dzień poszłam na policję dowiedzieć się, gdzie jest mój syn. I wtedy otrzymałam odpowiedź, że syn jest aresztowany i że został wywieziony do Poznania.
Co pani wtedy czuła?
Strach. Po prostu bałam się, że to co piszą może być prawdą. Myślałam, że serce mi pęknie. Usłyszałam zarzut, który został mu postawiony, że może być mordercą. Nie mieściło mi się to w głowie. Ulżyło mi dopiero wtedy, gdy pierwszy raz pojechałam do aresztu do Remika do Poznania. Zapytałam się wtedy, Remik, czy ty przyłożyłeś rękę do zabójstwa? I on mi powiedział, że nie. I wtedy trochę było mi lepiej.
Jak pani syn wyglądał w areszcie?
Strasznie. Normalnie on wyglądał jak stary dziadek, przygarbiony. Zawsze w oczach miał taką radość i wtedy miał takie puste oczy. Uważam, że on się wtedy bał, że od niego się rodzina odwróci. Że my się odwrócimy od niego. Bo to jednak jest straszne coś takiego zrobić. Ale nikt się nie odwrócił i jak jechałam do niego w odwiedziny, to zawsze siostra czy siostrzenica, kazali mi przekazać dla niego słowa wsparcia. I nawet pomagali nam finansowo. Mówiły, żeby się trzymał. Że wszystko będzie dobrze.
Czy przed aresztowaniem syna nie zauważyła pani u niego jakichkolwiek niepokojących zachowań?
Ja miałam straszny rok . Moja mama chorowała, w szpitalu była raz i drugi. Do tego dużo pracowałam. I jak wracałam do domu tak późno to widziałam, że coś się dzieje z _Remikiem nie tak. Spać nie mógł, w nocy miał koszmary i często się zrywał i nawet mi mówił, że się powiesi. Ja się pytałam, co się stało, a on nie chciał mi powiedzieć wtedy. Może bał się czy wstydził. On wcześniej pracował w Kęszycy Leśnej i go zwolnili. Dlatego myślałam, że to było wtedy jego zmartwieniem.
Piszecie do siebie listy?
W jednym z listów Remik przepraszał mnie, że nie mógł się od tego człowieka uwolnić wcześniej. Że próbował, ale nie miał na tyle sił.
Dlaczego nie mógł się od niego uwolnić. Czy Remik się jego bał?
Bał się może tej siły Maćka. Remik nie potrafił się tak wysławiać lekko jak Maciej. Może się bał rozmowy z Maćkiem. Maciek jest bardziej wygadany, pewny siebie. Tego się chyba bał. Tak myślę.
Jak zmieniło się pani życie w czasie aresztowania i procesu syna?
W ciągu tego roku, od czasu, kiedy się dowiedziałam o aresztowaniu Remika, bardzo podupadłam na zdrowiu. Osiwiałam. Do pracy dwa razy wzywano pogotowie, bo po prostu zemdlałam. I nawet lekarz mnie zapytał, czy mam jakieś stresy. A ja mówię, że mam. Jan non stop mam stres. I to mogło być powodem tych omdleń.
Pani syn przebywa obecnie w zakładzie karnym w Cho-szcznie. To daleko. Czy można go przenieść do Międzyrzecza?
Mówiłam mu o tym podczas ostatnich odwiedzin, ale Remik tego nie chce. W Międzyrzeczu przebywa Maciek, a on wciąż się go boi.
Czego najbardziej by pani sobie życzyła?
Żeby to się zakończyło w końcu. No ale i tak zadra w sercu zostanie z tego względu, że jak nawet jak dostanie te 12 lat i po sześciu latach jak się uda, to wyjdzie na wolność. To jednak te sześć lat jest wyciągnięte z życiorysu. Ja myślę, że on dostał nauczkę i że już więcej nic podobnego nie zrobi w przyszłości. Mam taką nadzieję.
Dziękuję.

Więzienie za zbrodnię
Remigiusz S. został skazany na 12 lat więzienia za współudział w morderstwie, popełnionym w styczniu 2014 r. Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska