Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

McDonald's i Pizza Hut przy meczecie. Allah przegrywa z adidasem i wranglerami (zdjęcia)

Piotr Jędzura 68 324 88 25 [email protected]
McDonald's to prężnie rozwijająca się sieć restauracji w Maroku.
McDonald's to prężnie rozwijająca się sieć restauracji w Maroku. fot. Piotr Jędzura
Mcświat opanował muzułmańską tradycję. Muzułmanie plują na amerykańską kulturę, ale zjadają hamburgery i pizzę hut, popijając colą. Wytwory kultury amerykańskiej biorą górę nad muzułmańską tradycją, a moda z Europy i zza oceanu wypiera zakrywanie twarzy.

[galeria_glowna]
Maroko, kraj muzułmański, ale nie do końca. Religia jest tam ważna, ale jak zapewnia tradycjonalista Hassan, już tylko połowa społeczeństwa to ortodoksyjni muzułmanie. Reszta woli jeansy i omija nauki Koranu.

Jedziemy z Hassanem z Marrakeszu do Casablanki. Długa droga upływa na rozmowach. Nie da się przyspieszyć, bo co chwilę widać patrol policji z laserowym radarem. Widok śmieszny. Na plastikowym krzesełku, obok zdezelowanego motorka, siedzi policjant z nowoczesny, drogim sprzętem. I łapie piratów drogowych. - Trzeba przecież dbać o skarbiec króla - śmieje się Hassan.

Po drodze mijamy obskurne sklepy z jedną cechą charakterystyczną. Każdy ma starą reklamę coca-coli i dziesiątki czerwonych skrzynek na butelki z logo firmy. Do tego wszędzie Marlboro. A przecież Allah gniewa się na Amerykę.

Czyste zło za oceanem

Przewodnik zaczyna mówić o Ameryce. W jego przekonaniu to najczystsze zło. Sam Hassan jest wierzącym muzułmaninem. Ma tylko jedną żonę, ale chciałby więcej. Niestety go nie stać. Po chwili Hassan dostaje od Polaka iracki banknot z wizerunkiem Saddama Husseina. Bierze go i… całuje. - To wielki człowiek, król. Ameryka i Bush go zniszczyli - mówi z przekonaniem wskazując na religię i przekonania muzułmanina. Świat tradycji, który ma na myśli ma Hassan w Maroku jednak zanika. Marokańczyk całuje banknot jeszcze raz i oddaje.

Czytaj więcej Duszący fetor odchodów podczas produkcji skór w Maroku

McŚwiat doskonale opisany przez Benjamina Barbera w książce "Dżihad kontra McŚwiat", w Maroku jest coraz bardziej widoczny. Zderzenie cywilizacji amerykańskiej z kulturą islamu wygrywa. Dlaczego? Bo islam, ten jak najbardziej tradycyjny, jest szary, sztywny i pełen zakazów. Kultura amerykańska, jeśli można mówić o kulturze, to pachnące hamburgery z kolorowymi zabawkami i smaczną coca-colą. I do tego pełen luz, jeansy, mini i szpilki.

Mini i szpilki

Obcisłe jeansy i szpiki to dziś dla młodych Marokanek najbardziej pożądane ubranie. Nie chcą zakrywać twarzy i pod chustą chować włosów. Kiedy, jadąc do pracy, młode mieszkanki Marrakeszu widzą wielki bilboard, z którego spogląda na nie uśmiechnięta i śliczna Eva Longoria, reklamująca wodę gazowaną, to chcą być takie jak ona. Śliczna znaczy szczęśliwa, a szczęśliwa to znaczy wyzwolona.

Takie są kobiety w Europie i Ameryce. Mogą wejść do każdej restauracji, bawić się gdzie zechcą i z kim tylko mają ochotę. Seks nie jest tabu. - Dopóki nie było zachodniej telewizji, kobiety nosiły tradycyjne stroje. Kiedy weszły satelity nasze kobiety chcą żyć tak jak Amerykanki czy Brytyjki - mówi Hassan. Faktycznie miasta Maroka to lasy anten satelitarnych. Czasem na jednym małym domku widać trzy lub cztery rdzewiejące talerze. W filmach i programach telewizji z Europy i USA kobiety zobaczyły, że można nosić mini oraz szpiki i nikt ich za to nie ukamienuje. Mogą wejść do restauracji, do której zechcą i nikt ich nie wygoni.

Czy można więc mówić o muzułmańskim Maroku? Tak, ale zwracając uwagę na to, że McŚwiat opanował marokańską kulturę islamu. Stał się jej częścią sprawnie pokonując tradycje. I nie jest odrzucany. Wręcz przeciwnie. Pragnienie zmian, markowych ubrań czy amerykańskiego kina są silniejsze.

To nie Dżihad

Casablanca to miejscowość wypoczynkowa, która słynie tylko z tego, że pod takim samym tytułem powstał amerykański film. Jest świetnym przykładem zderzenia cywilizacji. Na małym kawałku miasta nad oceanem widać luksus. Bentley cabrio czy mercedes mclaren, to tu widok częstszy niż w Warszawie. Luksusowe domy, bogate sklepy. A kilkaset metrów dalej od bogactwa natkniemy się na slums niczym w Meksyku. Bieda jest tam wszechobecna i okropna.

Z okien pięknej willi nieżyjącego już króla Arabii Saudyjskiej Abdul-Aziz Al Saoud widać Pizzę Hut. Spogląda na nią również minaret jego prywatnego meczetu. Około dwóch kilometrów dalej stoi meczet Hassana II. Kolos stał się muzeum dla wszystkich. Niewierzący za kilkanaście euro mogą wejść i oglądnąć świątynie od środka. To jak na razie jedyne miejsc kultu, do którego wchodzą osoby nie wyznające islamu. Z czasem pewnie się to zmieni i inne marokańskie meczety również zostaną zamienione w muzea. Allah przymknie oko… za pieniądze. Biedak jednak nie wejdzie do pizzy hut.

To właśnie zniesmaczeni sytuacją mieszkańcy slamsów w Casablance, w 2003 r. zorganizowali serię zamachów na obcokrajowców. 16 maja 2003 r. w krótkich odstępach czasu, w różnych częściach miasta doszło do pięciu eksplozji. Między innymi w restauracji i w hotelu. Zginęło niemal 50 osób. W tym 12 zamachowców. Dwóch zostało złapanych i w 2008 r. skazanych na karę śmierci.

Czytaj więcej Na Placu Straceńców w Marrakeszu

Powodem zamachów nie był jednak Dżihad. "Święta wojna" nie miała tam miejsca. W Maroku nie ma rozwiniętej siatki terrorystycznej. Zamachy zostały przypisane pod Dżihad, bo tak najłatwiej odbierał to świat. Poszło jednak o biedę. Mieszkańców slumsów szczuje przepych bogatej dzielnicy Casablanki. Jedni żyją w brudzie i smrodzie, a inni (mały procent) opływają w luksusie. I do tego zjawia się coraz więcej turystów kupujących co zechcą, jedzący w drogich restauracjach.

Bieda to jednak zło gorsze od Ameryki. Mieszkańcy slumsu marzą o coca-coli, hamburgerze z kolorową zabawką jako dodatek i smacznej pizzy hut. Nie mają nic przeciwko. To pożądane przez nich produkty narodu amerykańskiego. Po zamachach z pewnością poszliby zjeść McZestawy. Gdyby tylko mieli na to pieniądze. Może zamachowcy mieli na sobie dresy nike czy adidas. Tak bardzo uwielbiane dziś w Maroku. Ubrania szatana zza "wielkiej wody"? Nie, wrangler przebojem wdziera się na marokański rynek. Jeansy zza oceanu to marka najchętniej kupowana w Maroku. Lee tak samo. Chcą je szczególnie dziewczyny. Najlepiej rurki i do tego adidasy lub szpilki.

Casablanka nawet architektonicznie upodobnia się do stolic Europy czy miast USA. Casablanca Twin Center to nic innego jak zniszczone w zamachach World Trade Center w USA. Dwie wieże z mieszkaniami i biurami, a pod spodem sklepy. Są oczywiście mniejsze niż te które stały w USA. Pokazują jednak, że Maroko chce nowości. Centrum miasta podobnie. Znikają tradycyjne arabskie budowle. Ich miejsce wypierają szklane domy z kolorowymi reklamami.

Allah przegrywa z wieprzowiną

Allah przegrywa z modą. Koran traci w starciu z pożądaniem zachodniego stylu. McDonald's wypiera islam. Podobnych przykładów nie trzeba jednak szukać w Afryce. W Krośnie Odrz. jest ośrodek dla obcokrajowców, którzy nielegalnie trafili do Polski, najczęściej chcąc przedostać się na Zachód.

Muzułmanie w ośrodku starają się czcić Allaha. Do czasu. Kiedy na stół trafia schabowy lub biała kiełbasa, zapominają o Koranie. Mówią, że już nie wierzą. Wolą dobrze zjeść zakazane w islamie mięso wieprzowe niż tylko sałatkę. To już nie jest zderzenie cywilizacji. To kuchnia, do której Allaha się nie zaprasza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska