Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Media szokują i... wychowują nasze dzieci!

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
sxc.hu
- Niektórzy uważają, że telewizja psuje dzieci. Najprościej więc wyrzucić odbiornik z domu. Ale to nie jest rozwiązanie - twierdzi ks. Krzysztof Ołdakowski, który z mediami jest za pan brat.

Ks. Ołdakowski, dziennikarz, były szef redakcji katolickiej w TVP, spotkał się z nauczycielami i rodzicami w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sulechowie, by porozmawiać na temat roli środków masowego przekazu w wychowaniu dzieci i młodzieży.

Podkreślał, że lubi media choćby za patrzenie władzy na ręce... Ale każdy powinien wiedzieć jedno: nie są one wiernym odbiciem rzeczywistości. Rację ma ten, kto zrobi dobre wrażenie na odbiorcach, więc niekoniecznie musi mówić prawdę. Wystarczy, że się uśmiecha, wypowiada się komunikatywnie.

- Telewizja to światło. Jak oświetlimy daną osobę, tak zostanie odebrana - mówi ks. Ołdakowski. I zastanawia się, na ile dziś media pomagają nam zrozumieć świat, a na ile tylko nas szokują. Bo nie wystarczy przekazać informacje, trzeba je atrakcyjnie opakować. Żeby słupki oglądalności wzrosły. Z tego też względu można pokazać, napisać wszystko. Skopać na śmierć cywilną w jednym momencie. Przekreślić cały dorobek... Po to, by szokować. Seksem, agresją, krzykiem. Nawet kosztem kary nałożonej przez komisję etyki.

- Tradycyjnie w szkole istnieje przekaz linearny. W mediach jest inaczej. Świat jest tu bardziej kolorowy, zmienny. Bardziej atrakcyjny dla młodych ludzi - zauważa ks. Ołdakowski. - My musimy te światy zbliżyć, używać podobnego języka. Inaczej nie dotrzemy do dzieci i młodzieży. Stąd przede wszystkim rodzice powinni towarzyszyć swym pociechom w oglądaniu programów, czytaniu czasopism. Tłumaczyć drastyczne obrazy, trudne treści artykułów. I uczyć dokonywania wyborów wartościowych audycji.

Rozwiązaniem nie jest wyrzucenie telewizora z domu, jak robi to dziś coraz więcej młodych rodziców. - W ten sposób pozbawimy tylko dziecko kontaktu z rówieśnikami. Bo przecież młodzi rozmawiają o tym, co widzieli w telewizji - stwierdza ks. Ołdakowski. - Trzeba umieć też współpracować ze szkołą, pedagogiem, psychologiem, wychowawcą.

Dr Marek Kuczyński z PWSZ w Sulechowie: - Ostatnio oglądałem z dziećmi bajkę, była odpowiednia dla nich. Ale nie przewidziałem, że w trakcie będą emitowane reklamy, które już nie bardzo pasowały do ich wieku. Z takimi sytuacjami spotyka się wiele osób.

Zdaniem ks. Ołdakowskiego, rynek reklamowy jest dziś tak nasycony, że plakat, spot czy zdjęcie musi wywoływać emocje. Stąd np. kobieta traktowana jest jako zespół organów. - Dziwię się, że zaangażowane w równouprawnienie kobiety nie protestują wobec takich praktyk - dodaje duchowny.

- Niedawno widziałem też reklamę wykorzystującą melodię kolędy "Pójdźmy wszyscy do stajenki". Dopuszczono się tego, bo skojarzenia ze świętami Bożego Narodzenia zawsze wywołują radosny nastrój.

Nauczyciele na spotkaniu podkreślali: - Negatywnego wpływu mediów nie widzi także sporo rodziców. Kiedy zwracamy im uwagę, że małe dziecko nie powinno oglądać takich seriali, jak "Włatcy móch" czy "Świat według Kiepskich", to w ogóle nie rozumieją, o czym mówimy.

- Ja myślę, że my wybraliśmy rozwój przez agresję - zauważa Romualda Jarecka-Cieślak, była wiceburmistrz Sulechowa, radna. - Agresywne są reklamy, zachowania. Idę ulicą, widzę, jak matka krzyczy i szarpie dziecko. W innym miejscu połamane znaki, powywracane śmietniki.

Ale nie tylko propagowanie złych zachowań nas niepokoi. Na planszach, czasopismach, programach telewizyjnych pojawią się zapisy łamiące wszelkie ustalenia zasad pisowni.

- Myślę, że my nie powinniśmy aż tak bardzo dostosowywać się do mediów. I mówić na przykład "zajefajny". Jak mają być duże litery, to piszmy dużymi - podkreśla Ewa Mężyńska-Przybyła, dyrektorka SP w Cigacicach. - Musimy być autorytetami i oczyszczać język. Jak będziemy dla młodych kimś ważnym, to będą chcieli nas naśladować.

Arleta Lubieniecka, wiceprzewodnicząca rady, proponuje: - Skoro rodzice nie chcą słuchać rad w szkole, to znajdźmy jakieś neutralne miejsce. Na przykład w PWSZ, i niech studenci zaproponują darmowe lekcje obsługi komputera. Będzie to pierwszy krok do tego, by zainteresować rodziców, co ich dziecko robi w interecie. Całymi godzinami...

- Media robią też dużo dobrego, na przykład prowadząc akcję "Cała Polska czyta dzieciom" - dodaje Ewa Łysień, dyrektorka Gimnazjum nr 2 w Sulechowie. - Rodzice są dziś - dzięki mediom - bardziej uświadomieni, jak wychowywać swoje pociechy, jakie czyhają na nie zagrożenia. Bądźmy więc dobrej myśli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska